Formalności stało się zadość i widmo spadku definitywnie zniknęło na niedługo przed startem ligowego klasyku, ponieważ Cellfast Wilki Krosno przegrały w Toruniu i tym samym straciły szanse na utrzymanie. Leszczynianie dalej jednak mieli i mają, o co jechać, bo nie chcieliby kończyć sezonu już po rundzie zasadniczej. A zadanie czekało ich w piątek arcytrudne, bo na Stadion im. Alfreda Smoczyka przyjechali mający komplet zwycięstw wrocławianie.
Tyle tylko, że przyjechali osłabieni brakiem kontuzjowanego Piotra Pawlickiego. Spotkanie Unii ze Spartą straciło więc jeden ze smaczków, bo przecież 28-latek to ikona i były kapitan tego pierwszego zespołu. Jego absencja dawała większą szansę na pokonanie niepokonanych. Zresztą gospodarze od razu ruszyli na gości, prezentując bardzo podobny animusz do tego sprzed dwóch tygodni, gdy wysoko wygrali z ZOOleszcz GKM-em Grudziądz (55:35).
Pierwsza seria, po której miejscowi prowadzili 14:10, nie zafundowała wielkiego ścigania, choć pojedynek Grzegorza Zengoty z Maciejem Janowskim na pewno się podobał. Nie pierwszy raz w tym roku dużo radości mógł dać Antoni Mencel. W parze z Januszem Kołodziejem, który przed zawodami ogłosił pozostanie w klubie na kolejny sezon, jechali na 5:1 biegu czwartym, ale dobrze dysponowany Bartłomiej Kowalski nie dał się pokonać swojemu vis-a-vis. Dodajmy, że zgodnie z planem debiutujący w PGE Ekstralidze, a zarazem korzystający z mechaników i silników Pawlickiego Lukasa Fienhage pojechał dwa razy, lecz niczego nie wskórał.
Tym samym mogło się pojawić zagrożenie, że Sparta będzie musiała korzystać z rezerw taktycznych. Niemniej w drugiej serii lider tabeli ligowej nie pozwolił Bykom na aż tak wiele, czego dowodem był popis Tai'a Woffindena w wyścigu szóstym, w którym fenomenalnym atakiem po zewnętrznej wyprzedził Zengotę. Po chwili Janowski przegrał z Kołodziejem, ale stoczył zjawiskowy pojedynek z Bartoszem Smektałą, na metę wpadając minimalnie przed nim.
Tempo zawodów było bardzo szybkie, bo istniało zagrożenie opadami, dlatego do ósmego biegu nie było żadnego równania. Ściganie stało się ciekawsze, "chodziła" duża, co wykorzystali nie tylko wspomniani Woffinden czy Janowski, ale też Zengota. Uchronił on Unię od porażki 1:5 w konfrontacji z Łagutą i Kowalskim, którego po zewnętrznej wyprzedził.
ZOBACZ WIDEO: Co dalej z Piotrem Baronem? Otrzymał już kilka telefonów
Po przerwie na kosmetykę zawód kibicom z Dolnego Śląska sprawili Brytyjczycy, przegrywając 1:5. Tak naprawdę od początku meczu nie odnajdywał się Daniel Bewley i to było to ogniwo, którego wrocławianom wyraźnie brakowało. Za to w biegu dziesiątym wykonał znakomitą pracę na pierwszym łuku Kowalski, pomagając Janowskiemu. Drugi z nich ruszył się pod taśmą, przez co mógł wpaść w tarapaty. Młodszy kolega pomógł mu jednak, wywożąc Chrisa Holdera i Jaimona Lidseya na zewnętrzną, a potem kapitan gości w swoim stylu asekurował partnera, odwdzięczając mu się w najlepszy możliwy sposób.
Wynik 31:29 zwiastował duże emocje w decydującej części piątkowej batalii. Ciśnienie rosło, trybuny nie mogły doczekać się tego, co dalej. I żywiołowo reagowały, gdy przebudzał się Lidsey, pokonując Woffindena oraz gdy Smektała mijał na trasie Kowalskiego. Czas uciekał więc Sparcie, która potrzebowała pobudki Bewleya. Ten stanął na wysokości zadania i zapewnił zespołowi niezwykle cenny remis w dwunastej odsłonie dnia.
