Żużel. Wiktor Przyjemski: Gdy staję pod taśmą, nie czuję żadnego stresu

WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Na zdjęciu: Wiktor Przyjemski
WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Na zdjęciu: Wiktor Przyjemski

Wiktor Przyjemski przyznał, że jego piętą achillesową są przyczepne tory. - Cały czas nad tym pracujemy. Czasem lepiej odpuścić niż zrobić komuś krzywdę. Dam z siebie 120 procent, bo kibice zasługują na awans - mówił między innymi bydgoski żużlowiec.

Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty: Przed Abramczyk Polonią trudny sezon, z kolei przed tobą drugi pełny w roli żużlowca. Czujesz się na motocyklu lepiej niż w ubiegłym sezonie?

Wiktor Przyjemski, żużlowiec Abramczyk Polonii Bydgoszcz: Szczerze mówiąc, nie wiem. Startów nie było zbyt dużo, a odpowiedź na to pytanie da dopiero prawdziwe ściganie w lidze. Patrząc jednak na te kilka startów i treningi przy S2, które są już za mną, mogę powiedzieć, że czuję się na motocyklu dosyć swobodnie. Moja sylwetka się trochę zmieniła, poprawiłem ten element, co cieszy.

Mogę mieć mieszane uczucia, bo najpierw odjechałem udany turniej w Częstochowie, a później przyszło Kryterium Asów, gdzie dały nam się we znaki problemy sprzętowe. Z kolei sparing przeciwko Cellfast Wilkom nie mógł się dla mnie lepiej ułożyć, to był właściwie wymarzony występ. Czy jestem w formie? Zobaczymy w sobotę.

Mówiłeś o pracy nad sylwetką. Poprawa przychodzi wraz z kolejnymi przejechanymi wyścigami, czy to za mało? 

Zimą przygotowanie do sezonu było podobne, jak do zeszłego, ale wprowadziliśmy delikatne korekty, inne ćwiczenia. Dużo jeździłem również na crossie, nawet byłem w tym celu dwa tygodnie na Sardynii. Ponadto końcówka minionego sezonu była intensywna, a co za tym idzie przerwa od startów krótsza. Być może dlatego jest progres.

Twój menedżer powiedział, że przejechałeś pierwszych kilka okrążeń i oznajmiłeś, że czujesz się komfortowo.  

Rzeczywiście, odjechałem kilka kółek na pół gazu, chłopacy sprawdzili, czy sprzęt się dobrze zachowuje, a potem stanąłem pod taśmą i czułem się, jakby tej przerwy wcale nie było. Tata też mnie chwalił, mówił, że moja sylwetka wygląda lepiej. Nic, tylko się cieszyć.

ZOBACZ WIDEO: Budżety uszczuplone po wyborach? Europoseł PIS mówi o rozliczaniu polityków i Łukasza Mejzy

Dojrzewasz razem z żużlem. Z biegiem lat patrzysz na dyscyplinę inaczej?

Na pewno obserwuję wszystko z innego kąta. Motocykle towarzyszą mi od wczesnego dzieciństwa. Wszystko zaczęło się jak miałem siedem lat. Na samym żużlu może nie pojeździłem jeszcze za dużo, bo mini żużel to bardziej zabawa, porównując do profesjonalnego ścigania, ale do tego sporo jeździłem na crossie i do maszyn ciągnęło mnie, odkąd pamiętam.

Wciąż uczę się nowych rzeczy, w dorosłym żużlu jest zdecydowanie więcej jazdy pod bandą, prędkości są większe, cały czas poprawiam ten element. Trzeba szlifować warsztat, dobór przełożeń. Jest wiele do zrobienia. Wyzwań się nie boję, ale na pewno staram się mieć w sobie dużo pokory.

Strach w tej dyscyplinie nie jest niczym niespotykanym. Wielu zawodników podkreśla, że stając pod taśmą czuje stres, a adrenalina buzuje.

Niektórzy patrzą na mnie ze zdziwieniem, bo gdy podjeżdżam na start, nie czuję żadnego stresu. W tym sezonie w Częstochowie wkradła się mała doza niepewności, bo po raz pierwszy w tym roku brałem udział w wyścigu spod taśmy na standardowych warunkach. My jednak umiemy sobie jakoś ze stresem poradzić.

Być może dlatego tak świetnie radzisz sobie na starcie?

Na pewno tak. To właściwie najważniejszy element w żużlu. Lepiej bronić pozycji, a nie przedzierać się do przodu, nie ma sensu utrudniać sobie życia już na początku (śmiech). Może faktycznie przez to, że ten stres jest u mnie praktycznie zerowy, wszystko przychodzi łatwiej. Cieszę się, że wyćwiczyłem ten element, bo dzięki temu jestem dużo lepszym zawodnikiem.

Kontuzja, którą odniosłeś w zeszłym roku, nie zaburzyła twojej pewności siebie?

Bardziej pozwoliła wyciągnąć wnioski na przyszłość. Dalej czułem się pewnie, uraz okazał się jednak o tyle uciążliwy, że w kluczowym momencie wykluczył mnie ze startów na ponad dwa tygodnie i wybił z rytmu. Walczyliśmy z teamem o jak najszybszy powrót do ścigania, udało się wrócić w Gdańsku, ale po dobrym pierwszym biegu niestety rana się otworzyła.

To był pech, bo chciałem jechać i czułem się na siłach. Później wszyscy pamiętają nieszczęsny dla mnie i naszej drużyny pierwszy półfinałowy mecz na wyjeździe z Enea Falubazem Zielona Góra. Na pewno jesteśmy mądrzejsi jako zespół i lepiej będziemy radzić sobie z takimi sytuacjami w przyszłości.

