Po bandzie: Kto nie ufa Kowalskiemu [FELIETON]

- Ci, co sugerują, że sztab szkoleniowy rozkazał wjechać w taśmę Pawlickiemu, a później Łagucie, niech nie zwlekają, tylko próbują szczęścia w pisaniu powieści. Kategoria - fantastyka - pisze w swoim felietonie Wojciech Koerber

Wojciech Koerber
Wojciech Koerber
Bartłomiej Kowalski WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Bartłomiej Kowalski
"Po bandzie" to cykl felietonów Wojciecha Koerbera, współautora książek "Pół wieku na czarno" i "Rozliczenie", laureata Złotego Pióra, odznaczonego brązowym medalem PKOl-u za zasługi dla Polskiego Ruchu Olimpijskiego.

***

Nie czarujmy się. Przed nami decydujące rozstrzygnięcia jednego z najbardziej przewidywalnych sezonów w ostatnim czasie. Na krajowym podwórku Zmarzlika nie pogania żaden Janowski, a na międzynarodowej scenie - żaden Łaguta. Sytuację może uratować już chyba tylko ekscytujący finał Drużynowych Mistrzostw Polski pomiędzy potentatami z Wrocławia i Lublina.

Niezmienne pozostaje też hasło - pokaż mi swoich juniorów, a powiem ci, gdzie jest twoje miejsce. Wystarczy spojrzeć na mecze z minionej niedzieli. Bańbor pomógł znokautować Włókniarza, a Kowalski powstać z kolan wrocławianom. Natomiast ci, co uważają, że sztab szkoleniowy Betard Sparty rozkazał wjechać w taśmę najpierw Pawlickiemu, a później też Łagucie, niech nie zwlekają, tylko próbują szczęścia w pisaniu powieści. Kategoria - fantastyka.

ZOBACZ WIDEO Jaimon Lidsey opowiada o swojej przeprowadzce do GKM-u Grudziądz

Nie mogę się zgodzić z tezą, że wrocławianie nie ufają Kowalskiemu i zbyt rzadko stawiają na niego w biegach nominowanych. Wręcz przeciwnie. Już kilkakrotnie w tym sezonie wysyłali mu sygnał - jesteś naszą przyszłością, wierzmy w ciebie, zostań, we Wrocławiu będzie ci dobrze. Właśnie poprzez wstawianie go do wyścigów nominowanych. Choćby kosztem Pawlickiego. Problem, moim skromnym zdaniem, leży gdzie indziej. Otóż wybierając najlepszą czwórkę na dwie kluczowe odsłony menedżerowie i trenerzy kierują się często nie całokształtem rywalizacji, lecz ostatnim wyścigiem. Na zasadzie - nie mogłem go pominąć, bo ostatni wyścig miał już udany.

Dlatego właśnie Kowalski mógł zostać odstawiony na bok. Bo w swoim trzecim występie przegrał podwójnie, miał problem z płynną jazdą i ratował się przed zderzeniem z bandą. Dlatego też gospodarze postawili na Przedpełskiego kosztem Dudka. Bo temu pierwszemu udało się wreszcie - podkreślam, udało się - zwyciężyć. I pewnie błędnie uznali, że drzemie w nim większy potencjał, niż w Dudku, który przez cały mecz zbierał nie zerówki, jak kolega Paweł, lecz ważne jedynki, również z bonusami.

A więc na tym polega piękno sportu, że Kowalski mógł skończyć spotkanie z głową pełną znaków zapytania po trzech wyścigach, a skończył ze spokojną po pięciu po pięciu i jako bohater. Pokazał też, jak wielką rolę odgrywa w drużynie klasowy junior będący pod ręką. Tym bardziej, że akurat jego młodszy kolega, Kevin Małkiewicz, przeżywał na Motoarenie niełatwe chwile, nie radząc sobie z zastanym torem. I trudno się temu dziwić, bo przecież jest dzieckiem Grudziądza, gdzie preferuje się jazdę w warunkach bardziej laboratoryjnych.
Żużlowiec z Grudziądza wyjdzie, Grudziądz z żużlowca nie tak łatwo...

