Żużel. Miał być medal, jest rozczarowanie. Włókniarz czeka wiele zmian

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Julia Podlewska / Na zdjęciu: żużlowcy Tauron Włókniarza Częstochowa
WP SportoweFakty / Julia Podlewska / Na zdjęciu: żużlowcy Tauron Włókniarza Częstochowa
zdjęcie autora artykułu

Tauron Włókniarz Częstochowa sezon w PGE Ekstralidze zakończył na czwartym miejscu. To wynik poniżej oczekiwań, zwłaszcza że przed startem rozgrywek zapowiadano walkę o coś więcej niż brązowy medal.

Podsumowanie sezonu w wykonaniu Tauron Włókniarza Częstochowa oczami serwisu WP SportoweFakty.

***

KOMENTARZ. Przed sezonem prezes częstochowskiego Włókniarza zapowiadał, że sezon 2023 będzie tym, w którym jego klub walczyć będzie o coś więcej niż brązowy medal. - Uważam, że mamy prawo mierzyć wyżej. Może trzeba jeszcze bardziej chcieć osiągnąć coś wielkiego i wtedy to się wydarzy? Jeśli jednak skończy się trzecim miejscem, na którym widzą nas w większości eksperci, to na pewno będziemy umieć się z tego cieszyć. Medal DMP jest zawsze cenny - mówił nam przed startem sezonu Michał Świącik (więcej TUTAJ).

To były piękne słowa - marzono przecież o mistrzostwie, które rozbudziły apetyty kibiców. Zresztą sam prezes Świącik często powtarza, że on również jest kibicem. Dlatego doskonale powinien wiedzieć, jak czują się fani czarnego sportu w Częstochowie. Czuć bowiem zawód i to na każdym kroku. W tym sezonie we Włókniarzu szwankowało wszystko: tor, atmosfera w zespole, odpowiedzialność za decyzje w trakcie meczów, a przede wszystkim wyniki.

ZOBACZ WIDEO: Czy kluby płacą zawodnikom? Krzysztof Cegielski zabrał głos

Nie można być zadowolonym po sezonie, w którym Włókniarz przeżył tyle trudnych momentów. W jego trakcie częściej mówiono o kłótniach w drużynie niż o dobrych występach. A kiedy wynik u siebie był słaby, to kto był winien? Tor, z którego przygotowania do zimy i wiosny - w kwietniu - dumny był prezes Świącik. Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy: problemów było dużo więcej.

BOHATER SEZONU. Łatwo jest wskazać pozytywnego bohatera Włókniarza Częstochowa. Był nim Leon Madsen, który - jak na kapitana przystało - praktycznie nie zawodził. Wspinał się na wyżyny swoich umiejętności, by pomóc drużynie w osiąganiu lepszych wyników. Miał jednak za mało wsparcia w kolegach. Samemu w PGE Ekstralidze nie da się wygrać spotkania. I widać było po Madsenie, że frustruje go to, jak prezentuje się zespół. Więcej zrobić nie mógł.

KLUCZOWY MOMENT. Kontuzja zawodnika ebut.pl Stali Gorzów, Andersa Thomsena. To był moment, który pozwolił Włókniarzowi znów marzyć o medalu. Przypomnijmy, że to Stal była faworytem ćwierćfinałowej rywalizacji z częstochowianami. Jednak bez Thomsena gorzowianie nie mogli nic zrobić i przegrali oba mecze. Włókniarz miał furę szczęścia, że znalazł się w najlepszej czwórce PGE Ekstraligi.

CYTAT. - Co wy ze mnie idiotę robicie? - powiedział Lech Kędziora podczas domowego meczu półfinałowego z Platinum Motorem Lublin. To tylko pokazało, jak nerwowa atmosfera panuje we Włókniarzu. Kędziora zastanawiał się nad zmianami taktycznymi i ratowaniem wyniku meczu z mistrzami Polski, ale nie było to łatwe. Miał wokół wielu "podpowiadaczy", a to właśnie on był odpowiedzialny za wynik, zmiany i taktykę. O taktyce trener kilkukrotnie musiał się konsultować z kierownikiem drużyny w osobie Jarosława Dymka i Sebastianem Ułamkiem. Ze sztabem szkoleniowym rozmawiał też prezes Świącik, choć w wywiadzie telewizyjnym mówił, że jedynie się "przygląda i wyciąga wnioski na przyszłość". I właśnie od ustalenia kwestii faktycznej decyzyjności trzeba rozpocząć budowę sztabu szkoleniowego na nowy sezon.

LICZBA. 0 - tyle zwycięstw odniósł Tauron Włókniarz Częstochowa w meczach z drużynami z Lublina, Wrocławia i Gorzowa, a to były wszystkie wyżej sklasyfikowane zespoły od Lwów po fazie zasadniczej. W części ze spotkań Włókniarze nawet nie nawiązali walki z przeciwnikami. Z gorzowianami u siebie stracili za to - wydawałoby się pewne - zwycięstwo.

Optymiści - patrzący na rzeczywistość przez różowe okulary - mogliby wskazać liczbę "6", która odpowiadałaby passie sześciu zwycięstw w środkowej części sezonu. Wtedy odżyły nadzieje na walkę o medale. Przypomnijmy jednak, że w pokonanym polu pozostały zespoły z Krosna, Leszna i Torunia. Wtedy każdy z nich miał swoje problemy i Lwy po prostu wykorzystały słabość przeciwników.

CO DALEJ? Zmiany, zmiany, zmiany. Na te kadrowe nie ma co liczyć, bo większość zawodników ma ważne kontrakty. Przesądzone jest odejście Jakuba Miśkowiaka, który mimo wszystko był pewnym punktem zespołu. Działacze są jednak przekonani, że znajdą za niego godne zastępstwo w formacji U-24. Ma nim być najprawdopodobniej Mads Hansen. Jak będzie? Wszystko zweryfikuje tor.

Zmiany we Włókniarzu potrzebne są niemal wszędzie. Gdy znasz się na wszystkim, to niczego nie robisz dobrze. Warto obdarzyć zaufaniem nowy sztab szkoleniowy, w którym powinni znaleźć się osoby o mocnych charakterach. Takie, które będą autorytetami dla zawodników. Ci z kolei muszą wiedzieć, kto jest najważniejszy w zespole i powinien być nim trener lub menedżer. Nie działacze czy zawodnik. Najważniejszy w sporcie drużynowym jest kolektyw. Wspólna chęć do osiągania sukcesów. Czasem poświęcenie swoich ambicji dla dobra całego zespołu. Tego w niektórych momentach minionego sezonu zabrakło.

Niezbędna jest także poprawa atmosfery w zespole. Tajemnicą poliszynela jest to, że atmosfera była tak gęsta, że można byłoby powiesić siekierę. I nic nie da lukrowanie rzeczywistości, tłumaczenie że w telewizji pokazano krótki urywek. Sami działacze zdają sobie też sprawę z tego, że należy zrobić coś z torem. To już zostawmy specjalistom, a tych we Włókniarzu nie brakuje.

Czytaj także: Tai Woffinden tłumaczy się ze swojej decyzji. "Niczego nie pamiętam" Był o włos od paraliżu, a po raz siódmy został mistrzem Polski. Czas na mistrzostwa świata?

Źródło artykułu: WP SportoweFakty