Dla trzykrotnego Indywidualnego Mistrza Świata i legendy duńskiego speedwaya wspomniane wydarzenie było kolejnym w czasie jego wieloletnich startów, po którym musiał on przechodzić rehabilitację. Ten poważny uraz w teorii mógł już zakończyć karierę 45-letniego zawodnika, ale - co jest godne podziwu - jego przygotowania do zbliżającego się sezonu przebiegają zgodnie z planem.
Dla Nickiego Pedersena rok 2023 będzie bardzo intensywny. Niedawno przejął on po Hansie Nielsenie prowadzenie reprezentacji Danii i został menedżerem drużyny narodowej w sezonie, w którym do kalendarza wraca Drużynowy Puchar Świata (rywalizacja będzie miała miejsce pod koniec lipca, na torze we Wrocławiu). Dodatkowo ma nadal ścigać się dla ekipy Holsted Tigers w lidze duńskiej oraz ponownie chce być liderem ZOOleszcz GKM-u Grudziądz w polskiej PGE Ekstralidze.
Poza tym urodzony w Odense zawodnik występuje wraz ze swoją rodziną w duńskim reality show "Team Pedersen", gdzie widzowie mogą poznać zarówno kulisy jego startów na żużlu, jak i życia prywatnego. W czasie gdy bycie menedżerem reprezentacji Danii i gwiazdą telewizji dla niektórych byłoby zdecydowanie wystarczającą aktywnością, trzykrotny triumfator cyklu Speedway Grand Prix przyznaje, że nadal kocha życie na torze i nie pozwoli, aby to kontuzje decydowały o jego zakończeniu kariery.
Przejmująca deklaracja Kudriaszowa. Mówi o oddawaniu pieniędzy ze zbiórki i kosztach leczenia
Nie miał żadnych wątpliwości
- Wcześniej, gdy dwa razy doznałem złamania w szyi, wszyscy myśleli: "Ok, teraz przejdzie na emeryturę. Zrobił, co do niego należało". Byłoby uczciwie, gdybym zrezygnował ze ścigania, jednak nie chcę tego. Nadal kocham ten sport i jest on moim źródłem dochodu. To część mnie. Cały czas czuję, że włożyłem w to wiele. Nie robię tego ze względu na innych ludzi, a dla siebie, ponieważ mogę, sprawia mi to radość i to kocham. Nadal czuję, że mogę jeszcze sporo od siebie dać dla tego sportu - mówi Nicki Pedersen na łamach fimspeedway.com.
Po kontuzjach, które w ostatnich latach przytrafiały się temu utytułowanemu Duńczykowi, niejeden zawodnik nie wróciłby już na tor. Pedersena cechuje jednak ogromna determinacja, która za każdym razem pozwalała mu wracać do ścigania i robić to nadal na bardzo wysokim poziomie.
- Wiem, że z głową jest wszystko w porządku, zawsze tak było. Jestem dosyć silny mentalnie. Nie miałem żadnych wątpliwości odnośnie tego czy mogę ponownie się ścigać, czy nie. Nie myślałem o tym, czy będzie to bolesne, czy nie. Teraz nie odczuwam żadnego bólu, więc dlaczego miałby on się pojawić, gdy wrócę na tor i zacznę rywalizację? - pyta trzykrotny najlepszy zawodnik świata.
Zmienił sposób prowadzenia treningu
Nowy menedżer duńskiej kadry podkreśla jednocześnie, że jego obecna rekonwalescencja przebiega bez problemów i powrót nie powinien się opóźnić. Niedawno został on potwierdzony do startu w Kryterium Asów i już 26 marca będzie miał szansę rywalizować w mocno obsadzonym turnieju.
- Wszystko goi się prawidłowo, a to na pewno dobra wiadomość. Obecnie w ogóle nie odczuwam żadnego bólu w czasie swoich treningów. Muszę po prostu wrócić do formy, wsiąść ponownie na motocykl i skupić się na ściganiu - podkreśla Duńczyk.
Pedersen przyznaje jednak, że od czasu ostatniego złamania biodra, swoje przygotowania musiał prowadzić w mądry sposób.
- Przeważnie sporo biegałem. Lubię to robić, jednak aktualnie zamiast tego jeżdżę na rowerze. Wprawdzie teraz nic mnie nie boli, jednak długoterminowo chodzi o to, aby nie spowodować żadnych uszkodzeń i nie pozwolić, by wrócił u mnie ból w miednicy. Złamałem ją, przez co ucierpiała lewa noga. Wszystko jest na właściwym miejscu, jednak teraz, zamiast odpychać ją w czasie biegania, lepiej jest wywierać mniejszy nacisk na miednicę, jeżdżąc na rowerze - podsumowuje Nicki Pedersen.
Czytaj także:
Ważny krok juniora Stali Gorzów. Podpisał zagraniczny kontrakt
Prezes Polonii o rozmowach z Curzytkiem. "Dla mnie to nie jest do końca normalne"