Żużel. Lidsey: Zrobię wszystko, by spełnić ten cel. Kariera trwa 20 lat i chcę z niej wycisnąć jak najwięcej

WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Jaimon Lidsey
WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Jaimon Lidsey

Jaimon Lidsey pożegnał już się z Unią Leszno i w przyszłorocznych rozgrywkach będzie reprezentował GKM Grudziądz. Australijczyk w Magazynie PGE Ekstraligi opowiedział o powodach zmiany drużyny i swoich celach na przyszłość.

24-latek to obecnie 32. zawodnik w klasyfikacji PGE Ekstraligi, posiada średnią 1,622. Łącznie wystąpił w 82 biegach, z czego 16 wygrał. Dorzucił także dziesięć bonusów. To sprawia, że obecny sezon był dla niego porównywalny do poprzedniego. Mimo wszystko postanowił zmienić swoje otoczenie.

Powodem odejścia indywidualnego mistrza świata juniorów z 2020 roku z Fogo Unii Leszno jest fakt, że w tym roku przestanie być zawodnikiem, który może startować na pozycji do 24. roku życia. Dlatego pomyślał, że jest to dobry czas na zmianę i chce spróbować kontynuować karierę w innym otoczeniu.

- Zastanawiałem się nad tym od jakiegoś czasu. Po prostu czułem, że tego potrzebuję. Spędziłem w Unii sześć sezonów i nie mogę powiedzieć o niej złego słowa. Ludzie tutaj zrobili dla mnie, naprawdę bardzo dużo i wiele im zawdzięczam. Znów chciałbym poczuć ekscytację z poznawania nowego miejsca i to jedyny powód. Mam jednak nadzieję, że pewnego dnia wrócę do klubu - powiedział Jaimon Lidsey w Magazynie PGE Ekstraligi.

ZOBACZ WIDEO: Kto trenerem Fogo Unii? Zengota mówi o kandydatach

Ma on świadomość, że ostatnie lata w jego wykonaniu były niezłe, ale i tak poniżej oczekiwań jego i działaczy z Leszna. - W kolejnym sezonie chcę po prostu zrobić krok do przodu, a w przyszłości jeździć w GP i zostać mistrzem świata. Jestem gotowy zrobić wszystko, by zdobyć ten tytuł. Plan na najbliższe lata to awans do cyklu i wywalczenie medalu. To główny cel, choć po drodze mam jeszcze kilka mniejszych - przyznał.

Australijczyk nie ukrywał, że Piotr Rusiecki był w lekkim szoku, gdy ogłosił mu swoją decyzję, lecz po wytłumaczeniu jej, prezes klubu wszystko zrozumiał. Dodał, że sternik Unii to biznesmen i ma świadomość, że w momencie czucia się niekomfortowo w pewnym miejscu, należy zmienić otoczenie. - Myślę, że on też chce dla mnie jak najlepiej. Więc jeśli idę robić postęp, to on nie ma z tym problemu - zapewnił 24-latek.

- Z działaczami rozmawiałem już jakiś czas temu. Zdawałem sobie sprawę, że mam możliwość pozostania w klubie. Prezes nie powiedział, że mam pewne miejsce w składzie, ale nie chciał też, żebym odchodził. Rozmawialiśmy szczerze o moich oczekiwaniach i planach. Wierzę, że nadal będziemy mieli dobry kontrakt. Piotr Rusiecki i jego rodzina to bardzo ważne osoby w mojej karierze. To oni ściągnęli mnie do Polski i bardzo mi pomagali - przekazał.

Mimo wszystko brązowy medalista Speedway of Nations z 2019 roku nadal będzie miał swoją główną bazę w Lesznie, do którego przybył na początku swojej kariery w Europie. Tutaj ma swój apartament, a wraz z partnerką i dziećmi czuję się doskonale w mieście. Oprócz bariery językowej nie ma w Wielkopolsce żadnych problemów. Podoba mu się styl życia, a dodatkowo wszystko jest tańsze niż w Wielkiej Brytanii, w której często mieszkają Australijczycy.

- Nie wiem, co wydarzy się później, ponieważ wiele zależy od sytuacji moich dzieci i tego, czy znajdziemy dla nich szkołę. Cokolwiek będzie pasowało im i mojej narzeczonej, będzie pasowało także mi. W sezonie nie ma mnie zbyt wiele w domu, więc dla mnie nie ma to tak naprawdę zbyt wielkiego znaczenia. Kariera trwa tylko 20 lat, a ja zrobię wszystko, by wycisnąć z niej jak najwięcej i żyć na dobrym poziomie - stwierdził urodzony w Mildurze zawodnik.

Wiadomo już, że w przyszłym sezonie będzie występował on w ZOOleszcz GKM-ie Grudziądz. Chociaż sam zainteresowany śmiał się, że przecież na razie są to jedynie przypuszczenia, gdyż nikt tego nie potwierdził, to zdradził, dlaczego wybrał taki kierunek. Co ciekawe, wpływ na to nie miała perspektywa jazdy z Jasonem Doylem oraz Maxem Frickiem, a także domowy tor, który w końcu miałby być atutem.

- Niestety w poprzednich latach nie czułem tego w Lesznie i praktycznie zawsze miałem trudności z dopasowaniem sprzętu. W ostatnich dwóch sezonach nie miałem ani jednego meczu, który miałbym bardzo udany i od początku do końca nie musiał robić żadnych zmian. Dopiero gdy Janusz Kołodziej wykonał niesamowitą pracę, sytuacja zaczęła być nieco lepsza - podsumował Lidsey

Czytaj także:
Żużel. Kolejny zawodnik zostaje w Toruniu. Krużyński zdradził kulisy transferowe
Żużel. Większość działaczy za obowiązkowym wychowankiem w składzie. Dwa kluby zablokują projekt?

Źródło artykułu: WP SportoweFakty