Żużel. Dwie pieczenie na jednym ogniu. Wychowanek w składzie to projekt na lata [OPINIA]

WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu od lewej: Kevin Małkiewicz i Bartosz Bańbor
WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu od lewej: Kevin Małkiewicz i Bartosz Bańbor

Wychowanek na pozycji juniora w PGE Ekstralidze to świetny pomysł. Upieczemy dwie pieczenie na jednym ogniu. Zapewnimy sobie dopływ nowych zawodników, jak i sprawimy, że kibice będą mieli się z kim identyfikować - pisze Marta Półtorak.

W tym artykule dowiesz się o:

"Półtora okrążenia" to cykl felietonów i opinii Marty Półtorak, byłej prezes Stali Rzeszów.

***

Z zadowoleniem przyjęłam wiadomość, że PGE Ekstraliga myśli o tym, aby posiadanie wychowanka na pozycji juniora stało się obowiązkiem. Sądzę, że to świetny pomysł dla kibiców i środowiska. Upieczemy dwie pieczenie na jednym ogniu. Zapewnimy sobie dopływ nowych zawodników, jak i sprawimy, że kibice będą mieli się z kim identyfikować.

Wszyscy chyba zdają sobie sprawę z tego, że fani uwielbiają, gdy w drużynie jest ktoś miejscowy. Ktoś, kogo znają ze żłobka, przedszkola, podwórka czy wspólnych wyjść do kina. To jest chyba też jeden z fenomenów Fogo Unii Leszno, która od lat stawia na wychowanków i łatwo jej w ten sposób zachęcać kolejnych młodych chłopaków do uprawiania żużla.

Nie wiem, czy obowiązkowy wychowanek na pozycji juniorskiej powinien pojawić się w PGE Ekstralidze już w roku 2025, bo nie mam pewności, czy kluby są na to przygotowane. Wiem natomiast, że powinien to być projekt rozpisany na lata. Działanie długofalowe, które zaprocentuje w perspektywie średnio- i długoterminowej.

ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Gośćmi: Lindgren, Kościecha i Majewski

Teraz mamy sytuację, w której kluby często produkują juniorów "na sztukę". Regulamin tego wymaga, więc pilnują, by żużlowiec zdobył papiery i na tym często kończy się proces szkoleniowy. Jeśli w ośrodkach żużlowych będzie świadomość, że któryś z posiadaczy licencji będzie musiał później jeździć w PGE Ekstralidze, to motywacja do jego dalszego szkolenia na pewno będzie większa.

Wiem, że niektórzy krytykują pomysł dotyczący obowiązkowego wychowanka w składzie. Zwracają uwagę na to, że kluby będą "kupować" adeptów z innych ośrodków jeszcze przed zdaniem licencji, że będziemy mieć spektakularne transfery 14- i 15-latków. Takie zjawisko mamy już teraz i ewentualny przepis o wychowanku tego nie zmieni. Zresztą, "podprowadzenie" adeptów nie jest historią nową, takie rzeczy zdarzały się już w latach 90. i późniejszych.

Przepis można zabezpieczyć w ten sposób, że regulamin będzie traktował za wychowanka zawodnika, który zdał licencję w danym klubie już na motocyklu 250 cc. To ograniczy pole do manewrów i nadużyć.

Musimy mieć przy tym świadomość, że nie wszystkie kluby ekstraligowe przykładają się do szkolenia, choć nie będę tu wymieniać nazw. Dlatego najpewniej znajdą się krytycy nowego pomysłu. Jeśli jednak chcemy, aby dyscyplina się utrzymała, bo już nawet nie mówię o jej rozwoju, to musimy podejmować działania prowadzące do zwiększenia liczby zawodników. To jest jedno z nich.

Musimy zwiększać pulę żużlowców, bo inaczej dyscyplina nie przetrwa. Co więcej, nie ma i nie będzie nic złego w tym, jeśli dany ośrodek będzie wypuszczał większą liczbę zawodników. Widzimy to już na przykładzie Leszna, które umiejętnie "zaopatruje" w młodzieżowców inne ośrodki, niejako na tym zarabiając. Jest to też logiczne, że w takim ośrodku chętnych do uprawiania żużla może być więcej niż w Łodzi czy Poznaniu.

Marta Półtorak

Czytaj także:
- Nicki Pedersen odwiedził Krosno, a Stal wbiła szpilkę Wilkom!
- Platinum Motor Lublin bez konkurencji? Walka o utrzymanie ciekawsza niż o tytuł

Źródło artykułu: WP SportoweFakty