Kilka dni temu Jacek Frątczak w rozmowie z portalem WP SportoweFakty ostrzegał wszystkie kluby PGE Ekstraligi przed ZOOleszcz GKM-em. Był menedżer mówił wówczas, że grudziądzanie będą w stanie namieszać. Spotkania w Krośnie i Toruniu zmieniły jednak jego punkt widzenia.
- Dużo zmieniło się w moim postrzeganiu GKM-u. Jestem ogromnie rozczarowany. Przed sezonem mówiłem, że grudziądzanie są w stanie powalczyć o "czwórkę" pod warunkiem, że zdrowy będzie Nicki Pedersen. Pojawiły się jednak historie wypadkowe i tu jest największy problem. Pewnych rzeczy w tym wieku już się nie oszuka. Wychodzą urazy, których Nicki w ostatnim czasie odniósł sporo - mówi nam Frątczak.
W Toruniu powtórzyła się zatem sytuacja z Krosna, gdy GKM nie mógł liczyć na Pedersena. 46-letni Duńczyk ponownie nie poradził sobie z przyczepną nawierzchnią. - Głowa musi grać z ciałem. Nie można mieć z tyłu głowy, że nie do końca czujemy się komfortowo na motocyklu. Długie proste, trudne wejścia w łuku i wyciągający motocykl spowodowały, że Nicki był najsłabszym ogniwem. GKM-owi zabrakło lidera, bo dobre spotkanie odjechali Fricke, Tarasienko i Jakobsen - dodaje.
ZOBACZ WIDEO: Żużel. Magazyn PGE Ekstraligi. Finfa, Lambert i Puka gośćmi Musiała
Postawa Pedersena nie jest jednak jedynym zmartwieniem grudziądzan. - Do tego dochodzi Gleb Czugunow, który kompletnie rozczarowuje. On ma świetne wyścigi, ale tylko pojedyncze, bo później jedzie straszny piach. GKM-owi brakuje tych dwóch elementów. Niepotrzebnie też rozpętała się dyskusja, kogo grudziądzanie powinni wypożyczyć. Takie decyzje powinny zostać podjęte znacznie wcześniej, żeby to ukrócić - zauważa Frątczak.
Wobec problemów Nickiego Pedersena w meczach wyjazdowych pojawia się pytanie, czy doświadczony zawodnik nie powinien dostawać szans tylko na grudziądzkim torze, na którym czuje się wybornie. Świadczy o tym choćby spotkanie z inauguracyjnej kolejki, w którym 46-latek zainkasował 18 punktów. Czy zatem występy Pedersena należy okroić tylko do meczów domowych, a na spotkania wyjazdowe desygnować Mateusza Szczepaniaka?
- To strasznie trudny temat. Kluczową sprawą jest rozmowa z samym Nickim Pedersenem. Pytanie, czy to kwestia urazu, czy też asekuracyjna jazda spowodowana obawą kolejnej kontuzji. Jeśli to skutki urazu, to w mojej ocenie powinno się pójść w kierunku zastępstwa zawodnika za Duńczyka, co byłoby najkorzystniejszym rozwiązaniem. Wystawianie zawodnika tylko w spotkaniach domowych, a dawanie szansy komuś innemu na wyjazdach nigdy nie funkcjonowało dobrze. Jak lubię Janusza Ślączkę, tak teraz mu nie zazdroszczę. To trudny temat do poukładania - kontynuuje.
Mimo raptem jednego punktu po pięciu meczach były menedżer klubów z Zielonej Góry i Torunia daleki byłby od skazywania ZOOleszcz GKM-u na spadek z ligi. - Aż tak daleko idących tez bym nie stawiał. Potencjał sportowy w tej drużynie jest, co pokazała druga połowa meczu w Toruniu. Przed grudziądzanami jeszcze dużo spotkań, w których mogą odrobić poniesione już straty. Jeśli poukładają sprawy związane głównie z Nickim Pedersenem, to dużo się może jeszcze wydarzyć. Obecnie GKM to duże rozczarowanie, ale nie skazywałbym ich na spadek - podsumowuje Frątczak.
Zobacz także:
GKM-owi brakuje zawodników
To przyczyna porażki Wilków