Trzynasty bieg zapowiadał się niesamowicie. Pełnię umiejętności pokazał w nim Łaguta wyprzedzający na początku drugiego kółka Kołodzieja, ale niemal za sekundę Zengota minął w tym samym miejscu Janowskiego. Remis musiał w tym wypadku zadowalać leszczynian. Przed nominowanymi było 41:37, czyli pierwsza porażka wrocławskiego walca była coraz bliżej.
Gdy przebudził się Bewley, to przespał kluczowe momenty Janowski. Brytyjczyk zainkasował drugą "trójkę" w czternastym wyścigu, jednakże Polak po raz drugi dojechał ostatni, wyraźnie tracąc tą prędkość, którą miał wcześniej. Wobec tego decydujący bieg wieczoru goście musieli wygrać podwójnie, by uniknąć porażki, ale nic takiego się nie wydarzyło. Gospodarze postawili stempel, triumfując 4:2. Jako pierwsi w obecnym sezonie znaleźli sposób na wrocławski dream team i zarazem wykonali bardzo duży krok w stronę awansu do fazy play-off.
Wyniki:
Fogo Unia Leszno - 48
9. Bartosz Smektała - 9+1 (3,1,2*,1,2)
10. Janusz Kołodziej - 14 (3,3,3,2,3)
11. Chris Holder - 5 (0,2,1,2)
12. Jaimon Lidsey - 6+2 (1,1*,0,3,1*)
13. Grzegorz Zengota - 9+1 (3,2,2,1*,1)
14. Antoni Mencel - 2+1 (1*,1,0)
15. Damian Ratajczak - 3+1 (2,0,1*)
16. Hubert Jabłoński - ns
Betard Sparta Wrocław - 42
1. Tai Woffinden - 7+1 (1*,3,1,2,0)
2. Daniel Bewley - 7 (0,1,0,3,3)
3. Artiom Łaguta - 13 (2,3,3,3,2)
4. Lukas Fienhage - 0 (0,0,-,-)
5. Maciej Janowski - 6+1 (2,2,2*,0,0)
6. Bartłomiej Kowalski - 9 (3,2,1,3,0)
7. Kacper Andrzejewski - 0 (0,0,0)
Bieg po biegu:
1. (62,69) Smektała, Łaguta, Woffinden, Holder - 3:3 - (3:3)
2. (62,68) Kowalski, Ratajczak, Mencel, Andrzejewski - 3:3 - (6:6)
3. (62,14) Zengota, Janowski, Lidsey, Bewley - 4:2 - (10:8)
4. (62,13) Kołodziej, Kowalski, Mencel, Fienhage - 4:2 - (14:10)
5. (61,71) Łaguta, Holder, Lidsey, Fienhage - 3:3 - (17:13)
6. (62,02) Woffinden, Zengota, Bewley, Ratajczak - 2:4 - (19:17)
7. (62,08) Kołodziej, Janowski, Smektała, Andrzejewski - 4:2 - (23:19)
8. (62,26) Łaguta, Zengota, Kowalski, Mencel - 2:4 - (25:23)
9. (63,31) Kołodziej, Smektała, Woffinden, Bewley - 5:1 - (30:24)
10. (63,12) Kowalski, Janowski, Holder, Lidsey - 1:5 - (31:29)
11. (62,79) Lidsey, Woffinden, Smektała, Kowalski - 4:2 - (35:31)
12. (62,63) Bewley, Holder, Ratajczak, Andrzejewski - 3:3 - (38:34)
13. (61,68) Łaguta, Kołodziej, Zengota, Janowski - 3:3 - (41:37)
14. (62,17) Bewley, Smektała, Lidsey, Janowski - 3:3 - (44:40)
15. (62,47) Kołodziej, Łaguta, Zengota, Woffinden - 4:2 - (48:42)
Sędzia: Arkadiusz Kalwasiński
Komisarz toru: Maciej Głód
Zestaw startowy: I
Frekwencja: około 13 000 widzów
NCD: 61,68 s. - uzyskał Artiom Łaguta (Sparta) w biegu 13.
Wynik dwumeczu: 94:86 dla Sparty, która zdobyła bonus.
CZYTAJ WIĘCEJ:
GKM blisko zamknięcia składu! Dwa kluby najbardziej zdeterminowane
Już wiadomo czy Pedersen powołał samego siebie! Znamy składy na półfinały DPŚ