Żużel. Świetny manewr Bajerskiego dał zwycięstwo Skorpionom. Okazuje się, że decyzja o nim zapadła wcześniej

PSŻ Poznań podejmował w niedzielę ROW Rybnik. Gospodarze tego spotkania przegrywali tak naprawdę od początku, a prowadzenie objęli dopiero po ostatnim biegu. Wszystko za sprawą świetnej postawy duetu Skorpionów, który dwa razy wygrał podwójnie.

Mateusz Kmiecik
Mateusz Kmiecik
Jonas Seifert-Salk (po lewej) i Tomasz Bajerski (po prawej) WP SportoweFakty / Sandra Rejzner / Na zdjęciu: Jonas Seifert-Salk (po lewej) i Tomasz Bajerski (po prawej)
Od początku ta potyczka nie układała się po myśli ebebe PSŻ-u Poznań, który jeszcze przed biegami nominowanymi przegrywał 36:42. Słabo do tej pory spisywał się Antonio Lindbaeck, który zgromadził zaledwie piąć punktów i jeden bonus.

Po wypadku w swoim pierwszym biegu, niezdolny do dalszej jazdy był Adrian Gała, a później to samo spotkało Emila Breuma.

Nie tak szybki jak przyzwyczaił swoich kibiców, był za to Jonas Seifert-Salk, który do ostatniego biegu dnia nie zdołał wygrać ani jednej gonitwy.

Dodatkowo po 13. wyścigu przy swoim nazwisku zapisał tylko siedem "oczek". Tyle samo punktów miał w tym momencie Norbert Krakowiak, ale większość wywalczył tak naprawdę na młodzieżowcach. Jedynym zawodnikiem, który skutecznie punktował był Aleksandr Łoktajew.

ZOBACZ WIDEO: Żużel. Magazyn PGE Ekstraligi. Finfa, Lambert i Puka gośćmi Musiała

Ostatecznie szkoleniowiec Skorpionów postanowił dwukrotnie wystawić w decydujących biegach Ukraińca i Duńczyka. To przyniosło zamierzony efekt, ponieważ PSŻ dwa razy wygrał 5:1, a w całym meczu zwyciężył 46:44.

- Nawet nie pytałem się chłopaków, który, jakie pole wybiera. Od razu wiedziałem, że jedzie z wewnętrznego Łoktajew, a z zewnętrznego Seifert-Salk - przyznał po meczu Tomasz Bajerski.

- Było widać, że Norbert Krakowiak nie jest szybki w tym spotkaniu. Zdecydowanie był wolniejszy od Seifert-Salka, który z biegu na bieg jechał coraz szybciej, ale także od Łoktajewa, który całe zawody dobrze się spisywał. Więc ta decyzja zapadła już przed 13. biegiem i zależało nam na tym, żeby było sześć punków straty - powiedział w pomeczowej rozmowie menadżer poznańskiej ekipy.

Dodał także, że chociaż chciał, żeby było sześć "oczek" różnicy, to żadnego ustawiania w 13. gonitwie nie było. Martwić mogą za to po raz kolejny duże problemy jego podopiecznych z odpowiednim dopasowaniem się do nawierzchni na Stadionie POSiR Golęcin. To właśnie domowy obiekt jeszcze w zeszłym sezonie w 2. Lidze Żużlowej był ogromnym atutem klubu ze stolicy Wielkopolski.

- W sobotę cały dzień lało i tor był całkowicie inny, niż trenowaliśmy. To był trzeci tor, który mamy w tym roku na meczu u siebie, więc ciągle coś. Jak nie deszcz, to coś innego. Po tych opadach i po tym jak wyglądał tor w sobotę, a jak w niedzielę, to naprawdę był rewelacyjny. Była jedna koleina, którą ścięliśmy i potem zaczęła ona działać - przekazał były żużlowiec.

PSŻ Poznań, którego głównym celem na ten rok ma być utrzymanie w 1. Lidze Żużlowej posiada w tej chwili cztery punkty w tabeli i zajmuje w niej piątą pozycję. Na samym końcu jest za to ROW Rybnik, który do tej pory nie zdobył choćby "oczka".

To powoduje, że poznaniacy przez jakiś czas mogę bez większych nerwów patrzeć w przyszłość. - Spokojnie, na razie jedziemy o swoje i walczymy o swoje, a co będzie dalej to zobaczymy - zakończył Tomasz Bajerski.

Czytaj także:
Kibice wściekli się na Canal+! Jest reakcja telewizji
Żużel. Co za powrót ebebe PSŻ Poznań! W dwóch biegach odwrócili losy meczu

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Czy PSŻ Poznań awansuje do fazy play-off?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×