Chodzi przede wszystkim o rundę Grand Prix Polski w Toruniu, bo to właśnie jej los wciąż nie jest znany. Władze Torunia co prawda uzgodniły już szczegóły nowego kontraktu na organizację zawodów żużlowych mistrzostw świata, ale weto stawia FIM.
Jak przyznał w rozmowie z naszym portalem, prezydent FIM, Jorge Viegas, rozegranie przyszłorocznego turnieju w Toruniu jest uzależnione od tego, czy promotor cyklu dopnie szczegóły organizacji GP Australii. Wtedy cykl miałby liczyć 11 rund, a FIM wyraziłby zgodę, by cztery z nich odbyły się w Polsce. W tym momencie potwierdzone są rundy w Warszawie, Wrocławiu i Gorzowie Wlkp.
Choć torunianie dostali informację, że obecnie szanse na australijski turniej są bardzo duże, to już szykują opcje rezerwowe na wypadek dodatkowych problemów. Dla For Nature Solutions KS Apatora Toruń kwestia organizacji turnieju ma olbrzymie znaczenie. Bez turnieju GP nie ma nawet co marzyć o utrzymaniu tak wysokiego budżetu, a to oznaczałoby konieczność szukania oszczędności i cięcia wydatków.
W Toruniu robią wszystko, by tego uniknąć i obecnie rozważają różne scenariusze. Jedną z opcji jest wykupienie licencji od władz ebut.pl Stali Gorzów, które mają prawa do organizacji turnieju w najbliższych latach, ale deklarują, że możliwe jest odsprzedanie praw, jeśli znajdzie się chętny do zapłacenia dużych pieniędzy.
ZOBACZ WIDEO: Żużel. Magazyn PGE Ekstraligi. Gośćmi: Zmarzlik, Sadowski i Dryła
To jednak nie koniec, bo drugi pomysł zakłada, że władze Apatora same zorganizują jedną z zagranicznych rund tylko po to, by został spełniony warunek FIM o przynajmniej siedmiu rundach poza granicami Polski.
Przedstawiciele klubu zapewniają, że są gotowe to zrobić, choć wiedzą, że nie ma szans, by zarobić cokolwiek na organizacji dodatkowego turnieju poza Polską. Mieliby to jednak zrobić tylko po to, by później zarobić na turnieju w Toruniu. Na razie nikt o konkretnej lokalizacji nie myślał, ale działacze interesowali się już wstępnie takim projektem i wiedzą, że byliby w stanie wyjść na zero, przy organizacji takiego turnieju w jednym z sąsiednich państw.
Oczywiście wszyscy liczą, że uda się tego uniknąć, a promotor cyklu sam ogłosi niedługo, że jedna z rund GP wraca do Australii. To będzie z pewnością najlepszy scenariusz dla torunian, którzy nie będą musieli wtedy podejmować żądnych dodatkowych działań, by za rok znów gościć najlepszych zawodników świata.
Czytaj więcej:
Zmarzlikowi zaszkliły się oczy
Znamy zwycięzcę 2. LŻ. To był łatwy awans