Do startu żużlowych rozgrywek pozostały jeszcze prawie trzy tygodnie, a część z klubów nie miała jeszcze okazji do treningów na własnym obiekcie. W niewiele lepszej sytuacji są zawodnicy Fogo Unii Leszno i Enea Falubazu Zielona Góra, ale przedstawiciele tych klubów zdecydowali, że mimo opóźnień w przygotowaniach do sezonu, nie ma sensu odwoływać zaplanowanych sparingów.
- Na te mecze umówiliśmy się już w grudniu, więc jeśli pogoda pozwoli na rozegranie tych meczów, to nie ma powodów, by z nich rezygnować. Zresztą nikt z zawodników nie protestował, by już teraz startować spod taśmy - przyznaje opiekun Unii, Piotr Baron.
Leszczynianie pierwszy raz na tor wyjechali w sobotę, a w niedzielę zorganizowany był drugi wyjazd na tor. Zawodnicy skupiali się przede wszystkim na odzyskaniu czucia motocykli i rozjeżdżeniu nowych ram. Już we wtorek czeka ich pierwsze poważne wyzwanie. Sparing z Falubazem będzie dla wszystkich zawodników leszczyńskiego klubu jednocześnie pierwszą okazją do ścigania spod taśmy.
ZOBACZ WIDEO: Maksym Drabik: Nie wiem, jaki stan emocjonalny będzie mi towarzyszył przy pierwszych meczach
W sparingu nie weźmie udziału Chris Holder, który po weekendowej wizycie w Lesznie dostał od szkoleniowca wolne na uporządkowanie swoich prywatnych spraw. Zawodnik przeprowadza się w Wielkiej Brytanii, a w Lesznie wolą, by jak najszybciej załatwił te sprawy przed sezonem. Ostatecznie Australijczyk powinien pojawić się w czwartkowym rewanżu przed własną publicznością.
- Uważam, że lepiej wchodzić sezon poprzez sparingi niż samotną jazdę na treningach. Po dwóch porządnych treningach moi zawodnicy wiedzą już co robić i jestem przekonany, że sparing w Zielonej Górze wyjdzie im na dobre. O sprawdzaniu sprzętu, czy jakiejkolwiek weryfikacji nie ma jednak co myśleć, bo na to przyjdzie czas tuż przed startem PGE Ekstraligi - dodaje Baron.
Czytaj więcej:
Śpiewający powrót na tor Nickiego Pedersena
Dosypali nawierzchni. Mają kłopot