Martin Vaculik w pierwszej fazie zawodów szukał swojego szczęścia w postaci zwycięstwa, ale musiał trzykrotnie zadowolić się drugą pozycją. W czwartej serii zrobiło się nerwowo u Słowaka, bo do swojego dorobku dopisał zerówkę i tak naprawdę musiał pojechać na 150 procent swoich możliwości, by znaleźć się w półfinałach.
Ostatecznie pierwszy etap Grand Prix Wielkiej Brytanii zwieńczył trójką i dziewięcioma oczkami przy swoim nazwisku. W półfinale Vaculik znów był drugi. Ostatecznie na drugie zwycięstwo doświadczony żużlowiec musiał czekać do finału.
A w 23. biegu wieczoru Vaculik popisał się kapitalnym refleksem i pognał po siódmy triumf w zawodach mistrzostw świata w karierze. - To był trudny dzień. Zdarzyła nam się zerówka, czyli przedobrzyliśmy z czymś. Udało się wrócić na dobry tor, więc cieszę się z tej wygranej - mówił po zawodach w rozmowie z Marceliną Rutkowską-Konikiewicz dla Eurosportu.
ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Goście: Krużyński, Lidsey i Dowhan
30-latek dotychczas w swoim CV miał dwa zwycięstwa w Gorzowie Wielkopolskim (2012, 2018), dwa w Pradze (2022, 2023) oraz po jednym w Krsko (2017) i Toruniu (2022). Teraz po raz pierwszy wygrał na torze jednodniowym.
- Mega uczucie, polecam każdemu! To jest magiczne miejsce i bardzo dobrze to smakuje - przyznał.
Zapytany przez polską reporterkę, czy ta wygrana w Walii może być odczarowaniem torów czasowych, odpowiedział: - Wygląda na to, że tak. Nie jestem fanem torów krótkich i technicznych, ale im jestem starszy, tym bardziej to doświadczenie wykorzystuję - komentował rozradowany Vaculik.
Czytaj także:
Jest mistrzem świata i mówi, że wciąż się uczy żużla
Zawodnik Tauron Włókniarza bezradnie rozkłada ręce po meczu z Motorem