Niewłaściwy kombinezon podczas kwalifikacji do Grand Prix Danii sprawił, że Bartosz Zmarzlik został zdyskwalifikowany z sobotniej rywalizacji na torze w Vojens. Podczas spotkania zawodników z Jury nie brakowało głosów, że taka kara za tego typu przewinienie jest zbyt duża.
Jednym z tych, którzy stanęli w obronie mistrza świata był Fredrik Lindgren. Szwed wiedział, że dobry występ na duńskiej ziemi może mu pozwolić odrobić sporą stratę do klubowego kolegi z PGE Ekstraligi.
- To była bardzo dziwna noc, a wszystko zaczęło się od sytuacji z Bartkiem. Byłem na spotkaniu z działaczami i Jury. Próbowałem wpłynąć na decyzję organizatorów, by dopuścili go do ścigania i żeby Bartek mógł się zaprezentować na torze. Nie udało się, a na pewno byłoby dużo lepiej, gdyby miał możliwość jazdy. Pozostaje mu tylko współczuć - powiedział po zawodach Fredrik Lindgren w rozmowie z Marceliną Rutkowską-Konikiewicz na antenie Eurosportu.
ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Gośćmi: Kowalski, Woryna, Zmora [CAŁY ODCINEK]
Przed startem sobotniego turnieju Zmarzlik miał dwadzieścia cztery punkty przewagi nad Fredrikiem Lindgrenem. Drugie miejsce jeźdźca z Orebro zaowocowało odrobieniem osiemnastu "oczek" i teraz strata 38-latka do Polaka wynosi tylko sześć punktów.
- Tor w Vojens jest bardzo trudny i trzeba być cały czas skupionym. Cieszę się, że to się tak dla mnie skończyło i do Torunia pojadę na pewno z celem walki o mistrzostwo świata. Jednak cała ta sytuacja z Bartkiem też miała jakiś wpływ na mnie i całą otoczkę - dodał żużlowiec.
Lindgren uspokoił fanów Platinum Motoru Lublin przed niedzielnym finałem PGE Ekstraligi. Przyznał, że po upadku z Jasonem Doyle'em pojawił się ból, ale cieszy się z tego, że kraksa nie skończyła się dużo poważniejszymi konsekwencjami.
Czytaj także:
Śladami Taia Woffindena - z australijskiego Perth do PGE Ekstraligi
Hans Nielsen menadżerem klubu z polskiej ligi!