Przed wybuchem II wojny światowej żużel wyglądał zupełnie inaczej niż dzisiaj. Zawodnicy ścigali się na zdecydowanie dłuższych torach, do tego rywalizowali dosłownie na wszystkim, co miało silnik, dwa koła i kierownicę. Ze względu na różnice w pojemnościach silników wprowadzono też różne klasy. Inaczej wyglądało zabezpieczenie toru: często nie było nawet band. Do tego dochodzi kwestia nawierzchni. Nikt wtedy nie myślał o granicie czy sjenicie. Wystarczył żużel z ciepłowni, a nawet... śnieg.
W pionierskich latach polskiego żużla zawody organizowano praktycznie wszędzie. Turnieje odbywały się także w Zakopanem. Dziś trudno sobie wyobrazić, że żużlowcy przyjeżdżają na Podhale i startują w zawodach. Z miejsca spotkałoby się to z protestami ekologów, którzy zwracaliby uwagę na zakłócony spokój zwierząt mieszkających w Tatrzańskim Parku Narodowym. A i turyści woleliby spędzać swój urlop w ciszy niż słuchać warkotu motocykli.
Jednak w 1930 roku rzeczywistość była zupełnie inna. Żużel - i to na śniegu - nikomu nie przeszkadzał. Na początku marca Śląski Klub Motocyklowy zorganizował wyścigi motocyklowe na przykrytej białym puchem bieżni lekkoatletycznej. Tor na Stadionie Zimowym liczył 886 metrów, a zawodnicy ścigali się na dystansie 10 okrążeń.
ZOBACZ WIDEO: Patryk Dudek o swoich problemach. "Straszny moment życia i kariery"
W turnieju wystąpił m.in. późniejszy Indywidualny Mistrz Polski, Rudolf Breslauer. Wygrali Niemiec Hans Roeder, Marjan Ripper (Kraków), Ildefons Czerniak (Poznnań) oraz Rudolf Bogusławski (Katowice). Do tego przeprowadzono wyścigi skijoeringu - czyli rywalizację narciarzy jadących za motorem. Nie zabrakło też skoków w dal na motocyklu czy ścigania sidecarów. To był prawdziwy żużlowy piknik.
Rok później znów żużlowcy zawitali pod Giewont. "Na zawody zaproszono czołowych zawodników krajowych, ale przede wszystkim znakomitych gości z zagranicy, na czele z dwójką Austriaków: Leopoldem Killmeyerem i Martinem Schneeweissem. W pierwszym dniu rozegrano pięć biegów. W klasie 350 ccm zwyciężył Alfred Weyl. W finale na 500-tkach najszybszy okazał się Killmeyer" - relacjonuje Maciej Węgrzyn w książce "Dirt Track. Żużel lat przedwojennych".
26 lutego 1933 roku odbył się kolejny turniej w Zakopanem. Tym razem miał dużo niższą rangę, rozegrano tylko dwa biegi motocykli solo. I choć zawody cieszyły się niemałą popularnością, to jednak Zakopane nastawione było na turystykę i sporty zimowe, a nie na żużel. W dodatku dirt track był tylko dodatkiem, ciekawostką.
Później zawodów żużlowych w Zakopanem już nie organizowano. Po zakończeniu II wojny światowej nikt nie myślał o tym, by pod Giewontem znów przeprowadzić choćby pokazowe jazdy.
Czytaj także:
Fatalny stan toru podczas GP Niemiec. Ostra krytyka pod adresem Phila Morrisa
Motor wrócił na drugie miejsce. Tabela i statystyki PGE Ekstraligi