"Półtora okrążenia" to cykl felietonów Marty Półtorak, byłej prezes Stali Rzeszów.
***
Daniel Bewley bawi się jazdą. To jest zawodnik, dla którego żużel to nie tylko praca, ale także wielka pasja i to widać na torze. Cały czas brakowało tej "kropki nad i", jednak w końcu wszedł do finału i go wygrał.
Osobiście bardzo się z tego cieszę, ponieważ jest to bardzo sympatyczny człowiek. Dobrze, że są tacy zawodnicy, którzy potrafią wygrywać poszczególne rundy. Do końca sezonu Speedway Grand Prix może coś namieszać, ale cykl jest już w takiej fazie, że tylko namieszać, ponieważ Bartoszowi Zmarzlikowi już raczej nikt nie jest w stanie zagrozić.
ZOBACZ WIDEO: Andrzej Rusko o zagranicznym juniorze. "Ponosimy straty wizerunkowe tu i teraz"
Jeżeli Brytyjczykowi uda się jeszcze pojechać tak skutecznie jak w Malilli, to stać go na wskoczenie na podium klasyfikacji generalnej. 10 punktów straty do Jacka Holdera to mało i dużo. Wszyscy inni z czołówki do tej pory również spisywali się raz gorzej, raz lepiej, ale przecież Australijczyk także ma dobry rok. Nie jest to niemożliwe. Po tym ostatnim występie są jakieś nadzieje, ale łatwo nie będzie. To jest sport i wszystko może się wydarzyć.
Obserwując 24-latka, jego jazdę i swobodę poruszania się, wydaje się, że praktycznie nie robi żadnych błędów. Widać u niego ogromny zapał, uśmiech i luz. Nie ma tak naprawdę żadnych kompleksów. Wygrywając tę rundę, udowodnił, że w każdej innej, przy sprzyjających warunkach, też może sobie poradzić. Być może będzie to kandydat do ścigania się jak równy z równym ze Zmarzlikiem. Natomiast trzeba pamiętać, że każdy sezon jest inny, a to nadal jest młody żużlowiec. Jednakże oby tak było, gdyż wtedy będzie ciekawiej.
Można w nim zauważyć jakieś podobieństwo do Taia Woffindena. Generalnie większość Brytyjczyków raczej taka nie jest, chociaż 32-latek akurat ma wiele wspólnego także z Australią. Dodatkowo jeżdżą oni w tej samej drużynie, więc Bewley może swojego starszego kolegę podpatrywać i z pewnością jakieś wzorce od niego czerpie.
Drugim zawodnikiem, który w pewnym sensie przełamał się w ten weekend, jest Patryk Dudek. To już nie był ten Patryk, którego obserwowaliśmy wcześniej, gdy praktycznie wszędzie miał kłopoty z wygrywaniem i bardzo się męczył. Jeżeli ze sprzętem już wszystko jest w porządku, a do tego dojdzie jeszcze przekonanie, że jednak potrafi się zwyciężać z najlepszymi, to znaczy, że można wygrać z każdym. Czasami jedna jaskółka wiosny nie czyni, ale życzymy mu, aby ta jego lepsza jazda go uskrzydliła. Na pewno, jeśli te wyniki będą podobne w PGE Ekstralidze i w zawodach indywidualnych, to będzie to duże wzmocnienie psychiczne.
Przypominam sobie, gdy jeszcze Tomasz Gollob jeździł, to zawodnikowi, który wygrywał z nim, od razu bardzo wzmacniała się psychika. Skoro wygrywa się z najlepszymi, to znaczy, że ma się szybkie motocykle i głowa też od razu inaczej pracuje. Jeżeli coś zaczyna się psuć, nie trafi się z ustawieniami, to zaczynają się kombinację i to koło się zamyka. Wówczas od razu przychodzą do głowy myśli, że może się nie potrafi jeździć na wysokim poziomie, a może to wina sprzętu lub źle przepracowana zima. Wtedy szuka się, dlaczego nie wychodzi, a nie, co zrobić, żeby nam wyszło. Na pewno każdy taki lepszy występ to jest coś, co działa doskonale.
Zresztą to ma miejsce nie tylko w sporcie, ale również w życiu. Jeśli nie mamy mocnej psychika, to kilka niepowodzeń nas podłamuje. Zarówno w przypadku Dudka jak i Bewleya te wyniki na pewno były bardzo ważne.
Czytaj także:
- Żużel. Do Barana wydzwaniają z ofertami czołowi zawodnicy świata. Nie chce oddać skarbu
- Żużel. W Lesznie zawrzało po zwolnieniu toromistrza! "Przy pomocy swojego pupila dopiął celu"