Wywiady z dziadkiem i ojcem prezentowaliśmy niedawno na naszych łamach. Dziś domykamy trylogię, przepytując piętnastolatka z Tallina.
Frido Ving, najmłodszy z towarzystwa urzeka pokorą. Jest dużo spokojniejszy od taty, trochę nieśmiały, ale niemniej inteligentny. Świetnie mówi po angielsku, choć o sobie niespecjalnie chętnie. Nie ma w tym dzieciaku absolutnie nic z gwiazdorstwa, a obecność jakiegoś dziwaka z Polski, wypytującego o minione, bardziej go zastanawia, niż dodaje animuszu. Naszej rozmowie przysłuchuje się z zaciekawieniem.
Reino Viidas: Sportowiec sowiecki nie startował, dopiero jak nie miał obu nóg -->>
W minionym sezonie Frido Ving zaczął pisać własną historię, pokazując się żużlowemu światu co najmniej obiecująco. 13 miejsce w mistrzostwach Europy, 14 w mistrzostwach świata i 10 w turnieju Ekstraliga Camp - jak na debiutanta w klasie 250ccm i jednego z najmłodszych jej uczestników, to bardzo dobry prognostyk.
Kim Viidas: Klasyczny żużel jest nudny! -->>
ZOBACZ WIDEO Maksym Drabik: Ja wolę milczeć. Zobacz całą rozmowę z zawodnikiem Włókniarza!
Wiktor Balzarek: Frido, wyobrażasz sobie w ogóle życie bez motocykli?
Frido Ving Viidas: Wyobrażam sobie, ale go nie znam (śmiech). Odkąd pamiętam motocykle były zawsze. Jest taka rodzinna przypowieść, że najpierw opanowałem jazdę na dwóch kołach, a dopiero potem nauczyłem się chodzić. W sumie, kto wie czy tak nie było?
Do rozmowy wtrąca się Ken: Było! Jeszcze dobrze nie chodził, a skonstruowałem mu pierwszy motorek. Moim zdaniem najmniejszy motocykl do żużla jaki kiedykolwiek powstał!
Frido: Sam widzisz...
Czujesz się skazany na żużel?
Nie. Nikt mnie do niczego nie zmusza. Sam chcę.
No wyjścia to ty wielkiego nie masz, chłopaku! Nie korciło cię, żeby pójść z rówieśnikami w piłę pokopać?
W piłkę nożną? Boże, jaki to nudny sport... Nie, no czasem pójdę z kolegami pograć, ale bez wielkiego entuzjazmu. Gdzie tam jest adrenalina? Strata czasu, jak motocykle stoją w garażu.
Dużo masz tych motocykli?
Oj, uzbierało się. Jak tylko stawałem się większy, ojciec składał następny motocykl, dopasowany do wzrostu i wagi. I jeszcze go nie skończył, a już myślał o kolejnym.
Ken: No taką mam zajawkę, co zrobić. Ale cała sztuka polega na stopniowaniu przyjemności. Żeby młody miał frajdę i uśmiech na twarzy. I wyzwanie, aby ogarnąć kolejny etap wtajemniczenia. Nie sztuka posadzić dzieciaka na czymś, co mu wyrwie ręce i przestraszy.
Frido, ale w ogóle nie miałeś momentu zniechęcenia?
Czasem ogień był większy, czasem mniejszy, ale tata nie pozwalał się nudzić.
To kiedy postanowiłeś, że zostaniesz żużlowcem?
Jak miałem trzy miesiące i byłem w brzuchu mamy!
Frido uśmiecha się tajemniczo i zerka na rodziców. Ken jest lekko zmieszany, a do rozmowy włącza się jego żona, Annika: Dokładnie tak było! Poszliśmy na USG do lekarza, który prowadził moją ciążę. Jak się okazało, że będzie chłopak, Kenowi do reszty odbiło. Złapał lekarza za rękaw i szarpie: "Panie doktorze, panie doktorze a motorka pan tam jakiegoś nie widzi? Nie trzyma tam już młody kierownicy przypadkiem?" Lekarz zgłupiał, a ten dalej: "Bo widzi pan, on żużlowcem będzie, musi już zacząć trenować! Pokaż go pan! Nie, no sylwetka dobra, składa się w wiraż ewidentnie!" Na całe szczęście prorok Ken się pomylił i urodziłam samego dzieciaka, motorka nie stwierdzono...
Cała trójka wybucha zaraźliwym śmiechem, choć Ken jest bardziej czerwony niż przed chwilą.
