Bartłomiej Czekański - Bez hamulców: Wielkanoc, czyli Walasek kupuje sobie czarnego Ruskiego!

Zawarczały żużlowe motory, więc stary niedźwiedź Czekański już mocno nie śpi, a raczej wybudził się wreszcie z dziennikarskiego zimowego snu. Wy, odwrotnie niż w tej dziecięcej piosence-zabawie, wcale się go nie boicie, bo przecież was nie zje. Kto by się zresztą tam bał przyjacielskiego niedźwiedzia-zgredzika Czekańskiego. Cholera, ta moja pobudka to jednak chyba jakiś falstart, bo na żużlowych stadionach warczało, warczało i zamilkło. Piękną zimę mamy bowiem tej wiosny.

Owszem, zwłaszcza wczoraj w sobotę, we Wrocku świeciło słoneczko, ale zimno było jak… (nie, nie, w Święta nie napiszę „jak diabli”) i gwiździło po podwiązkach niczym u wujka Stacha w Kieleckiem. Co gorsza, moja piękna, egzotyczna znajoma Pani Pogodynka Omenaa Mensah w TVN Meteo zapodała, iż zima utrzyma się tej wiosny tu i ówdzie w Polandii jeszcze przez 10 dni! To jakieś jaja (wielkanocne) jak berety. A na dolnym pasku na ekranie telewizora czytam o znakomitych warunkach… narciarskich w Zieleńcu, na Czarnej Górze czy na Kasprowym Wierchu. To ja się zapytowywuję Boziu Kochana, a co z żużlowymi sparingami? No co? Do tej pory wiele z nich odwołano, a inne przerywano z powodu złego stanu toru („deszcze niespokojne potargały sad” i te rejony).

To dopiero pierwsze treningowe koty za płoty, a już mamy kwasy i zakwasy. Tarnowska ludożerka wnerwiła się na częstochowskie „Medaliki”, że te na trudnym, nierównym torze nie wyjechały na sparingu u nich do biegów nominowanych. No właśnie kibole, przecież to dopiero sparingi, a nie ekstraligowa wojenka! Wiem, iż zapłaciliście za bilety, lecz po cóż zaraz na początku porozbijać zespoły? A poza tym, na crossowisku nie da się nawet sprawdzić sprzętu! Fani „Jaskółek” nie napinajta się tak, jeszcze nie raz w nadchodzącym sezonie zobaczycie, jak wasza drużyna bierze w plecy. Na papierze bowiem „Jaskółki” wyglądają raczej na nieloty. No, ale w ubiegłym roku na Rzeszów też w zasadzie nikt nie stawiał (łącznie ze mną), a przecie „Teatr Jednego Aktora (Pedersena)” namieszał w lidze, że ho, ho. A więc?

Ale o sparingach niebawem, bo na jutrzejszy śmigus-dyngus zaplanowano kilka kolejnych. Na śniegu, czy kajakami po wodzie? A może Bozia jednak się zlituje i coś żużlowcom a juści odpuści? Bo niebawem, 6 kwietnia startuje Ekstralipa, sorry, Ekstraliga! Pomyśleć, że w 1996 roku, kiedy debiutowałem jako menago (a raczej kiero drużyny) Atlasa, to inauguracyjny mecz tamtego sezonu jechaliśmy przy upalnej, niemal lipcowej, pogodzie właśnie w śmigusa-dyngusa w Czewie. I wygraliśmy tam! Mam do Czewy sentyment. Nie tylko z uwagi na Matkę Boską Jasnogórską (że tak napiszę przy okazji Świąt), ale dlatego też, iż w latach 70. zespół kamikadze Włókniarza: m.in. mój idol Józek Jarmuła. Marek Cieślak, Jurczyński, Urbaniec, Bożyk, Goszczyński, Gołębiowski (do tego potem doszli m.in. Tomaszewski, Chmielewski…) i inni zdobyli mistrzostwo kraju (konkretnie w 1974 r.). Gdy oni jeździli w owych wspomnianych pięknych latach 70. , to tylko dechy jęczały od uderzeń. Widziałem to na własne oczy! Powiadam wam: później w naszym speedwayu już nie było takiej szalonej kamandy. A obecnie jestem zaprzyjaźniony z amatorami Włókniarza, którzy zaprosili mnie na treningi do siebie, a nawet dają miejsce w drużynie, jeśli tylko ujadę parę metrów na nowoczesnej mocnej żużlowej maszynie. Ale to akurat może się nie udać. Dość jednak już tych moich wspominek – muminek.

