Transfer Maksyma Drabika do Tauron Włókniarza Częstochowa jak na razie okazuje się strzałem w dziesiątkę. Zawodnik nie schodzi z pewnego wysokiego poziomu i nie zawodzi w zespole prowadzonym przez Lecha Kędziorę. Absolutny popis dał przed tygodniem we Wrocławiu, gdzie w kapitalnym stylu wywalczył 13 punktów i bonus. Ponadto jest żywo zainteresowany funkcjonowaniem drużyny. Udziela wskazówek kolegom z zespołu, dzieli się doświadczeniem z młodzieżowcami, a także jest aktywny w trakcie zespołowych narad.
Sam zainteresowany stroni od publicznych wypowiedzi. Jak podkreśla, "woli milczeć". Po meczu z Cellfast Wilkami Krosno, w którym zdobył 10 punktów z bonusem, a jego Włókniarz wygrał 56:34, zdecydował się jednak udzielić nam wywiadu. Mówił m.in. o tym, jakie rezultaty byłyby w stanie go usatysfakcjonować, a także przybliżył temat "Kuchni meczu" prezentowanych w mediach.
Mateusz Makuch, WP SportoweFakty: Od dłuższego czasu nie rozmawiasz z mediami, ale odpowiedzi udzielasz na torze. W czym tkwi klucz twojej dobrej formy? Chodzi o zmianę klubu, otoczenia, czegoś w przygotowaniach czy w sprzęcie?
Maksym Drabik, zawodnik Tauron Włókniarza Częstochowa: Proszę mi wybaczyć, ale uważam, że to pytanie jest fatalnie skonstruowane. Nie będę udostępniał innym zawodnikom swoich czynników, które wpływają na wynik oraz moją dyspozycję. Nie uważam też, żeby była ona wybitna oraz idealna. Staram się oraz osoby z którymi współpracuję, starają się, by nie popełniać błędów z tego powodu, by moje motocykle funkcjonowały w odpowiednich wartościach. To jest dla nas priorytet i fundament do zdobywania punktów, natomiast który czynnik jest najistotniejszy? Niech to pozostanie w moich myślach.
ZOBACZ WIDEO: "Z roku na rok jestem lepszym żużlowcem". Szymon Woźniak mówi o swojej ewolucji
Ostatnie wyniki to nie jest jeszcze maksimum twoich możliwości?
Tak, absolutnie. Kontent z 11 punktów nie jestem. Może 15 czy 18 byłoby dla mnie wystarczające. Zawsze mamy pewne aspekty, które chcemy doskonalić oraz poprawiać. Jeśli popadniemy w konsekwentność jakiejś formy, to poczynimy regres, a tego byśmy w sezonie nie chcieli. Musimy czynić postęp z meczu na mecz, dlatego trenujemy, pracujemy by to wszystko funkcjonowało w sposób poprawny.
Przejdźmy do meczu z Cellfast Wilkami Krosno. Zacznę od końca. W 14. biegu kapitalnie oglądało się twoją pogoń za Andrzejem Lebiediewem. Od początku był pomysł, by konsekwentnie ścigać go po szerokiej?
W zakresie 15 biegów podejmowaliśmy decyzje porywczo oraz spontanicznie. Niekiedy można było zauważyć w niektórych elementach wyścigu, czy zwłaszcza pierwszym, że kończyły się one nieodpowiedzialnością w jakimś zakresie jazdy na motocyklu. Zauważyłem, że nawierzchnia, która znajduje się po zewnętrznej wpływa korzystnie na mój motocykl i starałem się to wykorzystać w przestrzeni czterech okrążeń. Życzyłbym sobie wygrać start i przyjechać na pierwszej pozycji, ale niestety po pierwszym łuku się to nie powiodło. Musiałem więc radykalnie zmienić koncepcję.
Wydaje mi się, że tor różnił się od tego, który został przygotowany na poprzednie spotkanie. Duże znaczenie miał start i dojazd do krawężnika. Jak to oceniasz?
Uważam, że w 14. biegu udowodniłem, że niekoniecznie.
Jak czujesz się po upadku w swoim pierwszym starcie?
W porządku, dziękuję. Ten upadek był niepozorny i zakończył się niewinnie.
Wynikał on z twojego błędu czy z czegoś innego?
Popełniłem błąd.
Chciałbym jeszcze wrócić do meczu we Wrocławiu, gdzie spisałeś się rewelacyjnie. Czy nie było takiego pomysłu, abyś to ty w 15. biegu pojechał z trzeciego pola, a Jakub Miśkowiak z korzystniejszego pierwszego?
By rozpocząć taką polemikę musielibyśmy zaprosić pana trenera oraz pozostałe osoby decyzyjne...
Wybacz, że wejdę ci w słowo, ale w kuchni meczu była ukazana dyskusja na ten temat...
W kuchni meczu było bardzo dużo zawarte, to fakt. Tylko pamiętajmy, by nie przywiązywać się do tego, bo zatracamy obiektywizm opierając się na pewnych elementach, chwilach wyrwanych z kontekstu. Nie tworzą one całokształtu. Żeby ktoś mógł ocenić w sposób rzetelny, wiarygodny i racjonalny nasze relacje, współpracę i podejmowane decyzje, musiałby z nami spędzić kilka, kilkanaście dni, a w tym 15 biegów podczas meczu. Proszę mi wierzyć, że tylko na pozór to jest takie łatwe. Tymczasem są to wymagające czynności. Trener ponosi bardzo dużą odpowiedzialność i stara się podejmować decyzje zgodne z zawodnikami, klubem oraz dla wyniku drużyny.
Czytaj również:
- Lebiediew mówi, co zawiodło w Częstochowie
- Maksym Drabik odpowiedzi udziela na torze