Latem ubiegłego roku kilka klubów PGE Ekstraligi toczyło bój o zakontraktowanie Maxa Fricke, a licytację ostatecznie wygrał ZOOleszcz GKM Grudziądz. Klub z województwa kujawsko-pomorskiego był przekonany, że w osobie Australijczyka znalazł brakujące ogniwo, które pomoże zespołowi "Gołębi" po raz pierwszy w historii awansować do fazy play-off.
Grudziądzanie rozegrali dotąd trzy spotkania i wiele wskazuje na to, że zapowiadanej walki o medale nie będzie. Zespół musi się martwić o utrzymanie, bo ma ledwie punkt na koncie i to wywalczony w starciu z wyraźnie osłabionym Tauron Włókniarzem Częstochowa. Jednym z powodów takiego stanu rzeczy jest słaba forma Fricke.
Czarę goryczy przelał niedzielny mecz przeciwko Fogo Unii Leszno, w którym były mistrz świata juniorów zdobył tylko 3 punkty. Dlatego pojawiło się ryzyko, że sztab szkoleniowy ZOOleszcz GKM-u odstawi Australijczyka od składu i nie otrzyma on powołania na najbliższe spotkanie z Cellfast Wilkami Krosno.
ZOBACZ WIDEO: Kłopoty Jakobsena. Holder bezlitośnie to wykorzystał
Żużlowiec z Antypodów jest świadom tego, że powinien osiągać lepsze wyniki w barwach grudziądzkiej drużyny. Dlatego we wtorek pojawił się na stadionie przy ul. Hallera 4, mając u boku tunera Ashleya Hollowaya.
Jak przekazał grudziądzki klub w mediach społecznościowych, Fricke zdecydował się na specjalny trening w obecności Hollowaya "w celu próby rozwiązania swoich problemów sprzętowych i znalezienia przyczyn słabszej dyspozycji na początku sezonu".
Kibicom ZOOleszcz GKM-u pozostaje mieć nadzieję, że Fricke szybko odnajdzie formę, bo w innym razie drużynie prowadzonej przez trenera Janusza Ślączkę trudno będzie o ligowe zwycięstwa. Obecnie w zespole na wysokim i równym poziomie punktuje tak naprawdę jedynie Nicki Pedersen.
Czytaj także:
- Sawina rotuje na mecz w Lesznie. Wymuszona zmiana u gospodarzy
- Rewelacyjne wyniki oglądalności PGE Ekstraligi. Ubiegłoroczny rekord poprawiony