Dorobek młodzieżowca lubelskich Koziołków mógł być jeszcze większy, gdyby nie pech w postaci defektu na punktowanej pozycji. Cierniak w czwartym swoim biegu złapał "gumę", a było to spowodowane najechaniem na koleinę w torze. Pomimo tej sytuacji i tak jego dorobek prezentował się naprawdę dobrze. Co ciekawe, młody zawodnik przyznaje, że w dwóch pierwszych wyścigach, które wygrał, wcale nie czuł się najlepiej. Jak ocenił on zatem cały swój występ?
- Najbardziej zabawne jest to, że w tych biegach, które wygrałem, czułem się najmniej komfortowo na motocyklu. Wtedy w ogóle nie sądziłem, że jadę szybko. Mam wrażenie, że trochę słabo pojechałem te biegi, a po prostu bardziej wykorzystałem to, że w miarę wiem, jak poruszać się na tym torze. Tak oceniłbym mój początek. Później, po trzecim wyścigu zmieniłem motocykl, bo ze startów nie wyjeżdżałem zbyt dobrze. Było nieźle, niestety wpadłem w dziurę, przez co ściągnęło mi oponę z felgi, czyli złapałem "kapcia". Następnie miałem kolejną szansę, niczego nie zmieniałem w motocyklu i trochę bardziej tego przypilnowałem. Wiedziałem już, jakie ścieżki obierać, żeby ponownie nie doszło do takiej sytuacji, jak wcześniej (zdobył dwa punkty z bonusem - przyp. red.). Myślę, że poszło mi całkiem przyjemnie - mówił po meczu z grudziądzanami Mateusz Cierniak w rozmowie z WP SportoweFakty.
W szeregach zespołu ZOOleszcz GKM-u Grudziądz w zasadzie tylko Max Fricke stawiał ciągły czynny opór lepiej dysponowanym gospodarzom. Australijczyk wywalczył w Lublinie 14 punktów, pojawiając się na torze sześć razy.
ZOBACZ WIDEO: Kacper Woryna: Tor w Krośnie? Nie ma złych torów, tylko złe ustawienia
Ważne były dwie ścieżki
- Max jechał jak najbardziej dobrze. Był on liderem i najlepszym zawodnikiem gości w tym meczu. Po prostu jechał on, tak jak powinien. Walczył dzielnie na niełatwym torze i był naprawdę szybki. Reszta ekipy gości trochę odstawała, ale tym razem, zwłaszcza pod koniec spotkania liczył się tylko start, a na trasie ciężko było już cokolwiek zrobić. Tor nie dawał zbyt dużych możliwości jazdy - była tak naprawdę ścieżka albo całkiem pod bandą, żeby omijać dziury, albo całkiem przy krawężniku, żeby to robić. W drugiej części zawodów liczył się start i jazda na zasadzie "kto pierwszy, ten lepszy" - dodał lubelski młodzieżowiec.
Jak wspomniał Cierniak, nawierzchnia w Lublinie podczas wygranego spotkania, w pewnym momencie stwarzała zawodnikom problemy, a po chwilowych kłopotach na niej z toru zjeżdżali również m.in. Fredrik Lindgren i Nicki Pedersen. Jak przyznaje nasz rozmówca, sytuacja była jednak daleka od dramatycznej.
- Na torze pojawiły się dziury, co powodowało, że gdy wjeżdżaliśmy w nie tylnym kołem, to robiły się one coraz głębsze. Gdy wjechało się na nie dodatkowo niefortunnie, to ściągało oponę z felgi. Właśnie ja i Fredrik mieliśmy takie sytuacje. Nie oszukujmy się jednak, nie było też jakiegoś dramatu. Wystąpiło jedynie kilka miejsc, które nie były komfortowe do jazdy - ocenił sytuację z torem.
