Dzięki obronie mistrzowskiego tytułu Alfred Weyl zapisał się w historii polskiego żużla. Został pierwszym zawodnikiem, któremu się to udało, naśladowców musiał długo czekać. Wybuch wojny przeszkodził mu w rozwoju swoich umiejętności, a na motocyklu radził sobie jak mało kto.
Pozostaje tylko żałować, że jego życie potoczyło się tak tragicznie. Bohater tej historii swoje życie skończył w trakcie drugiej wojny światowej. Został wywieziony do obozu koncentracyjnego i zginął z rąk hitlerowców. Polski żużel poniósł ogromną stratę.
Oczywiście pierwsze lata żużla w Polsce w niczym nie przypominały tego, jak obecnie wyglądała ta dyscyplina. Uczestnicy wyścigów rywalizowali na wcześniej ustalonym dystansie, liczącym kilka kilometrów. Do tego zawody były podzielone na klasy, w zależności od pojemności silnika. Z kolei same motocykle były tzw. maszynami przystosowanymi.
ZOBACZ WIDEO: Koniec kariery, spokój czy nowy impuls. Czego potrzebuje Tai Woffinden?
Weyl był ewenementem poznańskiego dirt-tracka, jak wtedy zwano żużel. Historyczne źródła opisują go jako wysokiego i chudego zawodnika. Nazywano go "człowiekiem-muchą", a to ze względu na styl jazdy. Weyl był po prostu przyklejony do swojego motocykla i na motorze o mniejszych pojemnościach silnika (175 oraz 250 ccm) wyczyniał na torze cuda. Potrafił zwyciężać z zawodnikami, którzy ścigali się na szybszych motocyklach.
Bardzo interesowała go motoryzacja i chciał rozwijać dirt-track w Poznaniu. Wybrał się nawet do Pardubic na legendarną Zlatą Prilbę, by zobaczyć od środka, jak wygląda organizacja tak wielkiego turnieju. Sam nawet wystartował, ale tam odpadł w eliminacjach. Za to na polskim podwórku był trudny do pokonania.
Zawodnik Unii Poznań swój pierwszy sukces odniósł w 1930 roku, ale to był dopiero początek zdobywania przez niego laurów. Triumfował wtedy w zawodach rozgrywanych w Poznaniu. Dwa lata lata później był poza zasięgiem rywali w rozgrywanych w Mysłowicach Indywidualnych Mistrzostwach Polski. Rok później powtórzył ten wyczyn i tym samym został pierwszym w historii zawodnikiem, który obronił mistrzowski tytuł.
Dobrze prezentowa się także podczas zawodów w Poznaniu. W 1935 roku wygrał turniej Złotego Kasku, a w finałowym wyścigu pokonał inną gwiazdę tamtych lat, Rudolfa Breslauera.
Tuż przed wybuchem wojny Weyl z innym czołowym poznańskim motocyklistą Ignacym Lemańskim oraz działaczem sportowym Adamem Paczkowskim założył firmę Automatyk, która wytwarzała automaty do gier zręcznościowych. Montowała też motocykle małolitrażowe. Plany były ambitne, ale nie udało się ich zrealizować przez wojnę.
Weyl i Lemański podczas zawodów ścigali się na motocyklach swojej produkcji. To była dla nich duża reklama. Polacy, zakochani w tego typu maszynach, zamawiali ich coraz więcej.
Czytaj także:
Witold Skrzydlewski: Mógłbym być przez 5 lat sponsorem tytularnym ligi
Drużynowi Mistrzowie Polski pod nową nazwą! "To ewolucja naszej współpracy"