Wczoraj umyłem i pomalowałem jajka (ekologiczną farbą, co by się ewentualnie jakaś niewiasta nie zatruła) i poświęciłem u ojców Dominikanów w kościele św. Wojciecha. A wy macie jaja, poświęciliście? I po spowiedzi wielkanocnej będziecie już grzeczni na trybunach? Cuś wątpię.

Ale z okazji Świąt Wielkanocnych szczerze życzę wszystkim kibicom żużlowym wyciszenia, radości z przeżywania speedwaya i wszystkiego naj, naj, naj. Żebyśmy stanowili jedną wielką rodzinę.

Wróżka powiedziała mi

W „Tygodniku Żużlowym” już pisałem, że na Górce Partyzantów kole mojego domu we Wrocku normalnie spotkałem wróżkę Cygankę. A ona wyjawiła mi, jakie - według niej - zmiany w polskim żużlu niebawem szykują nam granatowomarynarkowi działacze z Bożej łaski. Tym kibolom, co jeszcze tego nie czytali, to opowiem teraz, bo przecie z tych wróżb wynika, że może być nader frapująco:

1. Ekstraliga, ale dopiero od sezonu ‘2009, będzie jednak poszerzona do 12 drużyn. Decyzja zostanie przegłosowana przez klubowych preziów już pod koniec najbliższego lata, gdy co najmniej trzy drużyny będą zagrożone spadkiem, a Polonia Bydzia nie będzie pewna, czy załapie się choćby na baraże o Ekstraligę. Pogodzony już wtedy na nowo z panem Tillingerem, bydgoski szef spółki „E” pan Kowalski Ricardo na okoliczność przeprowadzi wówczas ze sobą kolejny wywiad, który rozkolportuje po stronach internetowych, że oto właśnie znalazł sponsora strategicznego dla Ekstraligi, tylko ten żąda dwunastu zespołów. Nazwa sponsora z uwagi na tajemnicę handlową musi jednak pozostać… tajemnicą handlową. Przynajmniej do 2015 roku.

2. Także od sezonu ‘2009, ambitnym staraniem Ekstraligi i GKSŻ, każda polska drużyna będzie musiała mieć w składzie minimum sześciu zawodników z licencją „Ż”. Tyle tylko, iż licencję „Ż”, zgodnie z dyrektywą Unii Europejskiej, będzie sobie mógł w PZM wykupić każdy zagraniczny zawodnik. Cena 2 euro, dla juniorów zniżka 50%.

3. Ponieważ w 2007 r. sprawdził się układ trzech trenerów reprezentacji, postanowiono pójść dalej, w związku z czym coachami naszej sbornej, decyzją GKSŻ, będą w nadchodzącym sezonie (‘2008): Cieślak, Kowalik (jako jego osobisty, najbardziej zaufany asystent), Żyto, Czernicki, Grabowski, Ząbik, Jasek, Michaelis, Lech K. (gdy już będzie dostępny), Maroszek, Spychała, Chudzikowski, Kończyło, Wilk, Nowak, Wardzała, Jankowski, Jąder, Łoś, Chomski, ………. (w wykropkowane miejsca proszę wpisać kolejne nazwiska). Tylko Śledź z Drabikiem się nie załapali, bo zdaje się, nie mają jeszcze stosownych papierów. Funkcja „Narodowego” nadal będzie społeczna, PZM nie będzie też trenerom zwracał za delegacje na zawody. Ale przy takiej ilości reprezentacyjnych coachów nie powinno być problemów ze zrzutką. Za wyniki naszej „sbornej” obowiązywać więc będzie odpowiedzialność zbiorowa.

