Strażak, którego znudziła żużlowa rutyna. Wiedzę przyswaja równie szybko jak whisky

Materiały prasowe / Żużlowiec
Materiały prasowe / Żużlowiec

Na żużlu jeździł ponad dwadzieścia lat, ale w polskich rozgrywkach ma na swoim koncie zaledwie... trzynaście wyścigów. Kevin Doolan był ciekawą postacią, a jazdę w lewo łączył w pewnym momencie z rolą strażaka.

W tym artykule dowiesz się o:

[tag=5006]

Kevin Doolan[/tag] urodził się 30 listopada 1980 roku. Wychował się w Shepparton w stanie Victoria, gdzie też jako szesnastolatek po raz pierwszy spróbował swoich sił w czarnym sporcie.

W kwietniu tamtego sezonu w Tamworth rywalizował o Indywidualne Mistrzostwo Australii do 16. roku życia w klasie 125cc i wrócił do domu z brązowym medalem. Lepsi tego dnia byli tylko Brendon Mackay oraz Travis McGowan.

To był początek jego kariery, która trzy lata później poprowadziła go do Wielkiej Brytanii. Udał się tam, by reprezentować swój kraj w mistrzostwach świata juniorów, ale plan zakładał również znalezienie klubu, który da mu szansę w rozgrywkach ligowych.

ZOBACZ WIDEO: Jaki plan na sezon 2024 ma nowy trener ZOOleszcz GKM Grudziądz?

I swój cel zrealizował, bo ofertę przedstawili mu promotorzy Belle Vue Aces, a ten złożył podpis pod kontraktem. I podróż na Wyspy, która miała być "na chwilę", trwała dwadzieścia sezonów.

- Uważam, że pewien rodzaj arogancji był bardzo przydatny. Nie zadręczałem się myślami: gdzie dostanę szybkie silniki, u kogo będę spał i czy wystarczy na zakup opon. Wskoczyłem do samolotu, nie przejmowałem się, czy ktokolwiek odbierze mnie z lotniska. Po prostu bardzo chciałem jeździć na żużlu w Anglii. Ten rodzaj bezczelności pomógł mi w adaptacji. Szybko przystosowałem się do wyspiarskich warunków pracy. Babcia często powtarzała mi, że szybko przyswajam wiedzę, równie szybko jak whisky! - powiedział Doolan, którego cytuje Tomasz Lorek na łamach polsatsport.pl.

50 dolarów w kieszeni i loteria na pożegnanie

Doolan przybył do Wielkiej Brytanii z zaledwie jednym banknotem, który był zabezpieczeniem na wypadek niespodziewanych problemów. Musiał mieć plan "B", gdyby jego planowana kariera nie wypaliła tak, jak sam tego oczekiwał. Ostatecznie do domu wrócił nieco bogatszy. W zespole spod znaku Asów występował w sumie przez cztery sezony - 1999-2000 oraz w 2007 i 2009 roku. Był to jeden z jego kilku pracodawców.

Przez dwadzieścia lat zdobywał również punkty dla: Berwick Bandits (2002, 2014-2019), Glasgow Tigers (2003), Kings Lynn Stars (2004-2006, 2008, 2010), Ipswich Witches (2005, 2011-2012), Eastbourne Eagles (2006), Workington Comets (2009), The Lakeside Hammers (2011, 2013) oraz Redcar Bears (2012) i Leicester Lions (2013).

W tym czasie odniósł kilka drużynowych sukcesów. Szczególnie udany był dla niego rok 2006, w którym to triumfował w rozgrywkach ligowych, a także dwóch pucharach - Premier Trophy oraz Premier League Knockout Cup.

Rutyna spowodowała, że po dwudziestu sezonach powiedział "pas". Jak sam wyznał w rozmowie ze "Speedway Starem", świetnie czuł się jeżdżąc na motocyklu i czerpał z tego radość, jednakże nowe wyzwania w połączeniu z oklepanym żużlowym schematem sprawiły, że uznał, że nie chce już dłużej tego robić.

Zimą 2020 roku Doolan wpadł na nietypowy pomysł. Postanowił, że wiosną pozbędzie się swoich jednostek napędowych i niepotrzebnego mu już osprzętu, ale nie w tradycyjny dla żużlowca sposób, czyli poprzez wystawienie go na portal aukcyjny. Zawodnik mający na swoim koncie tylko cztery mecze w polskiej lidze, które odjechał w 2008 roku w barwach Unii Tarnów, zdecydował, że jego silniki będą do nabycia w formie... loterii.

W wydarzeniu mogło wziąć udział maksymalnie 59 osób, które musiały zakupić cegiełkę w kwocie 30 funtów i wybrać jeden z dostępnych numerów. Szybko wzbudził zainteresowanie środowiska, a w loterii udział wzięli m.in. Gary Flint (ojciec Leona), Anthony Bickley (ojciec Kyle'a), Daniel Gappmaier, czy były zawodnik Włókniarza Częstochowa - Jamie Courtney.

Strażak Kevin

Przez swój ostatni rok na Wyspach Brytyjskich Doolan szukał dla siebie dodatkowego zajęcia. Zdecydował się podjąć pracy etatowej w remizie strażackiej Berwick Community Fire Station, która żegnała go ze wszelkimi honorami. Tamtejsza ekipa nie ukrywała rozczarowania faktem, że tak doświadczony człowiek pożegnał się z ich jednostką.

- Kiedy zapisałem się do roli zawodowego strażaka, to wydawało mi się, że jest to coś, w co jestem w stanie się wpasować. Byłem pewny, że pod względem fizycznym podołam, ale zastanawiałem się, czy w wieku 38 lat będę w stanie nauczyć się tych wszystkich zasad tak dużej organizacji i czy to będzie coś, czego faktycznie pragnę. Nie będę oszukiwał, ale początkowy kurs obejmował nudne prezentacje z Power Pointa. Jednak kiedy widzisz dumę, jaka towarzyszy tym, którzy zdali egzamin i uciekają do zawodów, to znacznie łatwiej utrzymać motywację - przyznał.

Ostatecznie nauka nie była dla niego taka zła i w krótkim czasie pochłonął wiele nowych umiejętności, które mógł wykorzystać w nowej pracy. W rolę strażaka wciągnął się na tyle, że ta pozasportowa rola przyświecała mu również po powrocie do ojczyzny.

Czytaj także:
1. Po fatalnym wypadku otarł się o śmierć. "Miałem bardzo ponure momenty"
2. Rywalizacja z nim napędzała Taia Woffindena. Chcieli coś sobie udowodnić

Komentarze (0)