Frido, wyobrażasz sobie w ogóle, że któregoś dnia wracasz do domu i mówisz ojcu, że motocykle przestały cię kręcić i odkryłeś w sobie inną pasję? Nie wiem, od jutra zaczynasz trenować balet?
Ken momentalnie blednie. Ewidentnie zwizualizował sytuację i jego wielkie, niebieskie oczy doznają potężnego wytrzeszczu. Łapie się za głowę i mówi coś, co pozwolę sobie przetłumaczyć jako "Jezu Chryste!"
Frido: No sam widzisz, ojca bym stracił... Ale poważnie mówiąc - nie. Mam inne zainteresowania, jak każdy nastolatek. Pogram na kompie, spotkam się z kolegami, pooglądam telewizję. Ale pasja, taka prawdziwa, jest jedna.
Dobra, Ken, zakryj uszy i nie słuchaj teraz. Młody, a nie jest tak, że spełniasz trochę sen o karierze taty?
Tato to tato, dziadek to dziadek, a ja to ja. Ja chcę spełniać swoje sny.
Jak na razie idzie ci nieźle i trzymam kciuki, żebyś dalej się tak rozwijał. Ale sport uczy pokory. Co będzie jak zabraknie dobrych wyników? Poradzisz sobie z presją, gdy przyjdzie gorszy czas?
Ale to nie jest tak, że ja coś już wygrałem. Jak jadę ścigać się na przykład do Szwecji, to zwykle zajmuję miejsca w środku stawki. Nie odstaję, ale nie zwyciężam. Więc spokojnie. Mam mnóstwo determinacji. Ważne żeby wyciągać wnioski.
Skoro tak, to powiedz mi jaka jest twoja najmocniejsza strona na torze?
Oj... (chwila ciszy). Nie, to chyba nie mnie oceniać. A ty jak uważasz?
Inteligencja. Bo przecież nie dobre starty!
No tak, z tymi startami to wiem... Ciągle się uczę. Gdybyś zapytał o najsłabszą, to byłoby prościej odpowiedzieć. Ale inteligencja... Co masz na myśli?
Masz taki naturalny dar czytania toru. Jak raz wyjedziesz na zewnętrzną i ona nie niesie, to drugi raz tego nie zrobisz. Poszukasz innego rozwiązania. Widać, że kombinujesz sporo pod kaskiem.
Miło słyszeć. Jeśli tak jest, to jakoś samo przychodzi...
Inteligencja to błogosławieństwo, ale i przekleństwo w żużlu. Sam kiedyś zobaczysz. Ale wróćmy na ziemię. Frido, jak to jest być żużlowcem w Estonii?
Być żużlowcem...? Tego jeszcze nie wiem. Na razie mogę powiedzieć jak to jest trenować żużel w Estonii.
No... Brawo ty, racja. Więc jak to jest trenować żużel w Estonii?
Ciężko. Gdyby nie ogromna pomoc i zaangażowanie rodziny i przyjaciół, byłoby to niemożliwe. W Estonii mamy dwa czynne tory. Niedaleko jest Tabasalu, gdzie treningi odbywają się co wtorki, a na wschodzie kraju jest jeszcze obiekt w Kohtla Nomme. Tam czasem też uda się pokręcić kółka.
Ale trenujesz też poza granicami kraju, prawda?
Tak, często bywamy z tatą na Łotwie, głównie w Rydze. Tam szkółka prężnie działa i jest dużo młodych chłopaków, z którymi można się pościgać. Dobra nauka. Na północy, w Finlandii też można trenować, a w minionym roku byliśmy kilka razy w Szwecji, gdzie brałem udział w różnych zawodach.
I nie smutno ci tak samemu? Nie masz w Estonii wielu rówieśników z którymi mógłbyś dzielić pasje. Do niedawna trzymałeś sztamę z Markusem Lillem, ale odkąd poszedł do wojska, nie masz z kim podróżować po Europie.
Tak, Markus mieszka niedaleko, ale ma przymusową przerwę od żużla. Z nim było na pewno raźniej. Ale to nie jest tak, że jestem jakimś odludkiem. Świat jest mały. Kumpluję się chociażby z Otto Raakiem z Finlandii, mam dobre relacje z chłopakami z Łotwy, a i w Estonii znajdziesz kilku młodych zawodników, z którymi się przyjaźnię.
Bycie adeptem z egzotycznego jak na żużel kraju pomaga? Zdarza się, że rywale nie traktują cię poważnie?
