Żużel. Były prezes jest rozczarowany. "PSŻ to jeden z faworytów do spadku"

WP SportoweFakty / Sandra Rejzner / Na zdjęciu: Jonas Seifert-Salk
WP SportoweFakty / Sandra Rejzner / Na zdjęciu: Jonas Seifert-Salk

Leszek Tillinger nie gryzie się w język. Jego zdaniem poznańska drużyna powinna być mocniejsza. - Rynek ogranicza, zgoda, ale idąc ligę wyżej, trzeba mieć tego świadomość. Należało zawalczyć o kogoś jeszcze - mówi były prezes bydgoskiej Polonii.

Część ekspertów przepowiada ebebe.pl PSŻ-owi Poznań ciężki bój o utrzymanie. W skład tego grona wchodzi Leszek Tillinger. Były prezes Polonii Bydgoszcz mówił nawet o niewykorzystanym potencjale zespołu z Poznania i przespaniu szansy na to, by wzmocnić zespół.

"Brakuje lidera"

Z drugiej jednak strony trzeba przyznać, że pierwszoligowy rynek był zabetonowany, a duże nazwiska zarezerwowane dla klubów, mających chrapkę na awans do elity.

Nie brakowało także zawodników, którzy zdecydowali się pozostać w dotychczasowych zespołach po udanym sezonie. Kluby z 1. Ligi Żużlowej w pewien sposób podzieliły tort między sobą, a dla beniaminka zabrakło kawałków. Naturalnie trudno się temu dziwić, bo wygrywać chce każdy.

- Poznań to nie jest ośrodek bez tradycji. Promowano to miasto, organizowano w nim różne imprezy. Sama aglomeracja jest duża i teoretycznie powinno być łatwiej pozyskać klubowi sponsorów. Nie wiem, czy na przeszkodzie stanął budżet, czy skończyły się opcje na rynku, on czasami ogranicza, ale ostatecznie zabrakło konkretnych działań. Wchodząc ligę wyżej, trzeba mieć jasny plan i świadomość, jak to działa, by z niej szybko nie spaść. Obawiam się, że PSŻ-owi tego planu w pewnym sensie zabrakło - mówił Leszek Tillinger w rozmowie z WP SportoweFakty.

- Oczywiście na tym etapie nie chcę skreślać zespołu z Poznania i mówić przed rozpoczęciem rozgrywek, że będzie czerwoną latarnią, bo do tego jeszcze daleka droga. Niemniej na papierze zespół nie wygląda na mocny, biorąc pod uwagę standardy zaplecza najlepszej żużlowej ligi świata i jest niestety jednym z faworytów do spadku. Przede wszystkim gołym okiem widać problem w postaci braku zdecydowanych liderów, bo jednak nie zakwalifikowałbym jako takiego Antonio Lindbaecka - dodał.

ZOBACZ WIDEO: Janowski o medalu w Grand Prix: Krąży wśród znajomych. Dobrze, że wreszcie jest

"Liczy się efekt końcowy"

W Poznaniu nie brakuje dobrze znanych polskim kibicom zawodników. Wśród nich między innymi solidny Aleksandr Łoktajew, który jednak przez tragiczne wydarzenia na wschodzie nie jeździł przez cały miniony sezon. Zdaniem Tillingera, w Poznaniu powinni za wszelką cenę starać się o jedno rozwiązanie.

- Zarówno Adrian Miedziński, jak i Matej Zagar byli dostępni na rynku i uważam, że trzeba było się nimi zainteresować i zatrudnić ich za wszelką cenę. Każdy z tych zawodników mógłby być liderem PSŻ-u. Inna sprawa, czy Słoweniec przyjąłby ich propozycję, ale uważam, że trzeba było działać, bo gra toczyła się o sporą stawkę, czyli utrzymanie - tłumaczył były prezes.

- Początek sezonu będzie trudny i myślę, że poznański zarząd musi myśleć o wzmocnieniach w trakcie rozgrywek, na przykład w majowym okienku transferowym. PSŻ powinien być bardziej aktywny na rynku. Nie wiem, kto ich przelicytował i o jakich żużlowców chodziło, ale liczy się efekt końcowy - podsumował Leszek Tillinger.

Rozmawiał Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SPortoweFakty

Zobacz także:
Były prezes wytypował wynik meczu Abramczyk Polonii. "Nie spodziewam się pogromu"
Wiktor Przyjemski: Gdy staję pod taśmą, nie czuję żadnego stresu

Komentarze (2)
avatar
falubert
8.04.2023
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Faworyt do spadku? 
avatar
zulew
8.04.2023
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Rzeczywiście, zgodnie z wyliczeniami papierowymi Poznań powinien spaść.