Żużel. Nigdy wcześniej nie przeżywał takiego szczęścia. "Ciężko wyrazić to w słowach"

WP SportoweFakty / Michał Krupa / Damian Ratajczak
WP SportoweFakty / Michał Krupa / Damian Ratajczak

- Niesamowite uczucie. Ciężko mi to nawet wyrazić w słowach - mówi nam Damian Ratajczak, wracając do zawodów w Vojens, w których zapewnił sobie wicemistrzostwo świata juniorów. Leszczynianin zapowiada walkę o spełnienie kolejnego marzenia.

W minionym sezonie Damian Ratajczak sięgnął po największy sukces w swojej karierze. Zajął drugie miejsce w cyklu SGP2, zdobywając tym samym srebro w Indywidualnych Mistrzostwach Świata Juniorów. W ostatniej rundzie w Vojens okazał się najlepszy, co pozwoliło mu wskoczyć na podium "generalki". To wielkie osiągnięcie, tym bardziej że przed nim jeszcze trzy lata kariery młodzieżowej.

W krótkiej rozmowie z WP SportoweFakty opowiada o swoich odczuciach po sezonie 2023, koleżeńskiej relacji z Bartoszem Zmarzlikiem i nowym menedżerze Fogo Unii Leszno, który już zdążył mu pomóc rozwiązać pewne problemy.

Dawid Franek, dziennikarz WP SportoweFakty: Końcówka sezonu ułożyła się dla ciebie wybornie. Długo świętowałeś wicemistrzostwo świata juniorów?

Damian Ratajczak, zawodnik Fogo Unii Leszno: Tak się złożyło, że tata bardziej świętował. Na drugi dzień - w sobotę - najbliższa rodzina przyjechała pogratulować. Chcieliśmy jeszcze trochę przeżywać ten sukces. Przyznam szczerze, że to co się stało, dotarło to do mnie dopiero w niedzielę. Niesamowite uczucie. Ciężko mi to nawet wyrazić w słowach. Teraz, patrząc na chłodno, mogę powiedzieć, że jedno marzenie już spełniłem, ale ten główny cel - indywidualne mistrzostwo świata juniorów - wciąż jest do zdobycia.

ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Gośćmi: Jensen, Krużyński, Cegielski i Szymański

Finałowy bieg w Vojens uważasz za jeden z najlepszych w swojej karierze? W świetny sposób przedostałeś się z końca stawki na prowadzenie.

Myślę, że tak. Można powiedzieć, że całe zawody moja dyspozycja na starcie pozostawiała wiele do życzenia. Praktycznie w każdym biegu musiałem ostro walczyć na dystansie. Miałem szybki motocykl i to zasługa mojego mechanika Mariusza Szmandy i jednostek od Ryszarda Kowalskiego. Mogłem liczyć na podpowiedzi od trenera Rafała Dobruckiego oraz Bartosza Zmarzlika, za co bardzo im dziękuję. Kiedy ma się taką pomoc, to z większym luzem podjeżdża się pod taśmę startową.

Jak relacja z Bartoszem Zmarzlikiem wygląda z twojej perspektywy? Widać było w Vojens, że starał się podpowiadać nie tylko tobie, ale też np. Mateuszowi Cierniakowi, klubowemu koledze z Platinum Motoru Lublin.

Z Bartkiem poznaliśmy się lepiej podczas obozu na Malcie. Podziwiam go za to, jakim jest zawodnikiem i człowiekiem. To najlepszy żużlowiec na świecie i świetne jest jego podejście do młodzieżowców i ta chęć pomocy. Kiedy zawsze mnie widzi, to podejdzie i przywita się, co potwierdza, że pozostał normalną osobą, mimo tego jak już wiele zdążył osiągnąć. Złapaliśmy naprawdę dobry kontakt.

Często w tym sezonie, kiedy rozmawialiśmy, to mówiłeś, że twoim głównym celem jest poprawa elementu startowego. Zapytałem o twoje wyjścia spod taśmy trenera Rafała Okoniewskiego i mówi, że poprawa jest już zauważalna. Ty sam czujesz, iż to wszystko zmierza w takim kierunku, jakim byś chciał?

Na pewno tak. Akurat na ostatnim treningu w sezonie, gdy już nie było zawodów, cisnęliśmy te starty, ile mogliśmy. Dzięki wiedzy i podpowiedziom trenera Rafała nastąpiła duża poprawa. Oczywiście to wciąż nie jest perfekcja. Patrząc jednak na starty z przekroju całego sezonu, a z ostatnich zajęć, to poziom jest zdecydowanie lepszy. Po sobie widzę, że czuję więcej luzu i nie podjeżdżam pod taśmę już tak mocno spięty. Zrobiłem duży krok do przodu. Natomiast przed nowym sezonem znów będziemy te starty "piłować". Wtedy też będzie okazja, by wyeliminować pewne mankamenty.

Jeśli chodzi o starty, to z czym konkretnie był u ciebie problem?

Na pewno z balansem ciała. Jestem też trochę wyższym zawodnikiem i nie mogłem sprawić, by ten motocykl dobrze wyjeżdżał z koleiny. A wiem, że mój wzrost można dobrze wykorzystać. Dość często zachowawczo startowałem. Tylne koło cały czas kręciło i nie łapało przyczepności. To sprawiało, że praktycznie stałem w miejscu. Teraz stopniowo się to zmienia. Wiadomo, że ważne jest też dopasowanie sprzętu i wyczucie motocykla.

Mówiłeś już o głównym celu, czyli mistrzostwie świata juniorów, a jak to wygląda pod kątem ligi. Masz już w głowie konkretne cele na przyszły rok?

Przyznam szczerze, że na mistrzostwo świata juniorów daję sobie trzy lata. Mam bowiem jeszcze trzy lata "juniorki", a nie chcę na siebie nakładać dodatkowej presji. Nigdy nie wiemy, jak się potoczy sezon. Wiem, że jest grono osób, które mówi, że skoro Mateusz Cierniak i Bartek Kowalski skończyli wiek młodzieżowca, to droga otwarta do złota.

Ja stąpam twardo po ziemi. Wchodzą nowi chłopacy, a przykładowo w tym roku w cyklu nie było Wiktora Przyjemskiego, a wiemy jakimi możliwościami dysponuje. To wybijający się polski junior z dużymi umiejętnościami startowymi. Muszę jeszcze ciężej pracować i mądrzej, żeby poprawić wyniki. W lidze nie jest najgorzej, bo średnia przekracza jeden punkt zdobywany na bieg, ale ja sam od siebie wymagam więcej. Natomiast nie czuję, żeby sztab szkoleniowy w Lesznie wywierał na mnie presję, za co bardzo im dziękuję.

W składzie Unii na przyszły sezon nie doszło do wielu zmian. Do klubu przychodzi m.in. Andrzej Lebiediew. Jak oceniasz ten transfer i wasz zespół?

Będziemy waleczną drużyną, bo każdy z nas ma taki charakter. Pewnie będzie tak, że do dużej liczby meczów nie przystąpimy w roli faworyta. My jednak tanio skóry nie sprzedamy, pokażemy, że nie jesteśmy chłopcami do bicia. Trzeba się z nami liczyć. Mam wrażenie, że też nie nakładamy na siebie presji, mamy super atmosferę i to jest bardzo ważne.

Dawid Franek, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj także:
Kołodziej musiał poddać się zabiegowi. Tak komentuje obecną sytuację
Wielki powrót po ponad 20 latach. "Zawsze wspierałem ten klub"

Źródło artykułu: WP SportoweFakty