4. Natychmiast zaprowadzony zostanie zakaz palenia na żużlowych stadionach i to już w odległości jednego kilometra od obiektu: papierosów, cygar, marihuany i innej trawki, flag klubowych, rac, petard, a nawet zimnych ogni. Można jedynie będzie palić sztuczne światła na stadionie (to organizatorzy) i wolno będzie palić się ze wstydu za swoją drużynę (tym zapisem najbardziej zainteresowani będą kibice z Wrocka, Tarnowa i ewentualnie Rzeszowa).

5. Do już obowiązującego nakazu noszenia ciemnych gaci przez wszystkich funkcyjnych przebywających w czasie meczu na murawie stadionu, ma dojść nakaz noszenia czerwonych majtek przez hostessy podprowadzające zawodników na start. Jak na maturze (czyli na tzw. egzaminie dojrzałości), żeby nie mówiono, iż polski żużel to jakaś niepoważna, wręcz gówniarska sprawa dla nieletnich.

6. Obecnie lekarze przebywający na murawie, według regulaminów Ekstraligi, muszą w czasie wyścigów siedzieć na krzesełkach. Nie wolno im wstawać, nawet, gdyby krzesełko bardzo piło ich w … Od nowego sezonu będą musieli leżeć na noszach, żeby nie zasłaniać reklam ustawionych na boisku wewnątrz toru.

7. Już teraz po 14. biegu - według nowego przepisu - nastąpi obowiązkowa 20 minutowa przerwa, podczas której każdy pełnoletni kibic na stadionie będzie miał obowiązek zakupić i wypić co najmniej dwa kufle piwa z saturatora, bo tak ma stanowić umowa z browarami. Po zajęciu miejsc na trybunach po owych 20 minutach, spiker ma krótko przypomnieć wszystkim kto z kim jedzie i o co, dotychczasowy przebieg meczu i wynik.

8. Sędziom wolno będzie już gadać przez telefony komórkowe przed i w trakcie meczu, ale wszystkie ich rozmowy będą na podsłuchu („rozmowa kontrolowana”, „rozmowa kontrolowana”) w centrali w Bydgoszczy.

9. Przy podejmowaniu decyzji, kogo wykluczyć z wyścigu, arbiter będzie mógł dla pewności skorzystać z dozwolonych dwóch tzw. kół ratunkowych: telefonu do przyjaciela i głosowania publiczności.

10. Z uwagi na zbyt wysokie koszty eksploatacji zniesiony zostanie obowiązek instalowania dmuchanych band, bo jak twierdzi prezes Ekstraligi: „żużel to i tak z natury kontuzjogenny sport”.

A poza tym, musi być przecież widowisko przyciągające ludożerkę na stadiony. Pieniądze ze sprzedaży owych band (np. na materiał firmom produkującym materace, piłki plażowe itp.) kluby będą mogły przeznaczyć na transfery.

11. Postulowany przez zawodników limit finansowy na transfery dla każdego klubu Ekstraligi ma wynosić 10 milionów dolarów, ale nie mniej niż 7 milionów złotych (wychodzi po ok. milionie na każdy łepek w drużynie).

12. Od 2009 roku w lipcu i sierpniu rozgrywki ligowe (o ile nie skończą się do tego czasu – patrz punkt 13.) będą mogły być rozgrywane tylko w ośrodkach wczasowych (np. Gdańsk) i turystycznych (np. Toruń z uwagi na atrakcje turystyczne: pobliskie zamki krzyżackie). Mecze dopuszczone będą także w Rzeszowie i Tarnowie, bo rodzina ze Stanów przyjeżdża w odwiedziny. Ale wtedy za bilety obowiązkowo trzeba będzie tam kasować w dolarach.

