Żużel. Sajfutdinow i Pedersen zamazują prawdziwy obraz. To może być spory problem

WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: Emil Sajfutdinow
WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: Emil Sajfutdinow

Emil Sajfutdinow i Nicki Pedersen podpisali kontrakty na starty w Wielkiej Brytanii w sezonie 2023. To jednak nie oznacza, że żużel na Wyspach ma się coraz lepiej. Kluczowa dla losów dyscypliny może się okazać sprawa turnieju Grand Prix w Cardiff.

W ostatnich latach największe żużlowe gwiazdy omijały Wielką Brytanię szerokim łukiem. Dość powiedzieć, że już jakiś czas temu z jazdy w tamtejszej Premiership zrezygnowali m.in. Tai Woffinden czy Fredrik Lindgren, którzy swego czasu należeli do najlepszych zawodników rywalizujących na Wyspach.

W sezonie 2023 na brytyjskich torach zobaczymy jednak Emila Sajfutdinowa oraz Nickiego Pedersena. Ważny kontrakt w Premiership posiada też chociażby Jason Doyle. To sprawia, że Brytyjczycy zobaczą nieco gwiazd, czego dawno nie obserwowano. Czy to przełom?

- Oby to były symptomy odrodzenia brytyjskiego żużla. Jeśli są to pierwsze jaskółki zwiastujące wiosnę w tej dyscyplinie na Wyspach, to na pewno byłaby to dobra wiadomość. Wiemy jednak, że światowa czołówka ciągnie nie garnie się do jazdy w Wielkiej Brytanii - powiedziała WP SportoweFakty Marta Półtorak, była prezes Stali Rzeszów.

ZOBACZ WIDEO: Holder mówi o kulisach przejścia do Fogo Unii. Miał też inne oferty i nie mógł uwierzyć w to, co zrobił Doyle!

Półtorak zwraca uwagę na to, że Sajfutdinow nie myślałby o jeździe na Wyspach, gdyby nie fakt, że Rosjanie zostali wykluczeni z międzynarodowych rozgrywek. Natomiast Pedersen, pomimo głośnego nazwiska, nie jest już pierwszoplanową postacią i nie ściga się m.in. w SGP. - Jak dla mnie, decydujący dla losów brytyjskiego żużla jest turniej Grand Prix w Cardiff - dodała była działacz.

Tymczasem w kwestii turnieju rozgrywanego w stolicy Walii nie ma dobrych wiadomości. Zawody dotychczas bezpośrednio organizował promotor mistrzostw świata, a po tym jak Francois Ribeiro odszedł z Discovery Sports Events, w firmie panuje spory chaos. - Wiemy, że już przed rokiem stadion w Cardiff świecił pustkami. Gdyby zrezygnowano z tego turnieju, to byłaby katastrofa dla żużla - oceniła Półtorak.

- GP Wielkiej Brytanii w Cardiff jest szansą dla żużla w tym regionie, by on całkowicie nie podupadł. Odpowiednia organizacja takich zawodów pozwala dotrzeć do nowych osób, sponsorów. Gdyby Cardiff zostało zastąpione jakimś innym, mniejszym obiektem, to nie wróżyłoby to najlepiej - podsumowała była działacz.

Czytaj także:
Legenda zmartwiona sytuacją Stali Gorzów. Podaje zaskakujące atuty
Cellfast Wilki Krosno chwalą się nowym zawodnikiem. To inwestycja

Źródło artykułu: WP SportoweFakty