W listopadzie ubiegłego roku Josh Pickering przeniósł się z Metalika Recycling Kolejarza Rawicz do Ultrapur Startu Gniezno. W pierwszej stolicy Polski wiązano z nim bardzo duże nadzieje, ale współpraca zaczęła się od wielu perturbacji.
Tuż przed ich pierwszym meczem ligowym Pickering doznał kontuzji. Pierwsze prześwietlenie wykazało pęknięcie w łopatce. Kiedy wydawało się, że reprezentant Australii wróci na tor i w końcu zadebiutuje w barwach nowej drużyny, to przekazano informację, że ten... potrzebuje przerwy.
W gnieźnieńskim zespole zawrzało. Tomasz Fajfer wypalił, że Pickeringowi nie zależy na startach w kraju nad Wisłą, co wzburzyło samego zainteresowanego. Ostatecznie Pickering wystartował w dziewięciu spotkaniach, w których na torze pojawił się w 39 wyścigach. Zdobył w nich 60 punktów i 6 bonusów, co dało mu średnią biegową 1,692. To 25. miejsce w 2. Lidze Żużlowej.
W przyszłym roku zamierza postawić na nowe rozwiązania. - Podjąłem decyzję o opuszczeniu drużyny z Edynburga, bo trudno było się skupić na dwóch ligach w Wielkiej Brytanii. Poza tym nie mogłem jazda na północy i ściganie w Polsce, to było za dużo - powiedział w rozmowie z British Speedway Network.
27-latek z Heddon Greta ma jednak problem. - W tej chwili nie mam żadnej oferty z Polski. Nie chcę się ograniczać, ale postawiłem wszystko na jedną kartę, by w przyszłym roku startować w tym kraju. Chcę dać z siebie wszystko, więc odpuszczenie jazdy w SGB Championship spowodowane jest chęcią uczestniczenia we wszelkich treningach, jakie tylko będą - dodał.
Czytaj także:
1. To jeszcze nie koniec sezonu w Polsce! Pojadą w Święto Niepodległości
2. Nowy tor na mapie światowego żużla
ZOBACZ WIDEO: Kubera mówi o kulisach przyznania dzikiej karty. "Dostałem zaskakujący telefon"