Mecz Cellfast Wilki Krosno - ebut.pl Stal Gorzów, rozgrywany w ramach szóstej kolejki PGE Ekstraligi, na długo pozostanie w pamięci kibiców. I można to stwierdzić już po pierwszym biegu. Najpierw mnóstwo emocji w parku maszyn wzbudziła kwestia przygotowania toru. Choć trener Stanisław Chomski nie powiedział tego wprost, Stal nie chciała podejmować rywalizacji na złej - według nich - nawierzchni. - Tor jest niebezpieczny - wskazywał przed kamerą Canal+ Sport (WIĘCEJ).
Ostatecznie mecz rozpoczął się z blisko godzinnym opóźnieniem, a już w pierwszym biegu doszło do bardzo groźnej sytuacji. Na tor, ze strony gospodarzy, wyjechali Andrzej Lebiediew i Vaclav Milik, a po stronie gości Szymon Woźniak i Martin Vaculik.
Goście lepiej wyszli ze startu i objęli prowadzenie 4:2. Tyle tylko, że bieg nagle został przerwany, bo kierownik startu zapomniał ściągnąć stojak podtrzymujący taśmę. Sędzia zawodów, na całe szczęście, zareagował odpowiednio szybko - przerwał wyścig i nikomu nic się nie stało. Zarządzono zarazem zmianę kierownika startu.
W powtórce Stal dowiozła to, co miała już w pierwszej odsłonie biegu. Jako pierwszy na metę wpadł Woźniak, drugi był Lebiediew, trzeci Vaculik, a ostatni był Milik. Woźniak i Lebiediew otrzymali po biegu ostrzeżenie za utrudnianie startu.
Czytaj także: Żużel. Ostre słowa menedżera Wybrzeża. "Byliśmy słabsi, przestańmy tłumaczyć się torem"
ZOBACZ WIDEO: Zachwycał jako junior, jako senior zaliczył zjazd formy. Piotr Baron o Bartoszu Smektale