13. Prace nad kalendarzem mają być jednak ukierunkowane na to, by już od sezonu ‘2009 ligowe rozgrywki, łącznie z play offami, dało radę zakończyć jeszcze przed wakacjami. Wtedy powyższy punkt 12. zostanie oczywiście anulowany. Jesień bowiem, nawet ta ciepła i złota, jest już do nauki dla młodych i na spacery dla starszych, a nie na żaden tam żużel.

14. W okresie letnim, czyli na wakacjach, generalnie rozgrywana będzie tylko obowiązkowa Ekstraliga Młodzieżowa w formie czwórmeczów. Każdy czteroosobowy zespół (plus rezerwowy) będzie miał zaliczony start, jeśli wystawi choćby jednego juniora. Juniora można sobie pożyczyć, także za granicą. Według dyrektywy Unii Europejskiej.

15. Karą za korupcję będzie odjęcie 1 punktu w tabeli i grzywna w wysokości równowartości wręczonej lub proponowanej łapówki.

16. Jeżeli jeden zespół odda drugiemu walkower, to pokrzywdzony będzie mógł mu zrewanżować się tym samym bez żadnych sankcji.

17. Od 2009 roku w polskiej drugiej lidze żużlowej pojadą zespoły: Daugavpils, Równe, Władywostok, Kamczatka (wszystkie z siedzibą w Pile u p. Michaelisa), Dynamo Berlin, Bukareszt, Złote Piaski, Balatonszeplak, Lonigo Team, Sparta Praha. Dopuszcza się udział polskich drużyn, o ile spełnią ostre kryteria licencyjne.

18. Telewizja Polsat w 2008 roku będzie jednak miała prawo do pokazywania meczów Ekstraligi, ale tych… z sezonu ‘2007. Poza finałem w Toruniu, oczywiście.

19. W ramach demokracji, kary za rozróby na trybunach będą wymierzać sobie nawzajem sami kibice. Np. za wybryki toruńskich chuliganów na meczu Apator – Unia Leszno karę wymierzą im u siebie chuligani leszczyńscy podczas rewanżowego spotkania Unia L. - Apator T. Itd. Jest to jakby usankcjonowanie odwiecznej świeckiej tradycji i ludowych obyczajów np. z sąsiedzkich stadionów w Zielonej Górze i Gorzowie.

20. Z uwagi na zasługi Tomka Golloba, będzie obowiązywał zakaz przygotowywania kopy na mecze, w których będzie on startować. Już od tego sezonu!

21. Spółka Ekstraliga, GKSŻ i PZM zastrzegą sobie prawo do zmian wszelkich regulaminów w dowolnym momencie sezonu, a także między sezonami. Amen”.

Tak mi ze szklanej kuli wyczytała wróżka Cyganka, co wcześniej przekazałem już czytelnikom „TŻ”, ale przecież w tak ważnej materii nie mogę pominąć moich fanów i adwersarzy z www.sportowefakty.pl. Co prawda, kumple się ze mnie teraz śmieją, że ta pani najzwyczajniej w świecie mnie ściemniała i tylko chciała mnie naciągnąć na…, bo to ponoć wcale nie była żadna wróżka Cyganka, tylko panienka z pobliskiej agentury. Wniosek jak u Rosiewicza: „Coraz więcej przebierańców, coraz trudniej o oryginał”. Tak, czy siak, ale wydaje mi się teraz, że ona chyba musiała cokolwiek słyszeć (np. z gazet, czy tiwi) o naszych granatowomarynarkowych decydentach żużlowych, bo przecież takie zmiany byłyby właśnie w stylu ich dotychczasowej radosnej regulaminowej „tfurczości”, nieprawdaż?

Nie powiedziała mi za to oszustka jedna, kto majstrem sezonu ‘2008? Królowa Unia z Leszna, ambitny Apator, Czewa z brzydkim księciem Pedersenem? A kto będzie robił za ogony? Tarnów, Wrocek, Rzeszów? Może wy coś powróżycie „we wtem temacie” w swoich postach? Bo ja wam powróżę własnoręcznie już niebawem w felietonie. Tylko po tych moich przepowiedniach i przewidywaniach przypadkiem nie idźcie do bukmacherów. Znów wtopicie!

