W porównaniu z ubiegłoroczną kadrą H.Skrzydlewska Orła Łódź w zespole znajduje się zaledwie pięć nazwisk. W ekipie z województwa łódzkiego zostało trio młodzieżowców oraz Timo Lahti i Niels Kristian Iversen.
Marek Cieślak w rozmowie z TV Orion sprawił, że zestawienie mogło wyglądać zupełnie inaczej.
- Skład był budowany nieco za "pięć dwunasta", bo dziwnym trafem pięciu zawodników zapragnęło zmienić barwy klubowe. Tego też nie mogłem zrozumieć, dlaczego. Czego by nie mówić o moim szefie, to pieniądze płaci - skomentował doświadczony trener.
ZOBACZ Świącik szczerze o Drabiku. "Wykreował swoją osobowość". W tle kulisy transferu do Wrocławia
Do drużyny po latach powrócili dwaj krajowi seniorzy, Tomasz Gapiński oraz Jakub Jamróg, a jedyną nową twarzą tak naprawdę jest Mateusz Tonder. Skład uzupełnia wypożyczony do Metalika Recycling Kolejarza Rawicz Tom Brennan oraz dwaj żużlowcy z kontraktami warszawskimi, Pontus Aspgren i Nick Skorja.
- Prezes udzielał się mocno, bo wiadomo, że trzyma koperty (śmiech). Chociaż ja byłem jeszcze w Unii, to moje nazwisko już było gdzieś w Orle i zawodnicy też dzwonili. I to nie jest słaba drużyna. Można powiedzieć, że jest kilka nazwisk, które w 1. lidze mogą dobrze jechać - powiedział otwarcie Cieślak.
Łodzianom marzy się, aby w końcu po wielu latach starań awansować do PGE Ekstraligi. W tym roku realizacja tego planu nie będzie łatwym zadaniem. Przynajmniej na razie łodzianie stawiają sobie cele, które na papierze muszą wykonać. - Trzeba wejść do szóstki, a potem się zobaczy. Mamy dużo czasu, aby to uporządkować i wydobyć na koniec coś najlepszego z tego zespołu - dodał trener.
Czytaj także:
Niebywałe! Z urazem kręgosłupa wystartował w wyścigu i go wygrał. Potem natychmiastowa operacja
Nie narzekał na brak ofert. "Będę miał się od kogo uczyć"