My się tutaj na północy wszyscy dobrze znamy, ścigamy się w niższych klasach już jakiś czas, więc nic takiego nie ma miejsca. Może jeśli chodzi o sprzęt, to trochę tak jest. Wiadomo, że pan Brian Andersen w pierwszej kolejności przygotowuje silniki dla "swoich" zawodników, a inni czekają w kolejce. Ale on też dużo mi pomaga i pokazuje. Nie ma zawiści, mamy wsparcie dookoła.
A co czułeś gdy zaproszono cię na Speedway Camp Ekstraligi do Torunia?
W ogóle inny świat. Dla mnie potężne wydarzenie. Stadion, cała otoczka, wielcy zawodnicy dookoła - no magia! Pierwszego dnia na treningu rozsypało mi się sprzęgło. A tu nagle znikąd pojawia się Greg Hancock, diagnozuję usterkę i mówi co trzeba poprawić. Potem został w moim boksie i udzielał wskazówek dotyczących jazdy, sylwetki na motocyklu. Nawet mnie trochę chwalił. Sam Greg Hancock, mistrz świata!
Kto jest twoim idolem? Hancock, Zmarzlik, ktoś inny?
Francis Gusts! Imponuje mi jego jazda, jest świetny. Widzę jaką drogę przeszedł od początku kariery, znamy się dobrze. Chciałbym iść w jego ślady i też robić takie postępy.
We Wrocławiu, podczas zawodów SGP3, Francis był w twoim teamie, prawda?
Tak. On ma w Polsce ma podpisany kontrakt we Wrocławiu i bardzo dobrze zna tor. Byli przy mnie również jego mechanicy. To jest właśnie to o czym mówiłem - współpracujemy z Łotyszami i pomagamy sobie wzajemnie. Ja w Rydze ścigałem się z jego młodszym bratem i to był naturalny odruch, że we Wrocławiu to oni chcieli pomóc mi.
Wiesz, że na trybunach miałeś największą publikę spośród zawodników przyjezdnych?
Wiem! Przyjechała rodzina, przyjaciele, znajomi. To bardzo dużo dla mnie znaczy. Jak masz takich ludzi dookoła, to świat jest lepszy. Bardzo im dziękuję!
Pójdziesz drogą Francisa i za kilka lat zobaczymy cię w Polsce?
Jeśli chcesz być żużlowcem, a ja bardzo chcę, to nie możesz nie jeździć w Polsce. Polska jest bezdyskusyjnie kluczem do kariery. Już powoli myślę o przeprowadzce.
Dzieciaku, ty w tym roku będziesz miał piętnaście lat! A szkoła?
Pandemia pokazała, że można uczyć się zdalnie. W Estonii jest to możliwe i praktykowane. Będę chciał w ten sposób pogodzić żużel i naukę. Nie mówię, że już, że w tym roku, ale to kwestia niedalekiej przyszłości. Tylko najpierw muszę nauczyć się języka polskiego.
Wiesz jaki jest trudny?
Estoński też łatwy nie jest. W ogóle co jest w sporcie łatwe? Chcesz zaistnieć w Polsce, musisz się dogadać – ojciec ciągle mi to powtarza. Ale na spokojnie, najpierw język, potem jazda na pięćsetkach, potem Polska.
A koledzy, rodzina, normalne życie? Naprawdę jesteś gotów?
Myślę, że tak, powoli się z tym oswajam. Chcę spróbować.
Jakie masz w takim razie plany na przyszły sezon?
Poprawić wyniki w klasie 250 i dużo trenować. Powoli zaczniemy też treningi na pięćsetkach. W tym roku spróbowałem pierwszy raz i było fantastycznie.
Myślałeś, żeby w wakacje pojechać na kilka miesięcy i skoszarować się w Danii, tak jak niedawno Markus Lill?
Raczej postawimy na Szwecję. W tym roku już tam jeździłem i bardzo mi się podobało.
Ken: Ale zrobimy to inaczej. Tam na miejscu zostawimy busa i sprzęt. Będziemy dolatywać, startować i wracać do siebie. Tak będzie szybciej i taniej.
Macie profesjonalnego busa?
Odkupiliśmy od takiego polskiego zawodnika, którego nazwiska nie wymówię...
No to szybko się tego polskiego nie nauczysz...
Dobra! Bućkofki?
Buczkowski. Mówiłem, że trudny język?
Ken puszcza oko do młodego: Ale pierwszym właścicielem był Mikkel Michelsen! Tak trzeba było powiedzieć, synek.