Parszywa jedenastka

A propos Wrocka. Coś wam jeszcze raz przypomnę, bo to frapujące. Jak zapewne pamiętacie, przez 11 lat pod rząd, do końca sezonu ‘1991, Sparta Wrocław jeździła ledwie w drugiej lidze. Przez 11 lat, od 1995 do 2006 roku, WTS musiał czekać na swój kolejny, czwarty tytuł DMP. W 2008 roku minie zaś 11 lat od ostatniego spadku (w 1997 r.) Atlasa z Ekstraligi…, czy to oznacza „powtórkę ze spadkowej rozrywki”? - A kysz, przepadnij siło nieczysta! – odczarowywują ową klątwę kibice Atlasa. Tylko ta parszywa jedenastka…

Psy Cieślaka

Psy Pawłowa kojarzą się nam raczej nieco nieestetycznie. Ale psy Cieślaka? Nasz „Narodowy” jest nie tylko wytrawnym żużlowym coachem, lecz także uznanym hodowcą psów rasowych, zdobywających tytuły championów na rozmaitych wystawach. Ostatnio panu Mareczkowi urodziły się małe prześliczne i przeurocze championiątka (po dużych championach) czarne teriery rosyjskie. Sprawdzona plotka głosi, że jednego już zakupił, czy dopiero chce zakupić sam Greg Walasek (kto lubi zwierzęta, ten na ogół jest dobrym człowiekiem). Widziałem go na sparingu we Wrocku (tzn. Walaska widziałem, a nie czarnego teriera rosyjskiego) i jestem pod wrażeniem. Spokój, forma, szybkość i już pełna gotowość do udanego sezonu.

W każdym razie, z tego co wiem, Cieślak ma jeszcze na sprzedaż kilka „czarnych Ruskich”. Może się skusicie? Uwentualnie mogę (społecznie) pośredniczyć. Warunek jest jeden: taki pies musi trafić w godne, poczciwe, fachowe i opiekuńcze ręce, no i pewnie nie może być nazwany np. „Polewaczkowy”. Ale to akurat już tylko taki mój domysł.

Komu superpsiaka od samego Marka Cieślaka (się zrymowało), komu, bo idę do domu?

Świat się wali

Wyobraźcie sobie, że na mejla dostałem oficjalne życzenia świąteczne od… samej GKSŻ. Nie spodziewałem się, że dożyję takiego momentu. Oczywiście grzecznie odpowiedziałem Komisji swoimi życzeniami. Serdecznymi esemesami wymieniliśmy się też z Grzesiem Milką. No, sympatyczna jazda na całego! Sie porobiło.

Skrzyknę swoją pakę!

