Europoseł zaangażował się w naszą akcję. Pomógł Rosjaninowi

WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Ryszard Czarnecki
WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Ryszard Czarnecki

Niedawno informowaliśmy o poważnej chorobie Andrieja Kudriaszowa, który musiał przedwcześnie zakończyć karierę, po tym, gdy lekarze zdiagnozowali u niego raka płaskonabłonkowego skóry. W pomoc Rosjaninowi zaangażował się nawet Ryszard Czarnecki.

W tym artykule dowiesz się o:

Europoseł PiS przyłączył się do apelu WP Sportowefakty i wstawił się za chorym zawodnikiem w ambasadzie Polski w Moskwie. 32-letni żużlowiec w ostatnim czasie znajdował się w kiepskim położeniu, a dodatkowo był odcięty od rodziny. W Bydgoszczy mieszka wraz ze swoją czteromiesięczną córką i żoną, która w ostatnim czasie musiała dzielić swój czas pomiędzy dwójkę domowników.

Rosjanin z polskim paszportem chciał, by do Polski mogły przyjechać jego siostra i teściowa, ale początkowo zgody na to nie wyrazili przedstawiciele ambasady naszego kraju, którzy stwierdzili, że nie zachodzą przesłanki, by w tym przypadku zrobić wyjątek dla obu pań. Od rozpoczęcia wojny obywatele Rosji mają zakaz wjazdu do naszego kraju, a wizy przyznawane są incydentalnie.

Z prośbą o ponowne zbadanie sprawy do ambasady RP w Moskwie zwróciła się redakcja WP Sportowefakty, a chwilę później sprawę podchwycił, znany z żużlowego zaangażowania, Ryszard Czarnecki.

Przejmująca deklaracja Kudriaszowa. Mówi o oddawaniu pieniędzy ze zbiórki i kosztach leczenia

- Mogę potwierdzić, że zarówno siostra, jak i teściowa zawodnika otrzymały już trzymiesięczne wizy do naszego kraju. Pierwsza od kilku dni jest już zresztą ze swoim bratem i pomaga mu w walce o zdrowie - przyznaje Czarnecki.

Sama podróż nie była łatwa logistycznie, bo siostra Kudriaszowa najpierw musiała pokonać drogę z rodzinnego Bałakowa do Moskwy, tam spędziła kilka dni w oczekiwaniu na wypełnienie formalności, a dopiero potem ruszyła w drogę do Kaliningradu. Stamtąd busem trafiła do Gdańska, a później do Bydgoszczy.

Sytuacja Kudriaszowa jest nieco lepsza niż choćby miesiąc temu, bo dzięki zbiórce zawodnik uzbierał ponad 170 tysięcy złotych na specjalistyczne leczenie. Poza tym został zakwalifikowany do programu leczenia raka skóry i jest już po pierwszym wlewie. O tym jednak, czy lek działa, dowiemy się najwcześniej za kilka tygodni. Przypomnijmy, że stawka jest naprawdę wysoka, bo żużlowcowi grozi amputacja nogi. Od kilku miesięcy nie może on swobodnie chodzić, a rak w okolicach kolana uciska nerwy i jest bardzo bolesny.

W pomoc zaangażowało się całe żużlowe środowisko, a koledzy z reprezentacji Rosji nie tylko wsparli go finansowo, ale także zachęcili do wpłacania pieniędzy innych zawodników.

Czytaj więcej:
Nowe informacje ws. Marka Grzyba
Choroba owiana tajemnicą. Cierpią na nią niemal wszyscy