Żużel. Plusy i minusy. 10 milionów to za mało dla Zmarzlika?! Drugoligowy klub dał lekcję Włókniarzowi

WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Bartosz Zmarzlik
WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Bartosz Zmarzlik

Jarosław Galewski i Mateusz Puka z WP SportoweFakty rozdają plusy i minusy. Uznanie dla Texom Stali, która pokazała Tauron Włókniarzowi, jak powinna wyglądać komunikacja z kibicami. Największym wygranym ostatnich dni jest jednak Bartosz Zmarzlik.

PLUSY według Mateusza Puki

Władze Texom Stali Rzeszów 

Tuż przed meczem doszło do awarii serwerów, ale działacze zachowali chłodną głowę i fanów wpuścili na spotkanie z Polonią Piła zupełnie za darmo. To jednak wcale nie koniec, bo ci, którzy już wcześniej kupili wejściówki, nie będą musieli kupować biletów na kolejne domowe starcie z Lokomotivem Daugavpils, a karnetowicze otrzymają dodatkową rekompensatę. Choć rzeszowianie to obecnie występują zaledwie w drugiej lidze, to takim zachowaniem pokazują, że potrafią radzić sobie z kryzysami nawet lepiej niż nie jeden ekstraligowiec.

Przy takim zarządzaniu o szybki awans drużyny wyżej możemy być spokojni, tak samo jak o pełne trybuny ich stadionu. Na jednostronnym starciu z pilanami (60:30) zawodników Stali oklaskiwało pięć tysięcy kibiców.

Bartosz Zmarzlik

Swoim debiutem w nowych barwach udowodnił, że jest wart każdych pieniędzy i nie przez przypadek zostanie w tym roku najlepiej zarabiającym polskim sportowcem, który na co dzień występuje w naszym kraju. Jego występ w Częstochowie był nieprawdopodobny - rywale nie mieli z nim żadnych szans, a fanom Włókniarza pozostawało jedynie oklaskiwać jego kolejne popisy na torze. 10 mln złotych, które ma szansę w tym roku zarobić, to i tak niewiele, patrząc na klasę zawodnika, a właściwie artysty, bo tak można już mówić o Zmarzliku.

ZOBACZ WIDEO: Grzegorz Zengota: Leszno jest moim domem, oby na lata

Jeśli tak dalej pójdzie, to w Grand Prix możemy mieć najbardziej jednostronną rywalizację od 2005 roku, gdy cykl zdominował Tony Rickardsson. Różnicę pomiędzy Zmarzlikiem, a pretendentami do tytułu najlepiej pokazuje statystyka prędkości w 15. biegu. Mikkel Michelsen osiągnął maksymalnie 112 km/h, a Zmarzlik poruszał się po torze z prędkością 124 km/h. Nie ma się więc co dziwić, że w większości biegów, wyprzedzenie rywali zajmowało mu zaledwie kilkanaście sekund.

Janusz Kołodziej

Z roli lidera Fogo Unii Leszno wywiązuje się bez zarzutu, a w niedzielę dał do myślenia gwiazdom Betard Sparty Wrocław. Dwukrotnie na ostatniej prostej minął choćby Macieja Janowskiego, który przecież na domowym torze należy do najlepszych zawodników na świecie. Niedzielnym występem Kołodziej pokazał jednak, że jeśli tylko są warunki, to na torze może dokonywać prawdziwych cudów.

W tygodniu jego menedżer Krzysztof Cegielski zdradził, że Kołodziej dodatkowo motywuje się na wyścigi ze swoimi wychowankami i znów mogliśmy się przekonać, że to prawda. Choć w jednym z wyścigów wydawało się, że Bartłomiej Kowalski pierwszy raz w karierze ogra swojego mentora, to ostatecznie nic z tego nie wyszło.

MINUSY według Jarosława Galewskiego

Tauron Włókniarz Częstochowa za kolejną marketingową wpadkę

W okresie transferowym częstochowianie zrobili wszystko, żeby na ich domowym stadionie pojawiały się tłumy. Transfery Mikkela Michelsena i Maksyma Drabika należały do najbardziej spektakularnych ruchów w PGE Ekstralidze. Niestety, wraz z początkiem rozgrywek klub zaliczył dwie poważne wpadki marketingowe. Najpierw wypuścił specjalny magazyn, który miał być hitem, a wywołał niesmak. Włókniarz pochwalił się w nim, jak przed laty menedżer Jarosław Dymek wymusił na arbitrze korzystną dla drużyny decyzję. Jakby tego było mało, częstochowianie postanowili zareklamować swoją publikację właśnie tym fragmentem w social mediach, co spotkało się z ostrą krytyką fanów.

Z kolei przed niedzielnym starciem z Platinum Motorem Włókniarz pokazał, jak nie powinna wyglądać komunikacja z kibicami. Fani poczuli się oszukani w sprawie Kacpra Woryny, bo klub i zawodnik bardzo długo zapewniali, że Woryna weźmie udział w meczu z mistrzami Polski, a ostatecznie tak się nie stało. Prezes Michał Świącik wyjaśniał, że decyzja zapadła po sobotnim treningu w Rybniku. Było zatem sporo czasu, by powiadomić kibiców o zmianie planów. Taka informacja po wcześniejszych zapowiedziach im się zwyczajnie należała.

Krystian Pieszczek za bezbarwny występ w Ostrowie

ROW Rybnik przegrał z Arged Malesą różnicą zaledwie jednego punktu. Fatalnie w tym spotkaniu wypadł Krystian Pieszczek, który nie zdołał pokonać żadnego rywala. Tym występem 27-latek na pewno mocno skomplikował swoją sytuację. Po transferze Mateja Zagara w kadrze ROW-u zrobiło się ciasno. Jeśli Pieszczek szybko nie poprawi swojej formy, to może mieć problemy z regularną jazdą.

Fredrik Lindgren i Piotr Pawlicki za falstart w nowych barwach

Zimą obaj żużlowcy zdecydowali się na zmianę klubów, co miało im pomóc w odbudowaniu formy. Pierwsze występy w nowych zespołach wypadły jednak naprawdę blado. Szwed jechał na doskonale znanym sobie torze w Częstochowie i zdołał pokonać tylko Jakuba Miśkowiaka i Kajetana Kupca. Pawlicki wypadł nieco lepiej, bo wygrał swój pierwszy wyścig dla Betard Sparty Wrocław. Później jednak oglądaliśmy już obrazki, które doskonale znamy z poprzednich sezonów. Były kapitan Fogo Unii był wolny i męczył się na dystansie. A wszystko w spotkaniu ze swoim byłym zespołem, który przecież nie należy w tym roku do faworytów PGE Ekstraligi.

Czytaj również:
- Niedopatrzenie Artioma Łaguty. Będzie się tłumaczył przed KOL?
- Unia przegrała, ale po walce

Źródło artykułu: WP SportoweFakty