Żużel. Transferowy hit z udziałem Nickiego Pedersena? Prezes Polonii stawia sprawę jasno

WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Na zdjęciu: Nicki Pedersen w czerwonym kasku
WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Na zdjęciu: Nicki Pedersen w czerwonym kasku

Jeśli Abramczyk Polonia nie awansuje do PGE Ekstraligi, to straci Wiktora Przyjemskiego. Klub będzie musiał wtedy zrobić coś ekstra, żeby podtrzymać zainteresowanie kibiców. Hitem mogłoby być sprowadzenie Nickiego Pedersena.

Bydgoszczanie na razie są jeszcze w grze o PGE Ekstraligę. W niedzielę rozpoczną rywalizację w półfinałach 1. Ligi Żużlowej, a ich rywalem będzie ROW Rybnik. Sytuacja drużyny jest jednak trudna, bo kontuzji nabawił się Wiktor Przyjemski, który musi zrobić sobie przerwę od żużla.

Nic więc dziwnego, że w tej chwili nikt nie daje Abramczyk Polonii dużych szans na awans. A jeśli tego awansu nie będzie, to z klubem pożegna się wspomniany Przyjemski. To może oznaczać dla działaczy duży problem już w kolejnym sezonie, bo wielu kibiców do tej pory przychodziło na stadion również ze względu na utalentowanego wychowanka.

- Nie wiem, czy po ewentualnym odejściu Wiktora będzie problem z frekwencją. Mam świadomość, że kibice się z nim mocno utożsamiają, że są wymagający, więc zapewne istnieje takie ryzyko. To nie oznacza jednak, że w klubie nie będzie wychowanków. Mamy długoterminowe kontrakty z Maksymilianem Pawełczakiem, Emilem Maroszkiem i Adamem Putkowskim. W marcu dwóch będzie zdawać egzamin na licencję. W nich jest potencjał, aczkolwiek na efekty trzeba jeszcze poczekać. Nadal zależy nam jednak na tym, żeby fundamentem byli wychowankowie. Ewentualne odejście Wiktora tego nie zmieni. Pamiętajmy też, że jesteśmy ciągle w grze. Sezon się nie skończył - mówi nam prezes Jerzy Kanclerz.

Szef Abramczyk Polonii ma świadomość, że młodzi zawodnicy, którzy są w klubie, potrzebują czasu, by wskoczyć na odpowiedni poziom. A zainteresowanie kibiców trzeba podtrzymać już w kolejnych rozgrywkach. W obliczu możliwego odejścia Przyjemskiego rozwiązaniem mogłoby być ściągnięcie do Bydgoszczy dużego nazwiska. Takim bez wątpienia byłby Nicki Pedersen. Wydaje się jednak, że Polonia zamierza iść w innym kierunku. Ze słów prezesa jasno wynika, że Duńczyk nie jest pierwszym wyborem na liście życzeń.

ZOBACZ WIDEO: Menedżer podał skład Falubazu na sezon 2024

- Jeśli chodzi o Nickiego, to zapewniam, że ani ja, ani moi synowie nie prowadziliśmy z nim rozmów. Niczego nie wykluczam, ale w tej chwili zwróciliśmy się w kierunku innych zawodników i to z nimi negocjujemy. Nawet w sobotę mam dwa spotkania. Nicki jest wielkim profesjonalistą, który ma charyzmę. Zawsze mu kibicowałem i ceniłem go za wolę walki, ale taki temat nie istnieje - podsumowuje Kanclerz.

Przypomnijmy, że na ten moment z Abramczyk Polonią łączeni są tacy żużlowcy jak Dimitri Berge czy Kai Huckenbeck. Szanse na pozostanie w klubie ma także Mateusz Szczepaniak. Na razie jednak nie doszło do finalizacji rozmów z żadnym żużlowcem.

W bydgoskim środowisku nie brakuje natomiast głosów, że klub od lat popełnia błędy przy budowie składu. Ostatnio w rozmowie z portalem WP SportoweFakty Polonii wprost zarzucił to Leszek Tillinger, który stwierdził, że w klubie są sponsorzy i pieniądze, więc może środki na kontrakty są źle wydawane. Były prezes dodał także, że przez osiem lat nie spełniło się nic ze słów Jerzego Kanclerza, który obiecywał awans do PGE Ekstraligi do 2023 roku.

- Fakty są zupełnie inne. Z moich zapowiedzi spełniło się bardzo wiele. Klub spłacił zadłużenie, a obecnie jest stabilny finansowo. Każdy zawodnik potwierdzi, że faktury są opłacane praktycznie od razu. W Bydgoszczy pojawił się SEC i wróciliśmy do rozgrywania Kryterium Asów. Mamy bardzo dobrą frekwencję na meczach. Sportowo pomału idziemy do przodu. Nie cofnęliśmy się nawet pół kroku, bo klub z roku na rok notuje progres. Nasz stadion też wygląda coraz lepiej. Przybywa nam sponsorów. O tych wszystkich rzeczach mówiłem i udało się je zrealizować. Co do awansu, to faktycznie, do tej pory go nie było. Nawet jeśli nam się nie uda, to nie będę żałować tych słów. W życiu i sporcie trzeba mieć cele. Jeśli u działacza sportowego tego brakuje, to coś jest nie tak. Poza tym akurat Leszek Tillinger nie powinien udzielać mi rad o wydatkowaniu pieniędzy. Mógłbym go zapytać, jak sam to robił, kiedy na rundzie Grand Prix na dostawianej trybunie siedziało siedmiu kibiców - podsumowuje Kanclerz.

Zobacz także:
Polonia wydała komunikat o Przyjemskim
Nowe informacje na temat Woffindena

Źródło artykułu: WP SportoweFakty