- Prawda jest jednak taka, że ten tor nie spełnia standardów, które kilka lat temu narzuciła sama PGE Ekstraliga. Wiem, że można na nim jeździć i że zawody się odbyły, ale po pamiętnym meczu finałowym z 2016 roku w Gorzowie zostały podjęte działania, by pewne historie więcej się nie powtarzały - mówi nam Jacek Gajewski.
Były menedżer klubu z Torunia uważa, że klubu z Krosna nie można dłużej tłumaczyć zakresem prac, które musiał wykonać na swoim obiekcie po awansie do najwyższej klasy rozgrywkowej. - Ja też byłem wyrozumiały wobec Cellfast Wilków, ale pewnych rzeczy nie można dłużej akceptować. Kuriozalne są dla mnie też tłumaczenia, że tor był przykryty plandeką. PGE Ekstaliga powinna się nad tym tematem jak najszybciej pochylić. Przypominam, że wiele klubów było w przeszłości karanych za odstępstwa w sposobie przygotowania toru - zaznacza.
W ocenie Gajewskiego dwa mecze na domowym torem to wystarczająco dużo, by władze ligi podjęły działania. - Wydaje mi się, że reakcja jest konieczna. Jeśli to nie zostanie przecięte, to naprawdę dojdzie do tego, że ktoś użyje argumentu "ale w Krośnie pozwoliliście jechać na takim torze i nic się nie stało". Podwójne standardy nigdy nie są czymś dobrym. One nie sprzyjają egzekwowaniu zasad, które się samemu narzuciło - zauważa Gajewski.
ZOBACZ WIDEO: Jak wygląda walka o skład w GKM? Szczepaniak o powodach wypadnięcia ze składu
- Problem polega też na tym, że to już powoli zaczyna przypominać jazdę na krawędzi. Dobrze, że tym razem nic nikomu się nie stało. Jestem jednak pewny, że dyskusja pójdzie w zupełnie innym kierunku, kiedy taki mecz skończy się jakimś poważnym urazem i będzie widać jak na dłoni, że doprowadził do tego stan toru. Wtedy wszyscy się obudzą - zaznacza nasz ekspert.
W niedzielnym meczu Cellfast Wilków z ZOOleszcz GKM-em z jazdy po dwóch biegach wycofał się Nicki Pedersen. Lider GKM-u jest ostro krytykowany przez część grudziądzkich kibiców, którzy we wpisach w mediach społecznościowych domagali się dla niego kary lub odsunięcia od składu.
- Ci sami kibice nosili go na rękach, kiedy zdobywał 18 punktów w meczu z Tauron Włókniarzem. Dla mnie Nicki jest tylko człowiekiem. Na takim torze jak ten w Krośnie mógł pojawić się problem, a nie zapominajmy, że on sporo przeszedł. Najwyraźniej dla Pedersena też istnieje jakaś granica, której nie zamierza przekraczać. Byłbym ostrożny w stwierdzeniach, że zostawił zespół. Dla mnie zasługuje na szacunek za to, że w ogóle wrócił po tym, co się stało w zeszłym roku. Uważam też, że nie powinniśmy zmuszać ludzi do heroicznych działań - podsumowuje Gajewski.
Zobacz także:
Pedersen odmówił wyjazdu na tor
Pawlicki ostro o decyzji sędziego