O 25-letnim zawodniku znów jest głośno, a wszystko za sprawą serialu emitowanego na Canal+Online. Dziennikarze tej stacji nagrali wypowiedź Maksyma Drabika, który wprost odmówił występu w jednym z biegów Motoru Lublin, argumentując to brakiem możliwości przygotowania sprzętu do startu bieg po biegu. Wynik meczu nie miał przy tym wielkiego znaczenia.
- Obejrzałem to i nie wierzyłem w to, co widzę i słyszę. Takie zachowanie jest nie do przyjęcia w zawodowym sporcie i musi być piętnowane. Nie interesuje mnie, co Maksym Drabik robi w czasie wolnym, jak się wypowiada, czy ubiera. Gdy jednak zakłada kevlar swojej drużyny, bezwzględnie musi się podporządkować interesowi klubu - twierdzi były menedżer Apatora i Falubazu, Jacek Frątczak.
Do wspomnianej sytuacji doszło podczas półfinału przeciwko Apatorowi Toruń, gdy ze względu na kontuzję kontynuować jazdy nie mógł Mikkel Michelsen. Faworyzowani lublinianie byli wtedy naprawdę blisko pożegnania się z marzeniami o finale. Ostatecznie udało im się wygrać ten mecz i całą ligę, ale po sezonie bez specjalnego żalu pożegnali się z Drabikiem.
Teraz z zawodnikiem muszą dogadać się działacze i trenerzy Włókniarza, którzy powinni wyciągnąć wnioski z jego zachowania w Lublinie.
ZOBACZ Wielka impreza i pakiet sponsorski dla klubu z PGE Ekstraligi? "Rozmowy trwają"
- Częstochowianie muszą być wyczuleni na takie sytuacje, bo widać wyraźnie, że Drabik niestety wciąż ma problemy ze zrozumieniem, co to znaczy interes drużyny. To była ekstremalna sytuacja, od której zależał los klubu. W takich przypadkach w parku maszyn nie ma miejsca na demokrację i każdy musi podporządkować się wizji sztabu szkoleniowego. Decyzje zapadają w kilka sekund, a przecież zawodnicy dostają pieniądze, by walczyć dla swojego zespołu także w takich sytuacjach. Nie wyobrażam sobie, by w kolejnym sezonie takie zachowanie mogło się powtórzyć - dodaje Frątczak.
Pytanie czy częstochowianie będą w stanie zapanować nad swoim nowym zawodnikiem, chyba najczęściej przewija się w środowiskowych dyskusjach. Trener Włókniarza Częstochowa, Lech Kędziora będzie miał sporo roboty, bo przecież poza Drabikiem w zespole ma także Leona Madsena i Mikkela Michelsena, a obaj ci zawodnicy także mają mocne charaktery.
Mateusz Puka, dziennikarz WP Sportowefakty
Czytaj więcej:
Cugowski pęka ze śmiechu
Komentuje ostatnie miejsce w Plebiscycie