Dwa i pół miesiąca spędził w Argentynie Patryk Wojdyło. Polski zawodnik udał się do Ameryki Południowej po to, by wystartować w otwartych indywidualnych mistrzostwach Argentyny na żużlu. Te zakończyły się jego triumfem. Jak przyznaje w rozmowie z WP SportoweFakty, czas spędzony w tym kraju dostarczył mu ogrom wrażeń.
Przychylni ludzie
Wojdyło do Argentyny dotarł pod koniec listopada. Nie miał żadnych problemów z zaaklimatyzowaniem się w nowym miejscu. Pomocną dłoń wyciągnęli do niego Argentyńczycy, dzięki którym niczego mu nie brakowało.
- Życie tam wygląda całkiem inaczej. Ludzie są spokojni, otwarci na nowe znajomości. Dwa różne światy. Nie miałem jednak problemów z zaaklimatyzowaniem się. Spotkałem samych życzliwych ludzi. Argentyńczycy są bardzo pozytywnie nastawieni do obcokrajowców. Nie spotkałem chyba osoby, która miałaby negatywne podejście do mnie. Mocno zżyłem się z tymi ludźmi. Prywatnie na pewno jeszcze się tam kiedyś wybiorę - mówi dla WP SportoweFakty Patryk Wojdyło.
Przejmująca deklaracja Kudriaszowa. Mówi o oddawaniu pieniędzy ze zbiórki i kosztach leczenia
Przebywając w Argentynie, Polak musiał przestawić się na tamtejsze jedzenie. - W Argentynie jest specyficzna kuchnia. Bardzo często na kolację jedzą tam asado, czyli takiego typowego, argentyńskiego grilla. Ogólnie oni kochają jeść mięso. Z natury tam się je tylko obiad i kolację, ale jak już jest śniadanie, to tak naprawdę tylko na słodko - dodaje.
Galopująca inflacja
Kiedyś Argentyna była wymieniana w gronie jednych z najbogatszych krajów świata. Obecnie w tym kraju jest potężny kryzys gospodarzy, a mieszkańcy muszą mierzyć się z inflacją na poziomie 95 procent. Według ekonomistów niebawem wskaźnik ten może dobić nawet do 130 procent.
- Na własne oczy można zauważyć, że panuje tam bieda. Są tacy, którzy mają pieniądze, ale też tacy, którzy żyją skromniej. Tam inflacja wynosi obecnie około 95 procent. Dało to popalić Argentyńczykom, którzy mocno odczuwają wzrost cen. Nie jest tak, że ta inflacja stanęła. Ceny potrafią zmienić się z dnia na dzień - mówi Wojdyło.
Feta po mundialu w Katarze
Zawodnik reprezentujący w Polsce ROW Rybnik przebywał w Argentynie w czasie, gdy ta sięgała po mistrzostwo świata w piłce nożnej w Katarze. Nasz rozmówca podkreśla, że sukces Lionela Messiego i spółki odbił się w kraju szerokim echem.
- Wszyscy świętowali, to było potężne wydarzenie. Drogi były pozamykane, ludzie siedzieli na wszystkim, na czym tylko się dało. Radość była ogromna. To trzeba przeżyć, bo to trudno jest opisać słowami. Spędzałem dużo czasu z Argentyńczykami, więc świętowałem razem z nimi - kontynuuje.
Problemy ze służbą celną
Podróż do Argentyny nie obyła się jednak bez kłopotów. Te napotkały Wojdyłę po przylocie do tego kraju. Okazało się, że na miejsce nie dotarł sprzęt żużlowy zawodnika. Na jego szczęście pomocną dłoń wyciągnęli organizatorzy mistrzostw Argentyny, dzięki którym Polak szybko odzyskał swój sprzęt.
- Od początku mistrzostw startowałem na swoim motocyklu, ale były jednak problemy ze służbą celną i to takie dość poważne. Dolecieliśmy do Argentyny, a paczki ze sprzętem nie doleciały. Dwa dni nie miałem swojego sprzętu. Musieliśmy trochę pokombinować, żeby odzyskać to, co nasze. Na szczęście wszystko przebiegło zgodnie z planem, a pomogli nam organizatorzy mistrzostw - podkreśla.
Argentyński żużel
Polscy kibice żużlowi są przyzwyczajeni do tego, że turnieje rozgrywane w naszym kraju trwają po około dwie godziny. Inaczej jest w Argentynie, gdzie jedna runda mistrzostw trwała nawet trzy razy dłużej.
- Zawody zaczynały się o godzinie 20, a potrafiły trwać nawet do 2 w nocy. Tam startowano w różnych kategoriach, na silnikach o mocy 50cc, 125cc, 250cc itd. Naprawdę trwało to dość długo - kontynuuje Wojdyło.
Dziwić nie może pora rozpoczęcia zawodów. Wszystko z myślą o zawodnikach, by ci nie musieli startować za dnia, gdy temperatury oscylują w okolicach 30 stopni Celsjusza. - Przez cały mój pobyt w Argentynie deszcz padał tam może przez cztery dni. Wtedy też przenieśli nam jedną z rund. Cały czas było jednak gorąco, ale przyjemnie - mówi.
Wojdyło przyznaje, że trudno tak naprawdę jakiekolwiek uwagi do samych organizatorów mistrzostw. - Choć są tam jeszcze delikatne braki, jak np. ruchy na starcie. Tam nikt na to nie zwraca tak dużej uwagi. Organizacyjnie, od momentu wjechania na stadion, nie mogę jednak powiedzieć złego słowa. Tory są bezpieczne, na każdym obiekcie były dmuchane bandy - podkreśla.
Czy polski zawodnik planuje w przyszłości powtórzyć podróż do Argentyny, by wziąć udział w otwartych indywidualnych mistrzostwach tego kraju?
- Szczerze mówiąc, jeszcze o tym nie myślałem. Muszę to wszystko przemyśleć, ale obecnie skupiam się na sezonie w Europie. Na pewno zebrałem cenne doświadczenie, które mam nadzieję, że zaprocentuje. To dobre przetarcie przed sezonem w Polsce. Pojechałem tam z myślą, żeby się rozwinąć i posprawdzać rzeczy, na które miałbym czasu w naszym kraju - zakończył Patryk Wojdyło.
Zobacz także:
Czy Kacper Gomólski opuści pierwsze kolejki?
Nie wszystkich przekonuje transfer Curzytka