Do całego zdarzenia doszło podczas 13. biegu spotkania pomiędzy Arged Malesą Ostrów i Zdunek Wybrzeżem Gdańsk. Niestety w trakcie jego trwania doszło to fatalnego karambolu. Na drugim łuku pociągnęło motocykl Olivera Berntzona, w wyniku czego 30-latek odbił się od dmuchanej bandy i wpadł wprost pod Nicolaia Klindta i Francisa Gustsa.
Na torze od razu pojawiły się karetki oraz służby medyczne. Wszyscy trzej żużlowcy zostali przewiezieni do szpitala, w celu przeprowadzenia szczegółowych badań. Na szczęście wydaje się, że skutki tego wypadku nie będą aż tak drastyczne, jak mogło się na początku wydawać, o czym jeszcze w niedzielę poinformowały kluby.
Najgorzej wyglądała sytuacja Duńczyka, u którego pojawiło się podejrzenie urazu kręgów szyjnych. Sam zawodnik w poniedziałek przekazał, że złamał krąg szyjny C3 w dwóch miejscach, ale nie jest ono skomplikowane, dlatego nie przejdzie operacji, ale będzie potrzebował dużo odpoczynku. Miał także bardzo silny wstrząs mózgu (Więcej TUTAJ)
W ten sam dzień Arged Malesa również poinformowała o stanie całej trójki. W poście zamieszczonym na Facebooka można przeczytać, że żużlowców odwiedził Waldemar Górski, który przekazał, że Berntzon szpital opuścił już w poniedziałek. Gusts i Klindt z kolei zrobią to w środę. Ten ostatni po powrocie do domu zacznie przechodzić rehabilitację.
Jeszcze bardziej szczegółowo na temat swojego zdrowia i najbliższych dni za pośrednictwem tego samego portalu społecznościowego poinformował sam Berntzon.
"Właśnie wyszedłem ze szpitala po kolejnych prześwietleniach, na szczęście nie posiadam żadnych złamań. Jednak mam mocno posiniaczone lewe biodro, żebra, plecy i tyłek, przez co trudno mi się chodzi, ale powoli daję radę. Straciłem też pół zęba" - napisał na Facebooku 30-latek.
"Nie mam pojęcia, ile potrwa przerwa, lecz są to „tylko” uszkodzenia tkanek miękkich, więc nie widzę powodów, dlaczego miałoby to potrwać zbyt długo. Jestem w drodze do domu i jak najszybciej poszukam profesjonalnej pomocy" - dodał.
"Dziękuję za wsparcie i wszystkie wiadomości. Jeszcze raz wszystkiego najlepszego dla Nicolaia Klindta i Francisa Gustsa" - zakończył Oliver Berntzon.
Czytaj także:
- Żużel. Bez Thomsena ani rusz. Stal nie zdołała zasypać dziury
- Żużel. Adrian Gała znowu to zrobił. Landshut miało jednego lidera więcej
ZOBACZ WIDEO: Lebiediew nie zajmuje się wyłącznie żużlem. Jego prywatny biznes mierzy się z kryzysem