Żużel. Pozbawił medalu Daniela Bewleya, ale został w jego cieniu. "Należę do tych niedocenionych"

WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Connor Mountain.
WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Connor Mountain.

Connor Mountain jest dziś solidnym ligowcem w Wielkiej Brytanii, ale w Polsce pozostaje zawodnikiem anonimowym. Jeszcze sześć lat temu wygrywał z Danielem Bewleyem, który jest w tej chwili jednym z najlepszych zawodników na świecie.

Przez Wyspy Brytyjskie w ostatnich latach przewinęło się wielu mniej lub bardziej utalentowanych zawodników, którym wróżono bogate w sukcesy kariery. Tych, którym faktycznie udało się przebić na światowe salony możemy policzyć na palcach jednej dłoni - są to Daniel Bewley i Robert Lambert.

Obaj jeszcze sześć lat temu rywalizowali o młodzieżowe medale w ojczyźnie, a zaledwie 19-letni Bewley nie załapał się wtedy na podium mistrzostw Wielkiej Brytanii do 21. roku życia. Przeszkodzili mu w tym Connor Mountain i Nathan Greaves, którzy przywieźli obecną gwiazdę światowego formatu za swoimi plecami.

Dziś Lambert i Bewley są w walce o najwyższe cele w Speedway Grand Prix, z kolei kariery Mountaina i Greavesa nie potoczyły się tak, jakby tego oczekiwali.

Connor Reece Mountain urodził się 26 sierpnia 1997 roku w King's Lynn. Swoją zawodową karierę w czarnym sporcie rozpoczął w 2015 roku w zespole Coventry Bees. Poszedł w ślady swojego ojca, choć nigdy nie widział go na torze. Ten cztery lata przed narodzinami syna zdecydował się odwiesić kevlar na kołku.

ZOBACZ WIDEO: Jason Doyle: Mój styl jazdy jest odpowiedni na grudziądzki tor

Zaczynał od motocrossu, by później ścigać się na motocyklach o pojemności 250cc. Jako szesnastolatek zadebiutował w zawodach Southern Track Riders w King's Lynn. Nie uchodził raczej za chłopaka z dużym potencjałem, choć jako młodzieżowiec radził sobie naprawdę nieźle, o czym świadczą, chociażby opisane wyżej zawody.

Chwytał wielu okazji do startów i to nie tylko w Wielkiej Brytanii. Był członkiem kadry narodowej do 21. roku życia, choć częściej w cieniu swoich kolegów. Dziś ściga się tylko w ojczyźnie i choć miewa bardzo dobre występy, to rzadko zdarza się, że słucha komplementów. - Myślę, że można powiedzieć, że należę do tych niedocenionych - wyjawił w rozmowie ze "Speedway Starem".

- Czasami się wściekam, kiedy widzę informację o innych zawodnikach i nie rozumiem, dlaczego to oni dostają pochwały, a nie ja. Jednak po prostu wolę milczeć, wyjechać na tor i zdobyć kilka dwucyfrowych wyników - dodał 27-letni żużlowiec.

Zawodnik jest jednym z tych, którzy mało udzielają się w mediach społecznościowych. W dzisiejszych czasach profil w social mediach mają już naprawdę młodzi sportowcy. Czasem zdarza się, że dziecko dopiero jest po jednym treningu na motocyklu i uczy się żużlowego rzemiosła, tymczasem rodzice już budują jego medialną markę.

W przypadku Mountaina jest odwrotnie. - Nie chcę głośno mówić, że mogę zrobić to, czy tamto, wolę mieć po prostu wyniki. Z wieloma rzeczami się nie zgadzałem na początku mojej profesjonalnej kariery, a dziś biorę to, co mi daje los. Inni się lansują, ja z kolei nie jestem osobą, która lubi media społecznościowe - przyznał żużlowiec, który swojego sportowego profilu nie ma nigdzie.

Wielu żużlowców w przeszłości przyznawało, że dzięki social mediom znajdowało pracodawców. Tak jest też w przypadku kilku zawodników U24 Ekstraligi, który wysłali wiadomości do polskich klubów i w ten sposób wzbudzili ich zainteresowanie.

27-latek z Wielkiej Brytanii nie ukrywa, że w przeszłości też czekał, aż telefon od promotorów zadzwoni. - Widziałem, jak ci wszyscy zawodnicy znajdowali kluby, a do mnie nikt nie dzwonił. Teraz się nauczyłem, że jeśli chcę gdzieś się złapać, to ja muszę się zgłosić do klubu - skomentował.

Connor Mountain nigdy nie miał okazji zasmakować polskiego speedwaya. W przyszłym roku w lidze angielskiej będzie punktował dla Belle Vue Aces (Premiership) oraz Scunthorpe Scorpions (Championship).

Czytaj także:
1. Po fatalnym wypadku otarł się o śmierć. "Miałem bardzo ponure momenty"
2. Rywalizacja z nim napędzała Taia Woffindena. Chcieli coś sobie udowodnić

Źródło artykułu: WP SportoweFakty