Żużel. Specjalnie wjechał w taśmę przed biegiem. Tłumaczy, dlaczego tak zrobił

WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Na zdjęciu: Tomasz Gapiński
WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Na zdjęciu: Tomasz Gapiński

Orzeł Łódź w sobotnie popołudnie zmierzył się na torze w Poznaniu z miejscowym PSŻ-em. Przyjezdni wygrali ostatecznie ten mecz 47:43, ale nie najlepszy występ zanotował Tomasz Gapiński, który zdobył zaledwie pięć punktów i jeden bonus.

[tag=2704]

[/tag]Tomasz Gapiński dobrze rozpoczął potyczkę w trzeciej kolejce 1. Ligi Żużlowej, dojeżdżając do mety tuż za plecami Timo Lahtiego i przywożąc podwójne zwycięstwo. Później jednak było już zdecydowanie gorzej. 40-latek stracił swój motocykl przed drugim startem i praktycznie do końca nie mógł odnaleźć odpowiedniej prędkości. Lepiej poradził sobie w biegu nominowanym, gdzie jednak i tak na trasie stracił jedną pozycję.

Doświadczony żużlowiec ma świadomość, że to jego punktów zabrakło do jeszcze lepszego wyniku. - Dosyć konkretna awaria tego mojego pierwszego motocykla. Wszedłem potem na drugi. W 14. wyścigu prędkość była zadowalająca, gdzie mogłem już powalczyć. We wcześniejszych dwóch wyścigach nie trafiliśmy z przełożeniami. Taki jest speedway i awarie się zdarzają - powiedział tuż po meczu w rozmowie z naszym portalem zawodnik H.Skrzydlewska Orła Łódź.

Na Stadionie POSiR Golęcin w Poznaniu w sobotę nie brakowało kilku ciekawych potyczek, jednak kilka mijanek było spowodowanych błędami zawodników. Dodatkowo dużą prędkość można było osiągnąć głównie dzięki jeździe po wewnętrznej, o czym wspominali uczestnicy zawodów. Nie inaczej było w przypadku kapitana łódzkiej ekipy.

ZOBACZ WIDEO: Miał być następcą Zmarzlika. Były prezes o zjeździe formy juniora. "Do tego się nie przyzna"

- W tym 14. biegu Kuba (Jamróg - dop. red.) jechał po krawężniku, ja troszeczkę szerzej i on po tej wewnętrznej odjeżdżał. Gospodarze tak przygotowali tor i widocznie tak miało być. Szkoda, bo nie było tej walki. Poznań też ma fajnych zawodników, którzy potrafią walczyć, a ten tor dzisiaj jednak może nie sprzyjał aż takiej rywalizacji - nie ukrywał urodzony w Pile żużlowiec.

Do ciekawej sytuacji doszło przed piątą gonitwą. Tomasz Gapiński przed startem zanotował defekt motocykla i kiedy tylko zapaliło się zielone światło, wjechał w taśmę. Dzięki temu za niego mógł wystartować Mateusz Dul. Po spotkaniu siedmiokrotny medalista drużynowych mistrzostw Polski opisał, co się wtedy dokładnie wydarzyło.

- Zatarł się silnik i wjechałem już wcześniej w taśmę, ale patrzę, a tam jeszcze zielonego światła nie było, więc sędzia mnie nie wykluczy. Ustawiłem się normalnie już na zatartym silniku i dotknąłem taśmę, aby mógł młodzieżowiec pojechać i powalczyć o punkty - przyznał.

Łódzki Orzeł cały czas ma kłopoty ze swoim obiektem, o czym w rozmowie z WP SportoweFakty wspominał kilka dni temu Witold Skrzydlewski. Dlatego podopieczni Marka Cieślaka szukają dodatkowej możliwości do jazdy. Z tego też powodu w piątek rozegrali oni sparing z Fogo Unią Leszno, w którym ponieśli porażkę 27:63.

- Nie mamy jeszcze możliwości trenować w Łodzi, ponieważ mamy z nawierzchnią problem po zimie jeszcze, chociaż jest taka ładna pogoda. Ten tor jeszcze nie chce do końca schnąć. Nie idzie go przygotować należycie, żeby odjechać zawody. To jest nasz główny minus. W piątek pojechaliśmy do Leszna, bo nie mieliśmy gdzie jeździć. Pościągaliśmy się i to było najważniejsze - zakończył Tomasz Gapiński.

Czytaj także:
Żużel. Sawina zmienił koncepcję. Pawlicki z całkiem optymistycznym układem biegów
Oblali samochód działacza kwasem. "Domyślam się, kto to zrobił"

Komentarze (0)