Żużel. Niemiecki rollercoaster zaprowadził go do żużlowego raju

WP SportoweFakty / Adrian Skorupski / Na zdjęciu: Kim Nilsson
WP SportoweFakty / Adrian Skorupski / Na zdjęciu: Kim Nilsson

Kim Nilsson sprawił w tym sezonie ogromną niespodziankę, kiedy to w Glasgow świętował awans do cyklu FIM Speedway Grand Prix. Do tego grona wjeżdża w roli bardzo doświadczonego już zawodnika.

W tym artykule dowiesz się o:

[tag=5092]

Kim Nilsson[/tag] urodził się 4 lutego 1990 roku w Sztokholmie. I w zasadzie od małego był skazany na to, by jeździć na żużlu, bo w przeszłości w lewo ścigali się już członkowie jego rodziny. Konkretniej czynili to dziadek oraz ojciec Kima.

I obaj czynili to z sukcesami. Ojciec Kima przez lata należał do krajowej czołówki, a swoimi dobrymi wynikami zdołał nawet raz zakwalifikować się do finału Indywidualnych Mistrzostw Świata. W 1977 roku na torze w Goeteborgu zajął jednak dopiero dziesiąte miejsce. W pokonanym polu pozostawił on jednak m.in. Edwarda Jancarza i Jana Muchę.

Kiedy Kim Nilsson miał trzy lata, to wówczas jego ojciec osiągnął swój największy sukces na arenie krajowej. Mający na swoim koncie dwa srebrne medale (1977, 1982) i brąz (1981), Tommy Nilsson w Mariestad sięgnął po upragnione złoto. Reprezentant Getingarny Sztokholm pokonał wówczas m.in. Jana Anderssona (14 punktów), Bjoerna Anderssona (11+3), czy również Jimmy'ego Nilsena (11+2), Andersa Michanka (9).

ZOBACZ Darcy Ward szczerze o porównaniach z Bartoszem Zmarzlikiem. "Od 2016 roku walczylibyśmy o tytuły"

Motocykle od małego

Kiedy twoje życie od małego kręci się wokół motocykli, to musisz się tym w końcu zarazić. I tak też się stało, ale Kim Nilsson na początek wybrał motocross. To tam stawiał swoje pierwsze kroki, a następnie dobił się do krajowej czołówki, co potwierdził zajmując dziewiąte miejsce w mistrzostwach Szwecji. Dopiero po jakimś czasie przesiadł się na tradycyjną mini żużlówkę, by później ścigać się w klasie 125cc i na koniec, jako szesnastolatek zawitać na żużlowe owale.

Tommy Nilsson robił wszystko, by Kim miał, jak najlepsze warunki do rozwoju. Wykorzystywał w tym swoje doświadczenie i znajomości. Nie chciał, by syn popełniał jego błędy, co miało wykreować nową szwedzką gwiazdę. A jego syn od początku uznawany był za duży talent. Trudno, by tak nie było, jeśli w debiutanckim finale mistrzostw kraju juniorów zajmuje się szóste miejsce, a dwanaście miesięcy później poprawia ten rezultat o dwie lokaty.

Medalu na krajowym podwórku w kategorii do 21. roku życia doczekał się jednak dopiero na zakończenie wieku juniora. Musiał zadowolić się jedynie brązowym krążkiem. 16 września 2011 roku w Malilli najcenniejszy krążek przegrał w finałowym wyścigu z Simonem Gustafssonem i Linusem Sundstroemem.

W cieniu kolegów

Seniorskie ściganie udowodniło, że to, co działo się wśród juniorów jest już tematem nieaktualnym. Choć ambitnie pracował nad swoją karierą i nad tym, by iść w ślady mistrzów, to nigdy nie wybił się jakoś szczególnie. Wypracował sobie łatkę solidnego ligowca i to tyle.

To jednak nie przeszkodziło mu w tym, by dojechać nawet do Grand Prix. Nim w 2022 roku w szkockim Glasgow wywalczył sobie przepustkę w roli stałego uczestnika, to zaliczył kilka występów z "dziką kartą" oraz w roli rezerwowego. Dziś ma na swoim koncie pięć występów i dwanaście punktów. Najlepiej spisał się 24 września 2016 roku na Friends Arenie w Sztokholmie.

