W tym roku w Grand Prix pojedzie aż 14 uczestników poprzedniej edycji, a jedyną zmianą jest wymiana bardzo słabego w MŚ Pawła Przedpełskiego na Szweda Kima Nilssona. Po kiepskim sezonie mistrzostw świata, tym razem znów trudno spodziewać się powiewu świeżości i nagłego wzrostu poziomu.
Obecni uczestnicy doskonale wiedzą, że nie muszą się specjalnie starać, bo choć automatyczny awans do cyklu w kolejnym sezonie zapewnia sobie tylko pierwsza szóstka, to tradycja pokazuje, że na jedną z sześciu dzikich kartą mogą liczyć praktycznie wszyscy z dalszych miejsc. Ze stagnacji w żużlowym Grand Prix doskonale zdają sobie sprawę organizatorzy, a jako powiew optymizmu należy uznać słowa ambasadora cyklu, Tony'ego Rickardssona.
- Zgadzam się, że powinna być szansa, by 2-3 zawodników bez względu na narodowość mogło dołączyć do cyklu Grand Prix jeszcze w tym samym roku, tuż przed pierwszą rundą. Czasem zdarza się, że ktoś obudzi się 1 stycznia z myślą, że chce być mistrzem świata, a nagłe eksplozje formy, to przecież nic nadzwyczajnego. Dodatkowa możliwość kwalifikacji w roku rozgrywania mistrzostw sprawiłaby, że cykl mógłby być jeszcze lepszy. Zresztą już same kwalifikacje byłyby ekscytujące! Być może to się zmieni w przyszłości. Kto wie? - komentuje specjalnie dla WP Sportowefakty, Rickardsson.
ZOBACZ Darcy Ward szczerze o porównaniach z Bartoszem Zmarzlikiem. "Od 2016 roku walczylibyśmy o tytuły"
Szwed jest nie tylko ambasadorem cyklu Grand Prix, ale także doradcą promotora rozgrywek Francois Ribeiro. Niewykluczone więc, że sześciokrotny indywidualnych mistrz świata wie coś więcej i wkrótce usłyszymy o kolejnej reformie kwalifikacji do MŚ.
- Inna sprawa, że żużel upodabnia się do innych sportów motorowych, gdzie rok do roku w mistrzostwach świata rywalizuje praktycznie ta sama grupa zawodników. Nie jest niespodzianką, że akurat ci zawodnicy rywalizują w Grand Prix w tym roku, bo po prostu są oni najlepsi na świecie. Nie zgadzam się z zarzutami, że GP jest przez to słabsza. Zawody są bardzo interesujące. Zresztą całkiem możliwe, że nawet w przypadku zmiany formuły kwalifikacji, znów ci sami zawodnicy zdobyliby przepustkę do GP - dodaje Szwed.
Przypomnijmy, że obecnie awans do przyszłorocznego cyklu zapewnia sobie sześciu najlepszych zawodników klasyfikacji generalnej. Poza tym prawo do walki o mistrzostwo świata ma także mistrz Europy, trzech najlepszych żużlowców Grand Prix Challenge, a pięciu pozostałych jest nagradzanych dzikimi kartami.
Czytaj więcej:
Cieślak mówi o sprawie Tarasienki
Król sarkazmu kończy 57 lat