Rozpoczyna się nowa przygoda
W poprzedniej kolejce Platinum Motor przegrał nieznacznie w Toruniu 44:46. Na własnym torze Koziołki nadal pokazują jednak, że są bardzo mocne i nawet pod nieobecność kontuzjowanego Dominika Kubery odprawiają kolejnych rywali z kwitkiem. W tej dyspozycji lublinianie w rundzie rewanżowej postarają się z pewnością zakończyć sezon zasadniczy na jak najwyższej pozycji, aby być jak najlepiej uprzywilejowani przed decydującą częścią tegorocznych rozgrywek PGE Ekstraligi. Dodatkowo w najbliższym czasie Cierniak zadebiutuje w szwedzkiej Bauhaus-Ligan, a to opóźniło się z powodu przełożenia meczu w Gislaved w poprzednim tygodniu.
- Z pewnością jak najwyższe miejsce daje pewien komfort, bo w play-offach wtedy jedzie się z drużyną, która w tabeli zajmuje niższą pozycję. Nie zawsze jednak w 100 proc. jest pewnym, że będzie to łatwy dwumecz, bo wiemy, że play-offy rządzą się swoimi prawami. Z pewnością istotne w tej sytuacji będą również bonusy. Gdy przegraliśmy w Toruniu, to różnica wynosiła dwa punkty, dlatego myślę, że u siebie powinniśmy raczej bez problemu wywalczyć ten punkt bonusowy. Zobaczymy, co tak naprawdę przyniesie nam przyszłość. W kolejnym tygodniu jadę ponownie do Szwecji i mam nadzieję, że tego meczu już mi nie odwołają (uśmiech). Dzięki temu zaczynam kolejną przygodę w swojej karierze - podkreślił z nadzieją.
20 maja Mateusz Cierniak wywalczył awans do tegorocznego cyklu finałów Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów, od zeszłego sezonu przemianowanych na SGP2. W rundzie kwalifikacyjnej w słoweńskim Krsko zdobył on 13 punktów, zajmując 3. miejsce. Jak się okazuje jest to pewna analogia do zmagań, które miały miejsce w ubiegłym roku. Przypomnijmy, że nasz rozmówca w zeszłym sezonie został najlepszym młodzieżowcem świata i teraz spróbuje obronić ten tytuł. Seria trzech finałów rozpocznie się już w najbliższy weekend w Pradze, a na tym torze junior Platinum Motoru w ubiegłym roku wygrał, choć warunki po opadach były bardzo ciężkie.
Liczy na podobny koniec
- W eliminacjach cel był jeden, czyli wywalczenie awansu do cyklu, nieważne z którego miejsca. Założeniem był bezpieczny awans, aby później nie martwić się, czy organizatorzy przyznają mi "dziką kartę". Osiągnąłem cel, w Krsko zająłem trzecie miejsce, czyli to samo, co w poprzednim roku w rundzie kwalifikacyjnej w Daugavpils. Wszystko zatem zaczęło się tak samo i chciałbym aby podobnie się to zakończyło (uśmiech). Na pewno potrenuję przed finałowymi zawodami w Pradze tak, jak to zawsze ma miejsce. Zobaczymy, czy wnioski po treningu będą podobne do tych z zeszłego roku i czy w ogóle będzie to miało coś wspólnego z tamtymi zawodami.
Na koniec zapytaliśmy Cierniaka o nastawienie przed całą serią finałów. Turnieje odbędą się kolejno w Pradze, Gorzowie i Vojens, a na tym ostatnim torze młody zawodnik świętował w poprzednim roku zdobycie tytułu w młodzieżowej odmianie Speedway of Nations, czyli w SON2. Czy znajomość finałowych obiektów może stanowić dla niego jakąkolwiek przewagę?
- Podejrzewam, że niewielu z zawodników, którzy będą jeździć w cyklu, nie startowało na wszystkich tych trzech torach. Myślę raczej zatem, że nie daje mi to przewagi nad rywalami, a bardziej komfort, że mniej więcej wiem, czego mogę się spodziewać - podkreślił na koniec rozmowy z WP SportoweFakty Mateusz Cierniak.
Stanisław Wrona, WP SportoweFakty
Czytaj także:
Doyle triumfował w Abensbergu. Pawlicki z awansem do SGP Challenge
Polacy rywalizowali w Szwecji. Wiktor Jasiński najlepszy