Konrad Cinkowski, WP SportoweFakty: Co możesz powiedzieć o minionym sezonie w swoim wykonaniu?
Mateusz Panicz, zawodnik Betard Sparty Wrocław: Na pewno był to dla mnie bardzo trudny sezon. Wiele czynników nie zagrało tak, jakbym tego oczekiwał, a wszystkie te detale przełożyły się też na punkty, których było po prostu bardzo mało.
Tylko dwa razy osiągnąłeś dwucyfrowy wynik, co miało miejsce w Opolu i we Wrocławiu podczas eliminacji DMPJ. Te dziesięć punktów było dla ciebie w ubiegłym roku aż tak wysoko zawieszoną poprzeczką?
Nie, absolutnie. Szczerze mówiąc, to myślałem, że miniony sezon będzie dla mnie lepszy od poprzedniego, czyli 2021 roku. Jednak już na początku ścigania zauważyłem, że nie będzie tak łatwo. Nie wszystko zależało ode mnie, ale nie chcę rozwijać tego tematu.
ZOBACZ Świącik szczerze o Drabiku. "Wykreował swoją osobowość". W tle kulisy transferu do Wrocławia
Cztery występy zakończyłeś z dziewięcioma punktami i tyle samo z ośmioma. Sześć z ośmiu tych startów, to były turnieje w ramach DMPJ. Dziesięć w miarę dobrych startów na 38, to trochę mało…
Czasu niestety już nie cofnę. Kolejny rok mi uciekł... Musze teraz skupić się na przyszłości. Wiem co trzeba zrobić, by wyeliminować błędy i być lepszym zawodnikiem.
Dla ciebie ogromną szansą rozwoju miała być U-24 Ekstraliga, ale powiedzieć, że twoje wyniki były dalekie od zadowalających, to chyba najwłaściwsze określenie, bo tak naprawdę wyszedł ci jeden mecz, przeciwko GKM-owi Grudziądz. Czujesz duże rozczarowanie swoimi wynikami w tych rozgrywkach?
Czuję rozczarowanie. Mam nadzieję, że wnioski, które wyciągam z ubiegłego sezonu, spowodują, że w tym roku, ale i w kolejnych latach tych pozytywów będzie dużo więcej.
Był czas przeanalizować to, co się tam działo i skąd się brały tak słabe wyniki, skoro w tych DMPJ byłeś w stanie dokładać cenne punkty?
Analizowaliśmy to cały czas. Jeszcze dokładniej przyglądaliśmy się temu pod koniec sezonu. Nie było trudno znaleźć przyczyn słabych występów, ale zachowam je dla siebie.
Cennego doświadczenia miałeś też zbierać w 2. Lidze Żużlowej i tam poza pierwszym meczem szło ci całkiem przyzwoicie. Byłeś w stanie nie tylko powalczyć i napsuć krwi rywalom, ale też z nimi wygrywać. To są takie pojedyncze pozytywy minionego roku?
Myślę, że tak. Czuję, że w tej drugiej lidze w barwach Budmax-Stal Polonii Piła mogłem osiągnąć jeszcze lepsze wyniki, więc na pewno mogę też czuć niedosyt w związku z tym, że ten sezon potoczył się dla mnie tak, a nie inaczej.
No tak, miałeś być podstawowym juniorem, a skończyło się na siedmiu meczach.
Niestety. Wtedy nie rozumiałem za bardzo powodów takich decyzji, ale to już zamknięty temat.
Jak się w ogóle czułeś w Polonii? Jak dogadywałeś się z działaczami, z kolegami z toru, z kim miałeś najlepszy kontakt?
Czułem się tam bardzo dobrze. Atmosfera na stadionie, jak i w drużynie była super. To samo w parku maszyn, gdzie mieliśmy ze sobą dobry kontakt, każdy każdemu pomagał, więc to nie była ekipa indywidualności. Bardzo nam zależało na dobrym wyniku.
Pilski tor jest dosyć trudnym owalem. Myślisz, że tych kilka kontaktów z nim pozwoliło ci nabrać jakiegoś doświadczenia lub może inaczej spojrzeć na technikę jazdy na tego typu torach?
Uważam, że tor w Pile dodał mi trochę odwagi i zdecydowania, ale też zmienił moją technikę jazdy na tych cięższych torach. Na pewno był to dla mnie bardzo wartościowy czas, który pozwolił mi w jakimś stopniu stać się lepszym zawodnikiem. Nawet jeśli nie widać tego po wynikach.
Miałeś też okazję odjechać drugi w życiu wyścig w PGE Ekstralidze, ale nie udało ci się nawiązać walki. Najlepsza liga świata, to za wysokie progi?
Tak jak mówisz, to jest najlepsza liga świata, więc nie jest łatwo, by ot tak tam wystartować. Uważam jednak, że pokazałem się z całkiem niezłej strony, bo przecież jechałem z dużo bardziej doświadczonymi zawodnikami, a wcale aż tak bardzo od nich nie odstawałem.
Pytam, bo jakby nie patrzeć, to za trzy miesiące staniesz do walki o punkty w roli podstawowego zawodnika. Zaskoczyło cię to w jakimś stopniu, że tym razem od klubu nie dostałeś zielonego światła na wypożyczenie, bo jesteś potrzebny Sparcie?
Szczerze mówiąc, to nie myślałem o wypożyczeniu. Plany były inne, ale nie mogę o nich mówić. Teraz pozostaje skupić się na tym, co przed nami i należycie przygotować się do sezonu pod okiem Mariusza Cieślińskiego, a potem rozpocząć z całą drużyną treningi już na torze.
Siedzi gdzieś to z tyłu głowy, że teraz PGE Ekstraliga w twoim przypadku, to nie tylko marzenie i sporadyczne występy, ale faktycznie stoisz u bram wielkiego żużlowego świata?
Trudne pytanie. Traktuję to jako szansę, ale staram się nie nakładać na siebie niepotrzebnej presji, bo wiem, że to przyniesie zgoła odmienny skutek. Trzeba podejść do tego tak, że to mecz taki, jak każdy inny i dać z siebie wszystko.
Wymiana Gleba Czugunowa na Piotra Pawlickiego na papierze dodaje wam bardzo dużo siły i pewną gwarancję punktów. Jak widzisz szanse Betard Sparty Wrocław w walce o Drużynowe Mistrzostwo Polski?
Uważam, że są one bardzo duże. Mamy sporo atutów, bardzo doświadczony zespół. Z takim składem na pewno będziemy walczyć o mistrzostwo. Wierzę, że i ja dołożę swoje punkty i pomogę drużynie.
To na koniec powiedz, która drużyna twoim zdaniem będzie najgroźniejszym rywalem w walce o złoto?
Każda. Tu nie ma co mówić, że ta drużyna będzie, a inna już nie, bo każda z ośmiu drużyn ma ten sam cel.
Czytaj także:
Pięciokrotny mistrz Polski zamienił motocross na żużel
Czekają na następców Briggsa, Maugera i Moore'a. 16-latek w pogoni za marzeniami