Żużel. Odmieniony Piotr Pawlicki zdradził, co wpłynęło na jego lepszą postawę

W niedzielny wieczór odbyło się spotkanie w Toruniu, w którym miejscowy For Nature Solutions KS Apator podejmował Betard Spartę Wrocław. Lepsi okazali się goście, którzy prowadzili od początku do końca i ostatecznie zwyciężyli 52:38.

Mateusz Kmiecik
Mateusz Kmiecik
Piotr Pawlicki Materiały prasowe / Betard Sparta Wrocław / Na zdjęciu: Piotr Pawlicki
Betard Sparta Wrocław objęła prowadzenie już po pierwszym biegu i nie oddała go ani na chwilę. Najlepszym zawodnikiem klubu z województwa dolnośląskiego był Artiom Łaguta, który zgromadził 14 "oczek" i jeden bonus. Bardzo dobrze zaprezentowali się także Daniel Bewley oraz Piotr Pawlicki. Jedynym żużlowcem, który spisał się poniżej oczekiwań, był Maciej Janowski.

- Wygraliśmy mecz i to zdecydowanie. Gdzieś tam błędy czasami się zdarzają, ale myślę, że to też kwestia odpowiednich ruchów. Chłopacy, którzy dzisiaj pojechali gorzej, zostali też w jakiś sposób zastąpieni i drużyna była kompletna - powiedział w pomeczowej mixzonie Piotr Pawlicki.

Po meczu z Fogo Unią Leszno 28-latek był krytykowany za przeciętny występ. Tym razem było widać u niego zdecydowanie większą prędkość. - Ostatnio spędziliśmy dużo czasu na dopasowaniu sprzętu. Zaraz po meczu z Lesznem jechałem trening punktowany przeciwko Czechom. Później byliśmy w Opolu, mieliśmy treningi we Wrocławiu. Pomoc od Taia Woffindena wprowadziła u mnie dobre korekty i dobrą prędkość w motocyklu - przekazał. Nie chciał jednak zdradzić, o co konkretnie chodziło, ale jak przyznał, sam by na to nie wpadł.

ZOBACZ WIDEO: Miał być następcą Zmarzlika. Były prezes o zjeździe formy juniora. "Do tego się nie przyzna"

- Na pewno zrobiło się trochę lżej, ale mam świadomość, że jest to dopiero początek sezonu i fajnie to dzisiaj drgnęło. Wiedziałem, co robię tak naprawdę. Zdawałem sobie sprawę z tego, jakich Wrocław ma zawodników i nie będzie zbytnio miejsca na błędy, żeby móc pojechać w nominowanych biegach. Aczkolwiek tutaj też drużyna robi dużą robotę, mamy świetną atmosferę i chłopaki mocno mi pomogli w tym, żebym dzisiaj dobrze zapunktował. Myślę, że to, co się mówiło, że może nie pasuję, to powoli może iść w zapomnienie - podsumował Pawlicki.

W barwach torunian zabrakło kogoś, kto byłby zdecydowanym liderem. Tak naprawdę każdy z zawodników tracił punkty w poszczególnych biegach. Siedem "oczek" obok swojego nazwiska zapisał Paweł Przedpełski, który zwyciężył w jednym wyścigu, dodatkowo dwukrotnie przyjechał na ostatniej pozycji. Nie ukrywał on, że ma świadomość o popełnianych błędach przez niego i jego kolegów z zespołu.

- Przeciwko drużynie z Wrocławia jedzie się naprawdę ciężko, ponieważ sami widzimy, jak wygląda każdy bieg w programie. Ciężko powiedzieć, co nie pracowało, bo w każdym biegu coś zagrało i to było takie 50 na 50. Nie do końca może dobrze obrana linia, pierwszy łuk czy dojazd i już jest po biegu, ponieważ drużyna z Wrocławia nie wybacza błędów i potem ciężko jest już się ścigać. My musimy wyciągnąć wnioski i jechać dalej - skomentował na antenie Canal+ Sport 5

Prowadząca magazyn PGE Ekstraligi Daria Kabała-Malarz zwróciła uwagę na większą ilość wolnego czasu u 27-latka, który w tym sezonie nie startuje w Speedway Grand Prix. - Na pewno SGP jest sporym obciążeniem, ale ja o tym za bardzo nie myślę. Po prostu jestem skupiony na tym, żeby w PGE Ekstralidze jechać lepiej, zdobywać coraz więcej punktów, bo każdy punkt jest na wagę złota i chcę pomagać toruńskiej drużynie. Nie ukrywam, że bez jazdy w GP jest więcej czasu. Mamy fajną atmosferę, jesteśmy zgranym teamem i wierzę, że stać nas na dobre wyniki - podsumował Paweł Przedpełski.

Czytaj także:
Żużel. Był poza zasięgiem rywali. Opowiedział, co mu pomogło w takim występie
Żużel. Jan Kvech nie zgadza się z decyzją arbitra. "Nie widziałem Daniela"

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×