Żużel. Można zarobić do 15 tysięcy złotych miesięcznie. Chętnych i tak brakuje

WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Dariusz Sajdak
WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Dariusz Sajdak

- Dzisiaj największym problemem wcale nie jest brak młodych żużlowców, a mechaników. Niedługo mogą odczuć to nie tylko zawodnicy, ale także kluby - przestrzega prezes Włókniarza, Michał Świącik, który ma pomysł jak sobie z tym poradzić.

Problem jest poważny, a skarżą się na niego już nawet czołowi zawodnicy świata. Na rynku brakuje pasjonatów, którzy byliby w stanie poświęcić kilka miesięcy w roku, by praktycznie dzień w dzień jeździć z zawodnikami na kolejne zawody. Doświadczeni mechanicy coraz częściej, albo odchodzą z zawodu, albo wybierają stabilniejszą pracę w klubach przy młodszych zawodnikach.

Czołowi mechanicy praktycznie co roku mogą liczyć na podwyżki, a niektórzy z nich zarabiają nawet 15 tysięcy złotych miesięcznie. Mimo to wciąż brakuje chętnych do pójścia w ich ślady. Sprawa jest poważniejsza, niż mogłoby się to wydawać.

- Chcemy organizować szkolenie jak najmłodszych zawodników, robimy mnóstwo imprez w ciągu tygodnia, a za chwilę może się okazać, że cały projekt szkolenia zostanie wyhamowany przez brak mechaników. Rodzice chętnie przyprowadzają chętnych do jazdy chłopaków, ale przecież każdy klub musi zapewnić ich opiekę nie tylko trenerską, ale także sprzętową na najwyższym poziomie. Już dzisiaj umowy z mechanikami kosztują krocie - zauważa prezes Tauron Włókniarz Częstochowa, Michał Świącik.

ZOBACZ WIDEO: Kościecha szczerze o swoim zawodniku. "Byłem sceptyczny do tego kontraktu"

Już teraz dochodzi do sytuacji, w której klubowy mechanik zarabia więcej niż trener młodzieży. Wiadomo bowiem, że w przypadku młodszych zawodników potrzeba zatrudnienia fachowca jest kluczowa. Dobry mechanik nie tylko zapewni adeptowi bezpieczeństwo, ale także będzie w stanie nauczyć go najważniejszych nawyków i będzie dla niego prawdziwym autorytetem.

Do tej pory nie istniał żaden oficjalny system nauki dla nowych mechaników, a część chętnych trafiała do zawodów ze szkółek żużlowych lub wprost z trybun. Żadne kwalifikacje nie są bowiem wymagane, a liczy się tylko chęć nauki i zapał do pracy. Starsi specjaliści uczą młodszych kolegów wszystkiego od mycia motocykli, pracę w trakcie zawodów, po dobieranie odpowiednich ustawień silnika.

- Moją ambicją jest stworzenie w Częstochowie warunków do poważnego kształcenia kandydatów na mechaników żużlowych. Planuję podjąć współpracę z technikum samochodowym i dać szansę absolwentom, by szukali swojej przyszłości nie tylko jako mechanicy samochodowi, ale także żużlowi. Wielu z nich jest kibicami żużla, a gdy dodamy do tego fakt, że obecnie w żużlu można zarobić większe pieniądze, to wydaje mi się, że taka perspektywa będzie dla nich kusząca. W klubach będą coraz większe potrzeby nie tylko na zatrudnienia mechanika na pełen etat, ale także branie doświadczonych specjalistów na poszczególne zawody. Niektórzy mogliby więc na co dzień prowadzić warsztat samochodowy, a dwa razy w tygodniu pomagać na zawodach żużlowych - dodaje.

Prezes zauważa, że do tej pory w rolę opiekunów i osobistych mechaników dla najmłodszych adeptów, najczęściej wcielali się członkowie ich rodzin. Organizacja zawodów nie tylko w weekendy, ale także w środku tygodnia mocno to komplikuje i sprawia, że zawodowi mechanicy będą jeszcze bardziej potrzebni. To właśnie ich brak, a nie brak zawodników może sprawić, że plany rozwoju szkolenia będą musiały zostać nieco uszczuplone.

Dzisiaj już nawet mechanicy bez wielkiego doświadczenia są w stanie zarobić siedem tysięcy złotych miesięcznie. Najlepsi specjaliści sami dyktują ceny swoim pracodawcom i spokojnie są w stanie zarabiać 15 tysięcy złotych miesięcznie. I o ile w trakcie sezonu praktycznie nie ma ich w domu, to zimę mają znacznie spokojniejszą.

Czytaj więcej:
Oskarżył Wilki o sabotaż. "Zrobili ze mnie kozła ofiarnego"
Buczkowski wraca do GKM w nowej roli. Niespodzianka

Źródło artykułu: WP SportoweFakty