Początkowo miał tam pełnić rolę rezerwowego, ale na skutek kontuzji nie mógł wystartować Andreas Jonsson. Jego zastępca w jakimś stopniu swoją szansę wykorzystał, bo poza wykluczeniem w dziesiątym biegu dnia, w czterech pozostałych punktował. Jego plecy oglądali: Antonio Lindbaeck, Michael Jepsen Jensen, Chris Holder oraz Chris Harris i Jacob Thorssell.

Kim Nilsson (kask niebieski) w pojedynku z Leonem Madsenem
Kim Nilsson (kask niebieski) w pojedynku z Leonem Madsenem

Ciekawa opinia

Kim Nilsson w jednym z wywiadów został zapytany, czy czuje rozczarowanie faktem, że mimo dobrych zapowiedzi nie udało mu się zrobić wielkiej kariery. Odpowiedział, że uważał się za solidnego zawodnika, ale przyznał, że zawsze mu czegoś brakowało. Zdradził jednak wówczas, że w jakimś stopniu czerpie inspirację z Grega Hancocka i Jasona Doyle'a.

- W żużlu można wiele osiągnąć nawet w bardziej zaawansowanym wieku niż mój. Spójrz na Grega Hancocka, który pierwszy tytuł mistrza świata zdobył w 1997 roku a czwarty w 2016. Inny świetny przykład to Jason Doyle, który koło trzydziestki zadebiutował w Grand Prix a później zdobył złoto. Póki masz odpowiednią wiedzę o tym sporcie i trzymasz formę fizyczną, możesz się ścigać na poziomie przez wiele lat - przyznał w rozmowie z trojmiasto.pl.

Nilsson w swojej karierze nie był związany z wieloma polskimi klubami. Zadebiutował w 2014 roku, kiedy to związał się ze Startem Gniezno. Był to jedynie epizod, a na kolejną szansę musiał czekać do 2019 roku, kiedy to został zawodnikiem Zdunek Wybrzeża Gdańsk. Od tamtej pory regularnie ściga się w kraju nad Wisłą, choć i nad morzem zagościł tylko na jeden sezon. Dwa lata (2020, 2021) był reprezentantem Unii Tarnów, a teraz rozwija się w niemieckim Trans MF Landshut Devils.

Rollercoaster, którym wjechał do Grand Prix

- Ostatni sezon był dla mnie, jak rollercoaster, czyli było trochę wzlotów, ale też i upadków. Trudno było mi sprawić, aby wszystko działało tak, jak chciałem, ale czułem, że wszystko w miarę upływu sezonu się rozwijało w dobrym kierunku. I czułem, że te znaki zapytania, które były, to zostały "wyprostowane" - powiedział otwarcie Nilsson w listopadzie w wywiadzie dla WP SportoweFakty.

Najważniejszym wydarzeniem minionego sezonu dla Kima Nilssona był z pewnością turniej Grand Prix Challenge. Reprezentant Szwecji nie należał do grona faworytów tej imprezy. Ba, nie był nawet wymieniany wśród tych, którzy mogliby sprawić jakąś niespodziankę.

Tymczasem on w szkockim Glasgow czuł się, jak ryba w wodzie. Trzynaście punktów i tylko dwie porażki - w czwartym biegu wieczoru z Jackiem Holderem i w dziewiątym z Michaelem Jepsenem Jensenem.

I taki rezultat dał 32-latkowi przepustkę do grona piętnastu żużlowców, którzy powalczą o mistrzostwo świata! Czas pokaże, jak poradzi sobie w tym zestawieniu. Pierwsza weryfikacja 29 kwietnia w Gorican.

Czytaj także:
Ostatni sezon spisał na straty i chciał zniknąć z żużla
Żywa legenda klubu. "Gdy się jeździło, to żużel był piękną sprawą"

Źródło artykułu: WP SportoweFakty