Canal+ wygrał kolejny przetarg i dalej będzie pokazywał mecze PGE Ekstraligi, przynajmniej do 2028 roku. Nowa umowa będzie obowiązywała od sezonu 2026. Taki rozwój sytuacji nie jest oczywiście zaskoczeniem. Telewizja należąca do francuskiego koncernu medialnego już od dawna transmituje zmagania w najlepszej żużlowej lidze świata.
Takim wyborem zszokowany nie jest również Jan Krzystyniak. Jak sam przyznaje w rozmowie z WP SportoweFakty, dla niego jako kibica, zbyt dużej różnicy nie robi, kto pokazuje rozgrywki na najwyższym szczeblu w Polsce. Oddzielnym tematem są za to według niego pieniądze.
W jego opinii nie ma znaczenia, która stacja telewizyjna przeznaczałaby pieniądze na wykupienie praw do transmitowania meczów PGE Ekstraligi. Tak samo nie byłaby istotna kwota, która pojawi się na kontrakcie, gdyż i tak za każdym razem dla klubów będzie ona zbyt mała. Nie chodzi tu jednak o to, że są one niewystarczające, a o złe zarządzanie finansami.
ZOBACZ WIDEO: Nowe wyzwanie Jakuba Krawczyka. Jak nie powtórzyć sezonu 2022?
- Zawodnicy są doskonale obeznani w tych wartościach i trzymają rękę na pulsie. To odbija się przy podpisywaniu kontraktów. Potem prezesi płaczą, że mają zaległości. To jest nieumiejętność gospodarowania pieniędzmi. Wydaje się tyle, ile się zarabia i nic więcej. Kupuje się taniej i sprzedaje drożej. Na tym polega biznes. Żużel to chyba najbardziej niedochodowa dyscyplina w Polsce. Ile pieniędzy nie wlałoby się w PGE Ekstraligę, to ciągle byłoby mało - twierdzi Krzystyniak.
Jak ustaliliśmy, w każdym z trzech lat nowego kontraktu telewizyjnego (lata 2026-2028) kluby będą miały do podziału aż 71,5 mln złotych. To znacząca podwyżka, bo obecnie obowiązująca umowa opiewa na 60,5 mln złotych rocznie. W sumie w trzy lata kluby będą miały w myśl nowej umowy 214,5 mln do podziału. Przynajmniej w teorii wypłaty z PGE Ekstraligi do każdego z ośmiu klubów mogą od 2026 roku wzrosnąć z około 6,5 mln do nawet 8 milionów złotych, choć to nadal nie jest przesądzone (więcej TUTAJ).
Jeśli chodzi już o samego nadawcę, to były żużlowiec zastanowiłby się nad pokazywaniem jednego pojedynku najlepszej żużlowej ligi świata w TVP. O takiej możliwości spekulowano już od dawna, ale ostatecznie wiemy, że nic takiego się nie wydarzy. Nowy dyrektor TVP Sport, Jakub Kwiatkowski, otwarcie przyznał, że rozmowy w tej sprawie z Canal+ nawet się nie odbyły.
- Często mówi się o popularyzacji sportu żużlowego. Reklamodawcom czy sponsorom na tym bardzo zależy. Oni chcą, aby była jak największa publika. Nie każdego kibica stać na wykupienie jakiegoś pakietu. Ogromna liczba osób ogląda wyłącznie telewizję naziemną. Byłbym za tym, aby jeden mecz w tygodniu pokazywano w telewizji publicznej. Dzięki temu więcej osób obejrzy spotkanie, a firmy dotrą do szerszego grona klientów - podsumowuje Jan Krzystyniak.
Mateusz Kmiecik, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj także:
- Żużel. Marek Cieślak o wielkiej kasie z telewizji. "Boję się tylko jednego"
- Wielka kasa nie tylko z telewizji. Państwowy gigant też dołożył pieniędzy dla żużla!