Żużel. Lider Unii mówi o Jasonie Doyle'u. "W Lesznie mają do niego sporo żalu"

WP SportoweFakty / Adrian Skorupski / Na zdjęciu: Janusz Kołodziej
WP SportoweFakty / Adrian Skorupski / Na zdjęciu: Janusz Kołodziej

Janusz Kołodziej przebywa obecnie na zgrupowaniu Żużlowej Reprezentacji Polski na Malcie. W rozmowie z portalem WP SportoweFakty zawodnik opowiada o przygotowaniach do sezonu 2023, składzie Fogo Unii Leszno i zachowaniu Jasona Doyle'a.

[b]

Szymon Michalski, WP SportoweFakty: Zaraz po Jarosławie Hampelu jest pan najstarszym zawodnikiem na zgrupowaniu Reprezentacji Polski. Młodzież daje panu popalić?[/b]

Janusz Kołodziej, reprezentant Polski, zawodnik Fogo Unii Leszno: Wiadomo, że wiek robi swoje, ale tak naprawdę ani ja, ani Jarek za bardzo nie odstajemy od młodszych kolegów (śmiech). A tak na poważnie, to nie ma żadnych problemów. Dajemy sobie radę.

Uważa pan, że organizacja takich zgrupowań dla kadrowiczów ma sens?

Oczywiście. Nie dość, że możemy spokojnie przygotowywać się do sezonu, to jeszcze wspólnie spędzamy czas, wymieniany się spostrzeżeniami, rozmawiamy o różnych tematach. Dzieje się naprawdę dużo.

Podoba się panu na Malcie? Jest pan zaskoczony, jak wygląda życie w tym niewielkim państwie?

Nigdy wcześniej tutaj nie byłem, więc nie miałem zielonego pojęcia, czego mogę się tu spodziewać. Byliśmy na kilku wycieczkach, dzięki czemu mogliśmy uzyskać mnóstwo informacji. Oprócz zwiedzania mamy też treningi. Panują tu dobre warunki, bo pogoda nie jest taka, że jest bardzo gorąco. Gdy wyjdzie słońce, to można pokusić się, by wyjść w krótkim rękawku. Warunki są o wiele lepsze niż o tej porze w naszym kraju.

ZOBACZ Darcy Ward szczerze o porównaniach z Bartoszem Zmarzlikiem. "Od 2016 roku walczylibyśmy o tytuły"

Dzisiaj pozostali kadrowicze to dla pana koledzy z reprezentacji, ale już za kilka miesięcy będą pana rywalami w walce o skład na Drużynowy Puchar Świata. Rozmawiacie o tym między sobą?

O rywalizacji o skład na DPŚ nie. Rozmawiamy jednak o wielu innych tematach, o życiu, o żużlu, o sprzęcie. Jesteśmy jak jedna wielka rodzina.

Stać pana na to, by wywalczyć miejsce w zespole trenera Rafała Dobruckiego na finał DPŚ we Wrocławiu?

Jak najbardziej. Teraz pozostaje kwestia tego, jak dobrze przygotuję się do sezonu. Dużo zależy też od sprzętu. Jak od początku trafi się z ustawieniami, silnikami, to później jest łatwiej. Trzeba wszystko ze sobą zgrać. Patrząc na moje wyniki z poprzednich lat, to uważam, że stać mnie na to, by wystąpić w Drużynowym Pucharze Świata.

Pewne miejsce ma pan za to w Fogo Unii Leszno. Ostatniego okresu transferowego zespół nie zaliczy do udanych. W porównaniu z sezonem 2022 wasz skład wydaje się słabszy. Nie ma pan obaw, że czeka was trudna walka o utrzymanie?

Jeszcze niedawno odnosiliśmy sporo sukcesów. Trudno mi w ogóle sobie wyobrazić, żebyśmy spadli z ligi. Wiadomo, że w życiu wszystko może się zdarzyć. Gdyby wszyscy zawodnicy z naszego składu odjechali bardzo słaby sezon, to niczego nie można wykluczyć. Nikt z nas tego nie chce. Czuję jednak, że stać nas nawet na play-offy. Wiadomo, że inne drużyny przynajmniej na papierze wydają się dużo mocniejsze od nas, więc nie ma sensu mówić o czymś więcej. Damy z siebie wszystko, a co z tego będzie, to już czas pokaże. Jest jeszcze okres zimowy, który musimy wykorzystać jak najlepiej. Każdy by chciał, żeby było łatwo. W żużlu często jest tak, że im trudniej, tym łatwiej.

W czym upatruje pan szans na awans do play-offów? 

Na pewno ważne jest to, że nasza drużyna jest złożona z zawodników, którzy powinni mieć ze sobą dobry kontakt. To też powinno nam pomóc. Dzięki temu będziemy dużo ze sobą rozmawiać, wymieniać się spostrzeżeniami. Jak jest dobra atmosfera, to można zdziałać wiele.

Po odejściu Piotra Pawlickiego i Jasona Doyle'a to na pana barkach będzie spoczywać rola lidera Unii. Będzie to dla pana problem, jakaś dodatkowa presja?

Nie czuję żadnej presji z tego powodu. Mówi się, że to ja będę liderem drużyny. Pamiętajmy jednak, że zespół składa się z siedmiu zawodników i wszyscy muszą pojechać na maksimum swoich możliwości. Każdy powinien dołożyć swoją cegiełkę, bo w pojedynkę nic się nie działa. Cała siódemka zawodników jest równie ważna.

Jak pan skomentuje decyzję Jasona Doyle'a, który złamał wcześniejsze ustalenia i przeszedł do Cellfast Wilków Krosno? Rozumie pan zachowanie Australijczyka?

Staram się zrozumieć obie strony. Patrzę na to i z perspektywy Jasona Doyle'a, i z perspektywy Unii Leszno. Szkoda, że tak się stało, bo miało to wyglądać inaczej. Tym bardziej że wcześniej zostało to już potwierdzone i ogłoszone. Z drugiej strony do gry weszły Wilki Krosno, które musiały wyszarpywać zawodników z innych klubów. Chcąc liczyć się w lidze, niestety dla nas krośnianie musieli pokusić się na takie ruchy. Nie znam szczegółów, jak to wyglądało, ale wiem, że kibice w Lesznie i sam prezes Piotr Rusiecki mają sporo żalu do Jasona. Na pewno zawodnik związany z drużyną przez długie lata czegoś takiego by nie zrobił, ale to nie są już moje sprawy. Ja staram się patrzeć na to, co mamy.

Zobacz także:
Kościuch gościem na zgrupowaniu jednego z klubów
Tak zareagował na polski paszport dla Tarasienki

Źródło artykułu: WP SportoweFakty