Przypomnijmy, że ubiegły sezon kończył się dla Andersa Thomsena przedwcześnie z powodu upadku podczas Grand Prix Challenge w szkockim Glasgow. W tym roku Duńczyk zaliczył kolejny koszmarny upadek, tym razem podczas rundy mistrzostw świata w Łotwie, gdzie z impetem uderzył w dmuchaną bandę, a siła była na tyle duża, że motocykl znalazł się za bandą.
Już pierwsze wieści nie były optymistyczne, bo mówiły, że Thomsen doznał wstrząśnienia mózgu, złamania lewej ręki i czterech żeber. Zawodnik szybko starał się zapomnieć o tym zdarzeniu i w jego głowie był jeden cel - wrócić na tor. Plan zakładał, by wsiąść na motocykl pod koniec sezonu, ale wiemy już, że tak się nie stanie.
- Szkoda, że skończyłem ten sezon dokładnie tak, jak poprzedni, czyli kontuzją. Trzymam jednak głowę wysoko, staram się być w dobrym humorze i już myślę o kolejnym sezonie - powiedział w rozmowie z Marceliną Rutkowską-Konikiewicz na antenie Eurosportu.
ZOBACZ WIDEO: Witkowski o kolejnym skandalu w żużlu. "Sytuacja jest nieakceptowalna"
29-latek pojawił się w piątkowy wieczór w Vojens podczas rundy Grand Prix 2, gdzie na jego wsparcie mogą liczyć Emil Breum, Nicolai Heiselberg, Esben Hjerrild i Jesper Knudsen. W sobotę znów przyjdzie mu się zadowolić rolą wyłącznie obserwatora.
- To mój domowy tor, więc uwielbiam tu przyjeżdżać. Jak jadą młodzi zawodnicy, to chętnie podzielę się swoim doświadczeniem i staram się pomóc jak najlepiej potrafię. Żałuję, że w sobotę nie pojadę, ale staram się robić, co tylko mogę, by pomóc kolegom - dodał.
Czytaj także:
- Ma konkretny cel na okienko transferowe
- Zadają sobie jedno ważne pytanie - "co dalej?"