Czujesz czasami ból?

Sporadycznie i mam nadzieję, że w tym sezonie nie będę czuł. W Halstavik na przykład było zimno i palec trochę bolał, ale to pewnie przez temperaturę. Pod koniec sezonu uraz był wciąż dosyć świeży, a co za tym idzie powodował dyskomfort, ale mam nadzieję, że to już przeszłość.

Początek sezonu, a na twoim koncie niezłe nazwiska. Między innymi Mikkel Michelsen, czy Jason Doyle.

Ustaliłem sobie mały cel przed rywalizacją w Częstochowie, żeby pokonać kilku zawodników z PGE Ekstraligi. Udało się z Mikkelem, udało się z Jakubem Miśkowiakiem, z którym miałem niekorzystny bilans w przeszłości. Powalczyłem także z Kacprem Woryną. Co mogę więcej powiedzieć. Fajnie. Małymi kroczkami do celu.

Cel Abramczyk Polonii może być tylko jeden...

Awans. Mamy przed sobą wiele meczów i mówiąc w przenośni długą rozgrzewkę w postaci rundy zasadniczej. Raczej nie mam obaw, że nie znajdziemy się w play-offach, bo to byłaby katastrofa. Wszystko się rozstrzygnie w tamtej fazie. Ja na pewno będę dawał z siebie 120 procent żeby dać kibicom awans, bo na to zasługują, ale pamiętajmy zawsze, że to tylko żużel. W zeszłym sezonie w decydującym momencie straciliśmy Adriana Miedzińskiego, ja też miałem kontuzję. Jeżeli ominą nas urazy, mamy szanse.

Niektórzy określają cię liderem. Szczerze, zgodzisz się z takim mianem?

Raczej tego nie słucham. Robię swoje. W teamie mamy takie podejście, że każdy jest równo traktowany, nikogo nie faworyzujemy. Ja zawsze mówię, że nie ma kogoś takiego jak lider. Są zawodnicy głodni punktów.

Masz jakiś cel na nowy sezon, chciałbyś osiągnąć konkretną średnią?

Rok temu nikt się nie spodziewał, łącznie ze mną, że pojadę na takim poziomie. Nie chcę nakładać na siebie zbyt dużej presji. Fajnie byłoby wyrównać osiągnięcia sprzed roku, ale nie mam na to wielkiego ciśnienia. Stawiam sobie małe cele przed zawodami i to wystarczy. Na pewno dam z siebie maksimum.

Wiele osób widziało cię w PGE Ekstralidze. Czujesz się już na nią gotowy?

Przyda mi się rok na przetarcie. Odjechałem dopiero półtora sezonu, nadal mogę się wiele nauczyć na zapleczu. Poza tym uwielbiam Bydgoszcz, tu jest mój dom. Kibice dają mi do zrozumienia, że jestem lubiany, a ja odpłacam się im za gorący doping jak najlepszą jazdą.

Chcemy dalej rozwijać się tutaj, bo czuję, że to była dobra decyzja. W tym miejscu chciałbym również podziękować fanom. Zawsze wasz doping jest mega mocny. Mam nadzieję, że w sobotę usłyszymy was na starcie, ale właściwie jestem pewny, że jak zwykle nie zawiedziecie i będziecie z nami. Bardzo wszystkim wam dziękuję.

Co uważasz nadal za swoją słabszą stronę?

Przyczepne tory. Ciągle nad nimi pracujemy. Pod koniec sezonu pokazałem, że trochę lepiej na nich jeżdżę. Na przykład na jednym z turniejów zaplecza kadry cały czas padał deszcz, a jednak podołałem. Uczymy się dopasowywać sprzęt do takich warunków, ja uczę się na nich jeździć. Zrobiłem postęp i mam nadzieję, że będzie coraz lepiej.

Spadła na ciebie lawina krytyki po turnieju IMŚJ w Pradze...

Na początku mnie to trochę przybiło. Ale Celina Liebmann jeździ na żużlu jak każdy inny zawodnik. Nie patrzę na to, że przegrałem z dziewczyną, ona również może wygrać z każdym. Może kobiet w tym sporcie jest niewiele, ale to nie znaczy, że nie mogą być skuteczne. Ludzie niech piszą, co myślą, mają przecież do tego prawo.

Ja nie biorę tego do siebie, skupiam się na pracy. Tamte zawody w ogóle były pechowe. Tak naprawdę nie mogłem złożyć się dobrze w łuk, bo najeżdżałem na dziurę i od razu podnosiło mój motor. Wyznajemy w zespole taką zasadę, że lepiej odpuścić niż złapać niepotrzebną kontuzję albo zrobić komuś krzywdę.

Święta w tym roku na torze?

Tak miało być, ale pogoda nieco krzyżuje plany. Byłem jednak na to gotowy. Jestem głodny jazdy. W sobotę rusza liga, więc sezon zaczyna się na dobre. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie po naszej myśli i pokażemy, że rzeczywiście jesteśmy jednymi z faworytów do awansu. Celujemy w tym meczu tylko w zwycięstwo, jak zresztą w każdym kolejnym. Od ubiegłego roku nic się w tej kwestii nie zmieniło.

Rozmawiał Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty

Zobacz także:
Były prezes wytypował wynik meczu Abramczyk Polonii. "Nie spodziewam się pogromu"
Poważna choroba zaburzyła jego plany. "To wydarzyło się w ostatnim momencie"

Komentarze (0)