Dotąd odbyło się siedem turniejów Grand Prix Polski na PGE Narodowym w Warszawie. Żadnego nie wygrał reprezentant gospodarzy, nawet czterokrotny już indywidualny mistrz świata Bartosz Zmarzlik. Dwukrotnie ta sztuka udała się za to aktualnemu wicemistrzowi - Fredrikowi Lindgrenowi. Szwed wygrał imprezę w stolicy naszego kraju w 2017 i 2023 roku. Oprócz tego jechał aż pięć razy w wielkim finale. Tak było w sezonie 2018.
Zanim jednak wtedy Lindgren dojechał do decydującej gonitwy wieczoru (zajmując w niej 3. miejsce - przyp. red.), rozgrzał trybuny Narodowego w ostatnim wyścigu fazy zasadniczej. Reprezentant Szwecji jechał w nim z trzeciego toru, mając po swojej lewej stronie Krzysztofa Kasprzaka i Zmarzlika, a po prawej ówczesnego obrońcę mistrzowskiego tytułu, Jasona Doyle'a.
Ściganie pokazali oni na najwyższym poziomie. Po starcie Lindgren został zamknięty przez rywali i wydawało się, że już od pierwszych metrów wyraźnie mu odjadą. Na pierwszym łuku szarpnęło jednak Kasprzakiem, co w zasadzie pozbawiło go szans na uszczknięcie czegoś dla siebie w tym biegu. Lindgren skorzystał z miejsca na wyjeździe na prostą, ale momentalnie od swojej lewej strony zobaczył Zmarzlika i Doyle'a.
Na drugim łuku kontrujący od razu Szwed spisał się wprost fenomenalnie i po śmiałym ataku zdołał zbudować minimalną przewagę nad Zmarzlikiem, którą potwierdził tym, jak wywiózł Polaka po chwili na pierwszym łuku. Nie pozwolił też na zbyt wiele Australijczykowi i uciekł do mety po kolejne tego wieczoru zwycięstwo. To był pokaz dużych możliwości Lindgrena i potwierdzenie, że gdzie jak gdzie, ale w Warszawie czuje się świetnie.
Zobacz świetne ściganie podczas GP Polski w Warszawie w 2018 roku:
CZYTAJ WIĘCEJ:
W Polsce mało kto o nim słyszał. Kim jest zawodnik, który został rewelacją mistrzostw?
Przestroga dla Motoru Lublin. "Dream teamy" nie zawsze sięgają po mistrzostwo Polski