Okazuje się, że jeśli jakiś klub chciałby jeszcze wzmocnić formację młodzieżową, to musi być przygotowany na wydanie nawet większych pieniędzy niż za lidera zespołu.
Ceny za juniorów już tradycyjnie osiągają na rynku kosmiczną wartość. Z walki o dostępnych zawodników wycofała się nawet większość ekstraligowych klubów, bo takie sumy uważają one za nieadekwatne do potencjalnych zysków.
Dlaczego? Okazuje się bowiem, że junior dający nadzieję na wygranie biegów młodzieżowych w 1. LŻ kosztuje obecnie około 0,5 mln złotych. Mowa oczywiście o kwotach "na start", czyli koszcie wypożyczenia z innego klubu i kwocie na przygotowanie do sezonu. W trakcie rozgrywek dojdzie do tego także wypłata za każdy zdobyty punkt.
ZOBACZ WIDEO: Czy Janusz Kołodziej marnuje się w Fogo Unii Leszno?
Patrząc już tylko na początkowe kwoty, większość prezesów rezygnowała z rozmów i nie miała zamiaru walczyć o zmniejszenie kwot. Okazuje się, że pierwszą ofertą za Mateusza Bartkowiaka było 250 tys. złotych za wypożyczenie i 250 tys. złotych na przygotowanie do sezonu. Zawodnik ostatecznie trafił do H.Skrzydlewska Orła Łódź, ale nie wiadomo, jak mocno łodzianom udało się zbić pierwotną cenę. Wiadomo, że zainteresowanie zawodnikiem na ostatnim etapie negocjacji mocno spadło.
Podobnie jest choćby z Maksymem Borowiakiem, który obecnie wydaje się być najbliżej transferu do ROW-u Rybnik. On wyceniany był na 180 tysięcy złotych za wypożyczenie z Fogo Unii Leszno i 300 tys. złotych na przygotowanie do sezonu.
Dostępny wciąż jest Franciszek Majewski. Sam zawodnik już dawno dogadałby się z klubami, ale problemem pozostaje to, że wciąż jest związany długoletnią umową z Metalika Recycling Kolejarzem Rawicz, a przedstawiciele tego klubu ciągle zmieniają wymagania finansowe za jego transfer, ale wiadomo, że jego ściągnięcie to koszt przynajmniej 0,5 mln złotych.
Czytaj więcej:
Będzie rewolucja w polskich ligach od 2025 roku?!
Były żużlowy mistrz Polski skazany za zabójstwo