Troszkę sobie dworuję, choć Małkiewiczowi można tylko przyklasnąć. Nie zapominajmy, jak efektowne miał powitanie z najlepszą ligą świata. Ledwo co od ziemi odrósł, dopiero co skończył 16 lat, a już pokonał w Lesznie Smektałę. I ma już na koncie ekstraligowe zwycięstwo, co czyni go członkiem niezwykle elitarnego klubu. Niedzielny mecz pokazał tylko, że trzeba pracować nad wszechstronnością. Trenować również w mniej sterylnych warunkach. Choć inna sprawa, że trening treningiem, a preferencje preferencjami. Tak jak jeden ma predyspozycje do biegów krótkich, inny do długich, a jeszcze inny do żadnych. Dlatego w tym samym klubie mogą się ścigać zawodnicy o odmiennej specyfikacji, jak choćby Woryna i Madsen pod Jasną Górą. Dla pierwszego im trudniej, tym lepiej, dla drugiego niekoniecznie. No ale zostawmy Włókniarza, dostał już po głowie m.in. za zbyt wiele ośrodków decyzyjnych w parku maszyn. Choć ja uważam, że największym jest Madsen, przez prezesa skutecznie utwierdzany w przekonaniu o swojej nadprzyrodzonej roli w drużynie.

Aha, zauważyłem też nominację dla Maksyma Drabika w kategorii niespodzianka roku. Nie bardzo rozumiem, o co chodzi, pewnie o zbyt dużą liczbę wolnych miejsc do wytypowania. I nie mam na myśli wyłącznie minionej niedzieli, lecz przekrojowo cały sezon. To przecież zawodnik o wielkich predyspozycjach, dwukrotny mistrz świata juniorów. Odkryciem, owszem, był, ale blisko dekadę temu.

Zatem kto ma juniorów, ten ma przyszłość. Zawsze przekonywałem, że aby sięgnąć po tytuł DMP, należy posiadać w składzie minimum jednego klasowego młodzieżowca. Przy czym znamy wyjątki potwierdzające regułę. W 2021 roku, kiedy we Wrocławiu brakującym ogniwem złotego łańcucha stał się Łaguta, Betard Sparta sięgnęła po mistrzostwo z Liszką i Curzytkiem, a więc zawodnikami nie pierwszego wyboru. Choć też mającymi swoje chwile chwały, jak choćby leszczyńska wiktoria Liszki nad Kołodziejem.

W XXI wieku podobną sytuację mieliśmy jeszcze przed dwudziestoma laty, kiedy o sile mistrzowskiego Top-Secret Włókniarza stanowiła formacja seniorska w składzie Sullivan, Walasek, Ułamek, Jonsson i Holta. Młodzi Czerwiński i Pietraszko nie stali się obiektami pożądania konkurencji, choć byłbym nie w porządku wobec tego pierwszego, gdybym pominął jego wkład w tytuł. Dwucyfrówek nie kolekcjonował, niemniej w ostatnim juniorskim sezonie miewał wyścigi i efektowne, i zwycięskie.

Teraz w Toruniu odwagę pokazał Oskar Rumiński, za to w Częstochowie chłopaki stanęły w rozwoju, stąd zatrudnienie Sebastiana Ułamka w roli, cytuję, doradcy zarządu do spraw szkolenia juniorów ekstraligowych oraz asystenta trenera do spraw juniorów ekstraligowych. Inna sprawa, że kuchnia meczu pokazała nam, iż to jednak nie pełny zakres obowiązków, a władzy masz de facto tyle, ile jesteś w stanie zagarnąć. A pamiętacie optymizm po pierwszym meczu w Grudziądzu, gdy Karczewski pokonał Fricke'a, a Kupiec Pludrę?

Tak, niech spodziewany finał play-off pomiędzy Platinum Motorem i Betard Spartą okaże się wisienką na tym zjadliwym, ale jednak nie wybitnym torcie. Na papierze obie formacje młodzieżowe wyglądają identycznie. Naprzeciw siebie staną stare wygi kończące występy w U21 (Kowalski kontra Cierniak) i dwa szesnastoletnie talenciaki (Małkiewicz kontra Bańbor).

Wojciech Koerber

Zobacz także:
Ukradziony silnik Apatora znaleziony w boksie... zawodnika tego klubu. Na miejscu pojawiła się policja
Thomsen zastanawia się nad powrotem na tor jeszcze w tym sezonie. Jest jedno ale

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×