Motocykli wystarczy?
Wystarczy. Tylko trzeba wybrać najlepsze i przygotować silniki. Tato ogarnie.
A propos - a jak jest ze znajomością sprzętu u ciebie? Ojciec w ogóle daje potrzymać jakieś narzędzia, czy wszystko robi sam?
Ken: Oj tam, oj tam... Bez przesady (śmiech).
Frido: A jak się nam na wiosnę zapalił motocykl na treningu, to byłeś szczęśliwy, bo z takim defektem jeszcze nie miałeś do czynienia, pamiętasz?
Ken: Lubię to i się znam. A jak pojechałem do Finlandii na długi tor i tylko ja zauważyłem, że Kylmaekorpi nie ma osiowości w motocyklu? Potem mi dziękował. A jak na węch poczułem, że coś jest nie tak w twoim sprzęgle na drugim końcu toru w Libercu? A jak...
Hello! Stop! Frido, ogarniasz coś przy motocyklach, czy nie?
Tak, podstawowy serwis zrobię. Do ojca mi daleko, ale pojęcie mam.
Silnik z ramy do ramy przełożysz?
Frido zastanawia się dłuższą chwilę. Sprawia wrażenie jakby ustalał w myślach kolejność czynności. Co ciekawe Ken milczy. Patrzy na dzieciaka i bardziej ode mnie czeka na odpowiedź.
W sumie... Dałbym radę, ale szybko by nie było.
Na twarzy Kena wyraźna ulga.
Kto wam tuninguje motocykle?
Brian Andersen, Brian Karger, różnych rzeczy próbujemy.
Masz już jakichś sponsorów?
Tutaj siedzą... Rodzina i przyjaciele. To niszowy sport. Może, jak kiedyś coś osiągnę, to będzie zainteresowanie.
Jak u ciebie z przygotowaniem fizycznym? Trenujesz w zimie coś pod kątem żużla?
Nie chciałbym, żeby to jakoś głupio zabrzmiało, ale fizycznie nigdy nie miałem kłopotów. Jestem sprawny. Zimą wystarczy mi trochę biegania.
W tym roku podczas SGP3 ścigaliście się w potwornych upałach. Jak dawałeś radę?
Jechaliśmy na cztery kółka, ale jakby trzeba było na osiem, to bez problemu. Zupełnie nie robiło to na mnie wrażenia. Sam się trochę dziwiłem, że innym kolegom ktoś masuje ręce... Ot, trochę litrów potu więcej. Upał mnie nie zaskoczył, bardziej fakt jak zmienił się tor z pierwszego dnia zawodów na drugi. I ustawienia sprzętu, w których się mocno pogubiliśmy.
Jesteś zadowolony z zeszłorocznych wyników?
Tak. Mogło być lepiej, ale jest OK. Wiem jakie były błędy i co poprawić. Wnioski wyciągnięte.
A tak już na koniec - przysłuchiwałeś się naszej rozmowie z ojcem i dziadkiem. Masz jakieś wnioski?
Dla mnie to było jak lekcja historii. Pytasz o rzeczy, o które nikt nie pyta, o których sam nie wiedziałem. Teraz tym bardziej doceniam ich osiągnięcia.
Tak. Ja też sporo zrozumiałem. Widzisz, lecąc do was miałem w głowie tezę nie do obalenia, że to twój ojciec trafił na najlepszy czas w estońskim żużlu i mógł osiągnąć najwięcej. Nie miałem racji. Ty możesz więcej.
Ale to inne czasy...
Nie mam wątpliwości, że Reino i Ken osiągnęli w sporcie tyle, ile na tamten czas mogli. Tak samo nie mam, że podobnie będzie z Tobą. Za trzy lata będziesz pełnoletni i sam pokierujesz swoją karierą. W jakim miejscu widzisz się za trzy lata?
Oj, nie mam pojęcia. Mam ambicje i marzenia, ale... nie, nie wiem.
Ekstraliga, jakiś dobry klub, występy przy pełnych trybunach i medal cenniejszy od tego, jaki ma Rene Aas. Pasuje?
Pasuje! Chociaż brzmi jak sen.
Wszystkie zdjęcia w artykule pochodzą z archiwum rodziny Viidas, oraz z ich profilów na FB.
Od autora: ogromne podziękowania za organizację, tłumaczenia, poświęcony czas i wszystkie merytoryczne wskazówki dla Kristy i Rait Roostfeldt. Bez Waszej pomocy to się nie mogło udać! Tänan teid väga!