A teraz trochę kumoterstwa. Chociaż ja wiem, czy to akurat podpada pod kumoterstwo? Wy sami to osądźcie. Nie chcę bowiem już być tylko wiecznym krytykantem („eunuch i krytyk z jednej są parafii, obaj wiedzą jak, żaden nie potrafi”), pragnę także zrobić coś realnego, pożytecznego dla speedwaya i właśnie tworzę swój nieformalny, niepisany, „sentymentalny” zespół, nad którym (społecznie) obejmę tzw. opiekę medialną i często będę Was informował (m.in. w specjalnych rubrykach) o osiągnięciach jego członków. To z mego sentymentu będą: mój przyjaciel Radek Maciejewski, jeśli będzie jeździł, a wierzę, że tak, Andrzejek Zieja, bo jest synem mego zmarłego już przyjaciela „Franka”, Krzysiek Słaboń, bo go nosiłem na rękach, gdy dziecięciem był, mechanik Andrzej Krawczyk z Ostrowa, bo jest świetny i już, zresztą pracowaliśmy razem, Piotrek Baron ze swym bogato zaopatrzonym żużlowym sklepem „Tornado”, bo zawsze sobie pomagaliśmy, a „Pierr Barą” do dziś lubi szlachetnie, od serca, pomóc młodym żużlowcom oraz amatorska drużyna Włókniarza Częstochowa, bo jej plastron ewentualnie założę. Z naciskiem na słowo „ewentualnie”. Może do tego dojdzie jeszcze Tomek Jędrzejak, gdyż był moim pupilem, kiedy byłem menago Iskry Ostrów, może majster Alek Krzywdziński, a może Jamroży i Świderski, bo u mnie jako dzieciaki kręcili kółka na torze, gdy z kolei robiłem za menago WTS-u. Zobaczymy. Może dojdą i inni (np. sympatyczne mi poznańskie „Skorpiony”, nie zapomnę też oczywiście o pożytecznej Fundacji Pomocna Dłoń). Nazwałem tę swoją szeroką grupę „Do Bartolo La-Vila team” (La Vila to moje zaprzyjaźnione farby i tynki z Żarowa). Pomogę im wszystkim - generalnie mówię tu akurat o samych zawodnikach - raczej nie finansowo, ale bardziej medialnie, może także i marketingowo, a jeśli zechcą, to również trochę jako menedżer. Powtarzam: społecznie, czyli bez kasy.

Jeśli oczywiście zechcą („Słaby” już się zgodził, a przyjaciele z amatorskiej Czewy też nie mają nic naprzeciw), lecz to już insza bajka… Tylko co mają do stracenia?

No to co, jak uważacie, mam dobry pomysł (z czystego sentymentu) na żużel? W miarę pożyteczna to inicjatywa? Jak sądzicie?

Zaprosili Czekańskiego

I znów trochę prywaty, ale żeby być eleganckim, „muszem i chcem” o tym napisać. Ostatnimi czasy otrzymywałem bowiem osobiste zaproszenia na ciekawe imprezy związane z żużlem. Czyli ktoś jeszcze mnie lubi, mimo tych moich „wrednych z natury” felietonów! To ciekawostka przyrodnicza. Niestety na owe impry nie dotarłem, bo z racji obowiązków zawodowych i rodzinnych ciężko mi było ostatnimi czasy ruszać się z rodzinnego Wrocławia, zwłaszcza gdzieś w dalszą podróż. Dodatkowo na starość dostałem też awersji do wszelkiego przemieszczania się.

Np. prężnie działające Stowarzyszenie Kibiców i Sympatyków Rybnickiego Żużla „ROW RYBNIK”, głosem pana Tomasza Piechy, zaprosiło mnie w lutym jako gościa na piłkarski turniej kibiców żużlowych z całej Polski do hali widowiskowo-sportowej MOSiR w Rybniku-Boguszowicach. To była już druga z kolei taka fajna impreza. Tym razem do piłkarskich drużyn złożonych ze speedwayowych fanów z Częstochowy, Leszna, Lublina, Poznania, Rzeszowa, Rybnika, Tarnowa i Świętochłowic, które wzięły udział w pierwszej, jakże udanej, edycji tego turnieju, miały dojść i chyba doszły (nie sprawdzałem potem tego niestety) ekipy z Gorzowa i Ostrowa. Jak wam już zaznaczyłem, mnie tam nie było, ale naprawdę życzyłem uczestnikom i obserwatorom tych piłkarskich zmagań udanej zabawy, wielu pozytywnych, sportowych emocji, a przede wszystkim… integracji, by żużlowi kibole z całej Polski stali się wreszcie jedną wspólną rodziną. Koniec z zamieszkami na trybunach i pod stadionami! Dlatego zawsze tak bardzo trzymam kciuki za rybnicki turniej. I za podobne integrujące przedsięwzięcia.

