Państwowe pieniądze zalewają żużel. "To draństwo"

WP SportoweFakty / Łukasz Forysiak / Na zdjęciu: kibice Falubazu Zielona Góra
WP SportoweFakty / Łukasz Forysiak / Na zdjęciu: kibice Falubazu Zielona Góra

Siedem z ośmiu klubów żużlowej PGE Ekstraligi może liczyć na znaczące wsparcie spółek Skarbu Państwa. W związku z tym na stadionach w sezonie 2023 może trwać kampania wyborcza. - To draństwo ze strony PiS - komentuje Jan Krzystyniak, były żużlowiec.

For Nature Solutions KS Apator Toruń to jedyny klub w PGE Ekstralidze, który nie może liczyć na państwowe pieniądze. Nie jest to zaskoczeniem, biorąc pod uwagę, że należy on do Przemysława Termińskiego, który w przeszłości był senatorem z ramienia Platformy Obywatelskiej. Do pozostałych ośrodków żużlowych publiczne środki płyną ogromnym korytem.

Rekordzistą jest Platinum Motor Lublin. Aktualny mistrz kraju wspierany jest przez Orlen, który od sezonu 2023 wszedł w nazwę drużyny i będzie w ten sposób promował swoje oleje silnikowe. Drużyna może też liczyć pieniądze Grupy Azoty, Bogdanki, Lotto i PKO BP. W ten sposób państwowe firmy stanowią o sporej części budżetu lubelskiej ekipy.

Ostatnio było też głośno o Enea Falubazie Zielona Góra, po tym jak na konferencji przedstawiającej nowego, państwowego sponsora pojawił się Łukasz Mejza. Polityk został usunięty z rządu po serii artykułów Wirtualnej Polski, w których opisywaliśmy jego wątpliwe moralnie biznesy. Mimo to, Mejza ma w nadchodzących wyborach parlamentarnych otrzymać wysokie miejsce na liście Prawa i Sprawiedliwości.

ZOBACZ WIDEO: Janowski o relacjach ze Zmarzlikiem. "Zaskoczę tych, którzy myślą inaczej"

Kampania wyborcza na stadionach

Łukasz Mejza przekonał się na wspomnianej konferencji, że nie będzie miał łatwo z kibicami. Usłyszał od nich, że ma "wy***ć" i władze Falubazu musiały negocjować z fanami, prosząc ich o opuszczenie sali. Zdaniem Jana Krzystyniaka, powinno to dać politykom do myślenia.

- Im bliżej wyborów, to osoby pokroju Mejzy będą chętniej pojawiać się na stadionach, ale powinny się nad tym zastanowić. Może być tak, że ich działalność przyniesie odwrotny skutek od zamierzonego. Przecież nie wszyscy wyborcy są fanami żużla. Części społeczeństwa nie podoba się to, że ich pieniądze finansują profesjonalny sport - mówi WP SportoweFakty Jan Krzystyniak, były zawodnik Falubazu.

Podobne spostrzeżenia ma Marta Półtorak. Była prezes Stali Rzeszów i przedsiębiorczyni z Podkarpacia jest oburzona tym, że takie osoby jak Łukasz Mejza pojawiają się w pobliżu polskiego żużla. - Wiemy, że ciągną się za nim mało chlubne wydarzenia, a klub jeszcze chwali się nim, zapraszając go na konferencję. Tu nie ma powodów do dumy - uważa.

Półtorak chwali też reakcję kibiców Falubazu, którzy sprzeciwili się Mejzie. - Zareagowali właściwie. Na miejscu działaczy bym się zastanowiła, czy pieniądze "załatwione" przez tego pana są warte negatywnych emocji i skojarzeń, jakie się z tym wiążą. Sport powinien być wolny od takich osób - dodaje była prezes rzeszowskiej Stali, a obecnie sponsor Cellfast Wilków Krosno.

Dlaczego kluby wyciągają ręce po państwowe pieniądze?

Skąd tak duża obecność spółek Skarbu Państwa w polskim żużlu? Zdaniem Półtorak, nadchodząca kampania wyborcza to tylko jeden z czynników. Drugim jest kryzys gospodarczy wynikający z wysokiej inflacji i wojny w Ukrainie. - Rok 2023 będzie trudny dla wszystkich. Nie tylko dla żużla, ale też dla gospodarki, polskiego społeczeństwa. Działacze o tym wiedzą - komentuje była prezes "Żurawi".

Półtorak zdradza, że już teraz docierają do niej sygnały o pewnych zaległościach w klubach, które nie wywiązują się z umów zawartych na sezon 2023, a największe wydatki działaczy dopiero przed nami.

Również Krzystyniaka nie przekonuje fakt, że kluby w dobie recesji nie mają pieniędzy, więc muszą sięgać po publiczne pieniądze. - To nie ma nic wspólnego ze sportem. To są tak naprawdę pieniądze podatników, które trafiają do prywatnych klubów i działaczy, a o wszystkim decyduje PiS. Mamy niedofinansowane szpitale, szkoły, przedszkola. Za to dla klubów środki się znajdują. To draństwo - uważa były żużlowiec.

Ze sportu do polityki. Nigdy w drugą stronę

Sport i polityka od lat często się krzyżują. Marta Półtorak zwraca uwagę na przypadek Roberta Dowhana, który najpierw osiągnął sukcesy jako prezes Falubazu Zielona Góra, a następnie uzyskał mandat senatora. - Jeśli ktoś wykazał się jako dobry zarządca klubu, stał się osobą rozpoznawalną, to może się przekładać na politykę i wtedy wszystko w porządku - ocenia była działacz.

- Gorzej jak mamy działalność w drugą stronę, że poseł zrobił coś złego i chce nagle zaistnieć w blasku fleszy, wykorzystując do tego popularność żużla - dodaje Półtorak.

Weryfikację "żużlowych" polityków zapowiedział już Ryszard Czarnecki. Były prezes żużlowej Betard Sparty Wrocław i europoseł PiS od dawna pojawia się na stadionach, jest jednym z ambasadorów mistrzostw Europy.

- Będę oceniał polityków, którzy pojawili się przy żużlu, z różnych opcji. Mam nadzieję, że ich miłość do żużla jest trwała i nie okaże się, że jeden dzień po wyborach już ich nie będzie. To byłoby nieuczciwe. Jeżeli ktoś się zakochał w żużlu, to fajnie, ale ja powiem "sprawdzam" i zobaczę, jak to będzie za kilka miesięcy. Wierzę, że ci politycy, którzy teraz pokazują się przy żużlu, również będą to robić w przyszłym roku - powiedział ostatnio Czarnecki w Magazynie PGE Ekstraligi w WP SportoweFakty.

Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj także:
- Zdunek Wybrzeże Gdańsk blisko dwóch transferów?!
- Ważna decyzja w sprawie pierwszej kolejki PGE Ekstraligi. To uratuje mecze?

Źródło artykułu: WP SportoweFakty