Koncepcja promowana przez przedstawicieli telewizji wywołała spore poruszenie w środowisku żużlowym, bo do tej pory wszyscy byli przyzwyczajeni do tego, że sezon kończy się we wrześniu, a w ostatnich latach, gdy tylko ktoś próbował organizować dodatkowe imprezy w październiku, to plany kończyły się fiaskiem. Władze klubów PGE Ekstraligi boją się, że ten eksperyment może zakończyć się gigantycznymi stratami finansowymi. Podobne stanowisko do władz Włókniarza Częstochowa ma choćby Fogo Unia Leszno.
- Moim zdaniem dyskusje na temat ewentualnego wydłużenia sezonu żużlowego powinny dotyczyć dopiero okresu zawartego w nowej umowie telewizyjnej. Nie jestem jednak zwolennikiem tego rozwiązania, bo w rozgrywaniu meczów w październiku dostrzegam dwa ogromne zagrożenia - przyznaje w rozmowie z WP Sportowefakty Michał Świącik, prezes częstochowskiego klubu.
- Po pierwsze, obawiam się, że kiepska pogoda może zniechęcić fanów do przychodzenia na stadion. Nie dość, że najważniejsze mecze nie będą odbywały się w należytej atmosferze, to kluby stracą na takiej zmianie duże pieniądze z powodu braku kibiców na stadionie. Tej różnicy finansowej nie uda się zrekompensować w żaden inny sposób. Druga sprawa, to duże ryzyko, że w danym sezonie nie uda się wyłonić mistrza Polski. Kilkudniowe opady deszczu pod koniec października mogą doprowadzić do tego, że dany tor byłby niezdatny do jazdy w danym roku i na kolejną szansę na rozegranie zawodów trzeba byłoby czekać aż do wiosny - dodaje.
Jego obawy są uzasadnione, bo w ostatnich latach w kilku ośrodkach pojawiły się problemy z frekwencją. Gdy kibice mają do wyboru udać się na stadion lub oglądać mecz w telewizji, wybierała drugą opcję. Dylemat może być jeszcze większy, gdy mecze będą rozgrywane przy niższych temperaturach i tego właśnie boją się ekstraligowe kluby. Wpływy ze sprzedaży biletów na mecze play-off to duży zastrzyk pieniędzy, bo kluby podwyższają zwykle stawki za wejściówki, a stadiony i tak są wypełnione do ostatniego miejsca. Spadek widowni o połowę na trzech meczach play-off może oznaczać nawet milion złotych mniej w kasie klubu.
Przynajmniej teoretycznie mniejszym problemem wydaje się ochrona przed deszczem. Wszystkie kluby są już wyposażone w plandeki, którymi można chronić tor przez dłuższy czas. Wystarczyłoby więc, by deszcz nie padał przez dwa dni, a nawierzchnię można byłoby bez problemu przygotować na najważniejsze spotkania.
Wiele wskazuje na to, że władze Canal+ nie poddadzą się tak łatwo i wydłużenie sezonu będzie warunkiem do zwiększenia kwoty nowego kontraktu telewizyjnego, który będzie obowiązywał od 2026 roku. Stacja chce, by uwaga kibica była rozłożona na więcej miesięcy, a ewentualne przerwy między kolejkami były wypełnione transmisjami z turniejów indywidualnych i innych imprez żużlowych.
Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj więcej:
Unia Leszno musi zapłacić gigantyczną karę za brak szkolenia
Będzie ważna zmiana w Grand Prix?!