Żużel. Kontrowersje po turnieju mistrzostw Australii. "Narażono zdrowie i życie zawodników"

Materiały prasowe / Judy Mackay / Na zdjęciu: Rohan Tungate
Materiały prasowe / Judy Mackay / Na zdjęciu: Rohan Tungate

W niedzielę w Kurri Kurri rozegrano 2. rundę Indywidualnych Mistrzostw Australii. Po zawodach więcej mówiło się nie o samej rywalizacji, która padła łupem Rohana Tungate'a, a o torze, który pozostawiał wiele do życzenia.

Zawodnicy, którzy zawitali w niedzielę do Kurri Kurri nie kryli zdziwienia widokiem toru, jaki zastali na miejscu. Organizatorzy walczyli, by przygotować go najlepiej, jak to tylko możliwe, ale ta sztuka się nie powiodła. Podjęto decyzję, by rozegrać turniej, który poprzedziła sesja treningowa.

Już podczas próby toru zawodnicy mieli pierwsze problemy z płynną jazdą. To nie wpłynęło na żadne decyzje, bo kilka chwil po godzinie 9:30 czasu polskiego taśma poszła po raz pierwszy do góry. Z każdym wyścigiem tor dawał się coraz mocniej we znaki, mieliśmy też kilka upadków. Zarządzano dłuższe równania, a jedna z przerw trwała ponad 40 minut.

Dziewiąty wyścig rozegrano ok. 11:10, czyli ponad półtorej godziny po rozpoczęciu zawodów. Później było jeszcze gorzej, bo zdecydowano o dodatkowych równaniach po 14. i 18. wyścigu.

ZOBACZ WIDEO: Jason Doyle: Mój styl jazdy jest odpowiedni na grudziądzki tor

Runda zasadnicza zakończyła się około godziny 13, czyli po ponad 200 minutach od momentu jej rozpoczęcia. Jak się później okazało, był to również koniec całego turnieju, bowiem postanowiono nie rozgrywać półfinałów i finału. Tym sposobem Rohan Tungate triumfował w 2. rundzie Indywidualnych Mistrzostw Australii oraz umocnił się na pozycji lidera klasyfikacji generalnej.

W mediach społecznościowych klubu z Kurri Kurri bardzo szybko wylała się fala negatywnych komentarzy. Kibice zarzucali działaczom amatorskie podejście do organizacji zawodów i nie ukrywali rozczarowania faktem, że ci nie podołali najważniejszej imprezie w kraju. Niektórzy stwierdzili, że losowo zebrani ludzie z ulicy bez doświadczenia zrobiliby lepiej powierzone im zadaniem.

Nie obyło się bez kilku ostrzejszych wpisów. Fani czarnego sportu zapowiadali, że nie wesprą już klubu w żadnej z inicjatyw, bo zarządcy przynieśli im wielki wstyd.

Nie zabrakło uwag dotyczących gastronomii oraz całej otoczki turnieju w Kurri Kurri. Po kilku godzinach wszystkie komentarze z mediów społecznościowych klubu zniknęły, a administrator wyłączył możliwość dodawania nowych. Dyskusja przeniosła się wobec tego na jedną z grup, którą zarządza m.in. Craig Boyce.

"Jeżdżę do Kurri Kurri od chwili otwarcia toru. Widziałem większe lub mniejsze problemy z torami, a na samym żużlu bywam, odkąd miałem 10 lat. Ale nigdy więcej. [...] Widziałem wcześniej wideo z tego toru, gdzie przy bandzie rosła trawa..." - napisał Mick.

Podobne wpisy do tego Micka były w social mediach klubu Kurri Kurri, zanim te zniknęły z sieci. Kibice zapowiadali, że jeśli gdziekolwiek wybiorą się na żużel, to do innego ośrodka. I najczęściej pisali to miejscowi fani, którzy zawiedli się na lokalnym klubie.

fot. instagram.com/stories/joshiepickering
fot. instagram.com/stories/joshiepickering
fot. instagram.com/stories/joshiepickering
fot. instagram.com/stories/joshiepickering

W mediach społecznościowych jednego z uczestników Indywidualnych Mistrzostw Australii - Josha Pickeringa pojawiło się nagranie, w którym z bliska można zobaczyć, jak wyglądał jeden z łuków na torze w Kurri Kurri.

"Mam lepszy tor na swoim podwórku" - pisał Tim Bailey, jeden z młodych zawodników z Antypodów.

"To straszne! Narażono zdrowie i życie zawodników" - grzmiał Tony.

Chris Holder w szyderczy sposób skomentował: "To był bardzo dobry wiraż"

fot. instagram.com/stories/joshiepickering
fot. instagram.com/stories/joshiepickering

Czytaj także:
- Ten rok może należeć do nich. Na tych polskich 15- i 16-latków warto zwrócić uwagę
- Dla nich to był ostatni sezon na torach. W tym gronie wielu Polaków

Źródło artykułu: WP SportoweFakty