Z kolei redakcje serwisu www.Stal.Rze.pl oraz Radia Rzeszów zaprosiły moją skromną osobę na początek marca do podrzeszowskiej uroczej Świlczy na oficjalną prezentację rewelacyjnej w minionym sezonie i zawsze bojowej ekstraligowej drużyny żużlowej Marmy Polskie Folie Rzeszów. Na tej uroczystości, zdaje się, byli (w każdym razie mieli być) przedstawiciele polskich klubów, a także zawodnicy Van Puru Rzeszów, którzy 10 lat temu wywalczyli brązowe medale drużynowych mistrzostw Polski. To już niemal legendy. Do Rzeszowa z Wrocławia za daleko, przynajmniej dla mnie na razie, ale dziękuję z całego serca za pamięć i obiecuję, że będę trzymał kciuki za bohaterską Marmę w nadchodzącym sezonie (choć składzik już nie ten, Pedersen zwiał, no i istnieje prawdopodobieństwo, że w tej prawdziwie „innostrannej kamandzie” znajdzie się tylko jeden Polak, chyba żeby za takiego policzyć naturalizowanego Rosjanina Poważnego, ale jak dla mnie, to trochę niepoważne!).

Ups, I did it again! Znów nie udało mi się dotrzeć na spotkanie do Leszna. Bodaj już ze cztery razy umawiałem się tam z niektórymi działaczami i nigdy nie dotarłem. Tym razem sam pan prezes Józef Dworakowski (a także pan Igielski) zaprosił mnie pisemnie na koniec lutego na oficjalną prezentację miłościwie panującej nam obecnie królowej naszego żużla, czyli na prezentację mistrzowskiej drużyny Unii Leszno. Do Leszna mam z Wrocławia rzut beretem.

Samochodem szast prast, a i w pociągu człowiek piwa nie dopije. I tak nic z tego znów (dosłownie w ostatniej chwili, a już byłem w ogródku i witałem się z gąską) nie wyszło. Nagle bowiem pogorszył się stan zdrowia kogoś z mojej rodziny i zamiast na leszczyńskim bankiecie, wylądowałem na szpitalnym korytarzu.

Wszystkich bardzo, bardzo przepraszam za swoją absencję, ale przy okazji jeszcze raz dziękuję za wasze wszelkie zaproszenia. Naprawdę sprawiają mi dużą radość. Pozdrawiam.

We Wrocku żużu ( i red. Koerber) górą!

Jako życzliwemu, miło mi donieść, że wysoka kapituła (z waszym felietonistą w składzie) wybrała najlepszym dolnośląskim dziennikarzem sportowym 2007 roku wielce utalentowanego redaktora Wojciecha Koerbera z Gazety Wrocławskiej –Polska. Jest on specjalistą właśnie głównie od żużla (ale także od siatki, Małysza czy sportów walki). Lekkie pióro, świetne skojarzenia i newsy. Gratki! A więc speedway we Wrocku, wbrew wrażym plotkom, jeszcze nie umarł i wciąż jest tam doceniany (przynajmniej, jeśli chodzi o dziennikarzy), o czym uprzejmie donosi…

Wasz Bartek Czekański

PS I to by było na tyle, jeśli chodzi o mój pozimowy kolejny come back na sportowefakty.pl, czyli jeśli chodzi o Wyższość Świąt Wielkanocnych nad Świętami Bożego Narodzenia. W najbliższych swoich tekstach chciałbym z wami już konkretnie pogadać o największych żużlowych kontrowersjach z ostatnich tygodni, o tym co piszczy w torze po pierwszych sparingach, dlaczego np. inni testują motory i się wjeżdżają, a SuperMario Węgrzyk się napina przy dziewczynach (według Darka Śledzia, on po prostu teraz pisze swoje CV), o speedwayu w telewizji itd.

A dziś wracajcie do stołu, delektujcie się dalej Świętami i jeszcze raz wszystkiego naj, naj od Bartka Cz. dla kibiców, zawodników, trenerów, mechaników i działaczy też oczywiście. Jak wszyscy, to wszyscy, babcia też.

Gleba – jak zawsze kończy Dioda Elektroda. (Bartek Cz.)

Źródło artykułu: